music

sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 7. Pierwszy wrzesnia

Wakacje trwają zbyt krótko. Ani się obejrzałam, a tata kupił mi książki do drugiej liceum.
Spotkałam się jeszcze kilka razy z Kasią,  tym razem poszłyśmy na zakupy. Bardzo ją polubiłam.
Pierwszego września wstałam jak zwykle o siódmej. Ubrałam się w czarną sukienkę ( "świętujesz rozpoczęcie roku w żałobnym stroju?" zaśmiał się tata).
Piętnaście minut przed dziewiątą Jensen podjechał czarnym mercedesem pod mój dom. Uśmiechnęłam się pod nosem. Takie auto było dla niego typowe. Pożegnałam tatę i ruszyłam w stronę auta.
Od domu do szkoły samochodem mam dziesięć minut jazdy. Siedzieliśmy w ciszy, co chwilę spoglądając na siebie i posyłając nieśmiały uśmiech. Zanim wysiadłam z auta pocałowałam Jensena w policzek.
- Nadal jesteś mi winna pocałunek- mruknął niezadowolony.
- Przecież przed chwilą...- wskazał palcem swoje usta. Pod wpływem impulsu złapałam go za twarz i przyciągnęłam, złożyłam szybki pocałunek na jego wargach. Był tak zaskoczony, że nie zdążył zareagować, a ja już wychodziłam.
- Wiesz co, nie zmieniam zdania, nadal chcę mojego buziaka- uśmiechnął się łobuzersko, a ja pokręciłam głową.
- Cześć- przywitał mnie Aleks, który właśnie wysiadł ze swojego auta.
Również się przywitałam i podeszłam w stronę grupki dziewczyn z mojej klasy.
- Hejka!- przywitałyśmy się. Rozmawiałyśmy o wakacjach. Beata pojechała do Włoch, Kasia do Brukseli, Patrycja do swojego chłopaka w Krakowie, a Majka nad morze. Skromnie przyznałam, że całe wakacje przesiedziałam w domu.
Ami!- krzyknęła moja przyjaciółka Nikola- Jak minęły ci wakacje?- i odciągnęła mnie od koleżanek.
- W porządku- przyznałam, a po chwili dodałam szeptem-  Bartek cię odwiedził?
kiwnęła przygaszona głową.
- Nie wiem gdzie teraz jest. Chodź, idzie Milena. Podobno nareszcie jest z Adrianem!
- Cudownie!- ucieszyłam się. Podeszłyśmy do przyjaciółki. Opowiedziała nam swoją historię z Adrianem, Nikola podzieliła się obawami o Bartka, a ja powiedziałam im o Jensie.
- Masz chłopaka?- nie dowierzała Nikola.
- Ojej! To super Ami!- szepnęła Milena.
Podeszłyśmy do klasy, a lada moment rozpoczął się apel.
- I na koniec pragnę nadmienić, że uczniowie 2 i 3 liceum mają w tym roku wycieczkę do Brukseli.
Po sali rozeszły się podniecone pomruki. Pierwsze klasy miały trochę urażone miny.
- Już nie mogę się doczekać!- szepnęła Kamila.
Rozpoczęcie nie trwało długo. Potem całą klasą poszliśmy na mszę.
Ksiądz mówił jak ważna jest nauka. Nie wiedza pomaga w grzechu.
Dzień minął bardzo szybko. Ani się obejrzałam, a już był wieczór i szykowałam się do snu. Leżałam w łóżku, w moim bezpiecznym łóżku.
W głowie usłyszałam głos księdza "nie wiedza daje skłonności do grzechu". Jak dużo nie wiedziałam? Jak bardzo zgrzeszyłam? Nie miałam pojęcia skąd te myśli, pewnie byłam po prostu przemęczona.
- Jensen przestań! Proszę! To łaskocze!- śmiałam się. Jensen nie zwracał uwagi na moje prośby. Leżałam na jego łóżku i płakałam ze śmiechu.- Dosyć!- powiedziałam stanowczym tonem, odsunęłam jego ręce i wstałam. Spojrzałam w okno, stał tam Steven. Wstrzymałam oddech. Podeszłam do niego, położył rękę na szybie, zrobiłam podobnie.
- Uważaj na Jensa- zdawał się mówić i przy okazji nie poruszać wargami. Chwilę później poczułam ręce na tali. Odwróciłam lekko głowę. Stał tam Jensen. Gdy znów spojrzałam przez okno nie było tam Steva. Mrugnęłam, a scena się zmieniła. Siedziałam z mamą na łące. Zboża były wystarczająco wysokie, aby nas zasłonić.
- Amando, kochanie nie mamy dużo czasu. Wiesz co się dzieje. Za parę miesięcy cię dopadnie. Zemści się...- mówiła szeptem
- Mamo... Kto się zemści?
- Nie mogę powiedzieć w czyim imieniu śmierć chce się zemścić, nie teraz. Inaczej by nas znalazł. Słuchaj musisz jechać na tą wycieczkę.
- Skąd wiesz o wycieczce?- zapytałam podejrzliwie
- Kochanie, jeszcze się nie domyślasz? Jestem częścią ciebie. Jesteś moją krwią. Utknęłam między niebem, a ziemią. Cząstka mnie, jaka płynie w twojej krwi nadal żyje. Dopóki nie zabiją ostatniego mojego potomka ja zostanę tutaj.- poczułam się lepiej. Mama zawsze była przy mnie. Po chwili przeszedł mnie dreszcz niepokoju.
- Mamo? A te senne koszmary? Przez te wszystkie lata praktycznie przez każdą noc miałam straszne sny... z tobą w roli głównej.
- W siódme urodziny poprosiłaś żebym wróciła. Ktoś spełnił po części twoją prośbę. Dał ci szanse oglądać mnie w najgorszych postaciach, jakie sobie wyobrażał. Marzłam wtedy. Czułam twój ból. Byłam twoim bólem.
- O kim mówisz?
- o Lucyferze- wszystko zaczęło gnić, niebo spochmurniało, mama zaczęła popłakiwać. Poczułam strach. I nagle wszystko zaczęła pochłaniać czarna dziura
- Obudź się!- wrzasnęła moja mama- Obudź się! Bo to może być twój ostatni sen!
Zamknęłam oczy i miałam nadzieję, że to się skończy. Kiedy je otworzyłam nadal stałam w tym samym miejscu. Tym razem w moją stronę szło, a raczej płynęło czarne widmo. Znów je zamknęłam, tym razem rozpaczliwie, nie było szansy bym się nie obudziła.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdzial 6. Kasia

Dni minęły szybko. Ani się obejrzałam a już była siódma rano w niedzielny poranek. Ubrałam się w malinową sukienkę. O dziesiątej miałam pójść z tatą i jego... dziewczyną do kościoła. Byłam przerażona. Nie miałam pojęcia jak ta kobieta mnie przyjmie. Co jeśli mnie nie polubi? Co jeśli ja ją nie polubię?
Oprócz zmartwień o Kasię (tak miała na imię ta kobieta) zastanawiałam się nad słowami matki. Moje sny nigdy nie były normalne i to mnie intrygowało. Wciągu minionych dni moje sny były normalne i przyjemne. Wszystko wyglądało na to, że to był kolejny koszmar, tylko w innej formie.
Zeszłam do kuchni, gdzie tata szykował kanapki. Zabrałam mu jedną z nich i usiadłam przy stole. Rozmawialiśmy spokojnie do dziewiątej, kiedy tata postanowił ubrać się do kościoła.
Z Kasią mieliśmy spotkać się przed kościołem. Na miejscu czekała na nas wysoka brunetka. Miała proste włosy, przyjemny wyraz twarzy i zgrabne ciało. Wyglądała jak modelka. Ubrana była w białą prostą sukienkę do kolan. Po krótkim przedstawieniu się poszliśmy na mszę.
Wracając tata zaprosił Kasię do domu. Wystraszyłam się trochę i w panice powiedziałam, że jestem umówiona z Jensem. Przeprosiłam zakochanych i się pożegnałam. W drodze w nieznane zadzwoniłam do Jensena.
- Halo?- odezwał się zaspany głos
- Hej. Bardzo przeszkadzam?- spytałam nieśmiało
- Nie no, co się stało?
- Przygarniesz mnie na parę godzin?
- Jasne, wbijaj- zaprosił mnie- Wyślę ci mój adres SMSem.
Rozłączył się, a chwilę później dostałam jego adres. Po raz pierwszy szłam do niego. Nie wiedziałam, że mieszka piętnaście minut drogi ode mnie. Rzadko kiedy chodziłam jego ulicą. Sierakowskiego zawsze kojarzyło mi się z bogatymi snobami.
Zapukałam w jego drzwi, a po chwili otworzył mi ubrany w jeansy i czarną bokserkę.
- Cześć- przywitałam się całując go w policzek
- Mmm- zamruczał
- Dzień dobry!- przywitałam się grzecznie, a z najbliższego pokoju wyjrzała blondwłosa kobieta i również mnie powitała. Nigdy przedtem nie widziałam rodziców Jensa. Jego mama wcale nie była do niego podobna. Poszliśmy do jego pokoju. Miał białe ściany i jasnobrązowe meble. Było przestronnie i nowocześnie. Takiego pokoju mogłabym się po nim spodziewać.
Usiadłam na łóżku, a on obok mnie. Opowiedziałam mu o Kasi.
- To super, że twój tata znalazł sobie dziewczynę.
Jens włączył film i siedzieliśmy tak wtuleni w siebie. O czternastej pożegnałam mojego ukochanego i jego mamę. Wyglądała na dobrą kobietę.
W domu tata pił herbatę razem z Kasią. Wzięłam szklankę i również nalałam sobie picia. Usiadłam na krześle obok nich i zaczęliśmy rozmowę. Okazało się, że Kasia jest miła i inteligentna. Po osiemnastej pożegnaliśmy się. Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam czytać. Siedziałam tak dopóki nie zmorzył mnie sen. Odłożyłam książkę i zgasiłam światło.
Byłam znów w kościele. Kaznodzieja mówił swoje kazanie, inne niż zwykle mówił, że czasem grzech jest dobry, łatwo można go usprawiedliwić, bo liczy się większe dobro i zabójstwo jest dobre, bo niszczy złe jednostki. Kazał wnieść krzyż z wierną. Jacyś ludzie nieśli krzyż, a pewna znana mi kobieta krzyczała. To mama krzyczała. Miała ręce i nogi przybite gwoździami. Wierni ustawili ją w centrum ołtarza. Jakiś koleś podszedł do niej i przebił jej bok. Krzyknęła żałośnie. Zakryłam oczy rękami, ale to nic nie pomogło. Nadal widziałam ukrzyżowaną...
Słyszałam ich krzyki:
- Ona ma córkę!
- Ma czelność chodzić jeszcze do kościoła...
- Ukrzyżujcie i ją!
Krzyki brzmiały coraz głośniej i mniej ludzko, a obraz coraz bardziej się rozmazywał. W końcu było zupełnie ciemno, a głosy zmieniły się w wycie budzika. Jęknęłam niezadowolona. Wyłączyłam irytujący alarm.
Spojrzałam na wyświetlacz. Dziś 28 sierpnia. Niedługo znów wrócę do szkoły. Jęknęłam. Wakacje trwają zdecydowanie za krótko!

poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 5 Babski wieczór

Oddychałam szybko, za szybko. To był sen, to był sen, powtarzałam sobie. To wszystko wydawało się takie realne. Tylko po co śmierć miałaby na mnie polować? Czy to znaczy, że niedługo umrę? Czy śniła mi się właśnie moja prawdziwa mama? Zupełnie nie rozumiałam tego co się wydarzyło.
Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że jestem w moim pokoju. Czy to wszystko to był sen? To znaczy, że tata nie ma kochanki, ja nie jestem winna pocałunek Jensowi, nie grozi mi śmierć? Ten sen był taki inny od poprzednich... Obok mojej poduszki była karteczka. Szybko odczytałam jej treść.
               
               Kochana Amando,
                    Mam nadzieję, że się nie obrazisz za to,
                    że Cię przyniosłem do domu. Tak słodko
                    zasnęłaś na plaży, że nie miałem serca Cię budzić.
                                                         Twój Jens

To znaczy, że byłam na plaży i śnił mi się ten sen. Muszę pogadać z tatą. Wyszłam z pokoju i zeszłam ze schodów. Tata siedział w salonie i oglądał telewizję. Nawet na mnie nie spojrzał. Usiadłam obok.
- Co oglądasz?- zapytałam
- Aktualnie reklamy. Ach na każdym kanale w tym samym czasie lecą reklamy!- zirytował się, a ja posłałam mu uśmiech pokazując rządek białych górnych zębów. Spojrzał na mnie i dodał- Wcześniej oglądałem House'a.
- Pooglądam z tobą- zaproponowałam. Siedzieliśmy w ciszy przez dwa odcinki, jedynie narzekając podczas reklam, a gdy serial się skończył przeszłam do ważniejszego tematu:
- Tato?- mruknął jedynie 'hmm' na znak, że mnie słucha i przewijał kanały.- Co do wczorajszego dnia- przestał przełączać, zatrzymał się na jakimś kanale przyrodniczym, gdzie pokazywano jak żyją lwy. Spojrzał na mnie piwnymi oczami.- Chciałam Cię przeprosić.- mruknęłam. Tata łagodnie się uśmiechnął.
- Córeczko, nic się nie stało- oboje wiedzieliśmy, że to nie do końca prawda. Jednak te słowa powinien chyba wymówić.
- Tato... to nie prawda. Nie powinnam była tak na ciebie naskoczyć. Jesteś dorosłym wolnym mężczyzną i masz prawo spotykać się z kim chcesz- nie do końca pasowała mi perspektywa ojca z jakąkolwiek inną kobietą niż mama, ale ona nie mogła ożyć. Za bardzo zależało mi jednak na jego szczęściu. Tata mnie przytulił a ja odwzajemniłam uścisk.
- Chciałabyś ją poznać? Czy to może jeszcze za szybko?
Zmnieszałam się trochę. Nie byłam jeszcze gotowa.
- Może na początek pójdzie z nami do kościoła?- zapytałam. W ten sposób wiedziałabym jak wygląda i nie musiała z nią rozmawiać.
- Cudownie!- tata był naprawdę szczęśliwy.
***
Umówiłam się z Zosią na babski wieczór. Potrzebowałam się odprężyć. Przyszła do mnie około osiemnastej. Przyniosła ze sobą przekąski. Wstawiłyśmy popcorn do mikrofalówki i poprosiłam by tata nas zawołał gdy będzie gotowy. Lody wsadziłyśmy do zamrażalki. Szykowała się bezsenna noc. Włączyłam laptop i wybrałyśmy film. Przed włączeniem wspomniałam Zosi o dziewczynie taty.
- Żartujesz?- widząc moją minę pośpiesznie dodała- to chyba dobrze, że się zakochał.
- Czy ja wiem? Chyba tak... Tylko nie wiem czy jestem gotowa ją poznać. To znaczy chciałabym wiedzieć jak wygląda ale, nic więcej. Dlatego wybrałam by poszła z nami do kościoła.
- Okej, ale co po kościele? Podczas mszy nie będziesz musiała z nią rozmawiać, ale jeśli twój tata ją zaprosi do domu?
Uderzyłam się w czoło, o tym nie pomyślałam.
Zaczęłyśmy rozmawiać. Powiedziałam jej o moich wszystkich obawach związanych z tatą.
- Dziewczyny! Popcorn  gotowy!- wykrzyczał tata. Zeszłyśmy do kuchni, gdzie zastałyśmy popcorn już nałożony do miski.
- Dziękuje!- krzyknęłyśmy, a tata od krzyczał 'proszę'.
Gdy wracałyśmy do pokoju zaczęłyśmy rozmawiać o Jensenie. Z tego czego się dowiedziałam od Zosi wynikało, że naprawdę się mu podobam. Poczułam motylki w brzuchu. Włączyłyśmy film. If I stay poszedł na pierwszy ogień.  Pod koniec popłakałyśmy się, tak jak na kolejnych dwóch. Gdy skończyły nam się chipsy, ciastka i popcorn, zeszłam na dół po dwa pudełka litrowych lodów. Ja miałam waniliowe, a Zosia czekoladowe. Włączyłyśmy  Ośmioklasiści nie płaczą. Pudełka po lodach odstawiłyśmy na biórko. Pod koniec ostatniego filmu (Gwiazd naszych wina) zasnęłyśmy wtulone w siebie.

wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział 4 Plaza

 Poszliśmy na plaże. Na miejscu rozłożyliśmy koce i zaczeliśmy się przebierać. Czułam na sobie wzrok Jensena. Nie było to przyjemne uczucie. Podczas gdy ja i Zosia smarowałyśmy się kremem z filtrem, Jensen i Adam zniknęli już w wodzie. Przyjemnie było wygrzewać się na słońcu do póki nie usłyszałam krzyki. Poczułam coś zimnego naz swoim ciele. To ja i Zosia krzyczałyśmy, bo te dwa barany wpadły na genialny pomysł zeby nas ochlapać. Adam przytulił się do Zosi nie zważając na jej krzyki
- Idioto idź sobie! Jesteś cały mokry!- próbowała się od niego odsunąć, na marne oczywiście.
W tym samym czasie Jensen podniósł mnie i przełożył sobie przez ramie. Jakbym była workiem ziemniaków. Waliłam go rękami i nogami- bezskutecznie i tak wrzucił mnie do wody. Ochlapałam go wodą, a on chyba uznał to za początek nowej zabawy bo odwzajemnił mój ruch. Po kilku minutach zaprzestałam walki. Jensen zdziwiony czekał na jakiś mój ruch. Podeszłam do niego polwoli. Moją prędkość zwalniała woda. Gdy byłam już wystarczająco blisko niego. Zaczęłam wodzić palcami po jego torsie, aż doszłam do pleców. Trzymałam go lekko za szyje jakbym chciała go pocałować. Chyba zrozumiał co mam zamiar zrobić, bo schylił się lekko. Nasze usta powoli milimetr po milimetrze się do siebie zbliżały. Gdy były już wystarczająco blisko siebie pociągnęłam go w dół. Spadł jak kamień do wody razem ze mną. Przez chwile się wystaraszyłam. Może zrobiłam mu krzywde? Dopiero po chwili otworzył oczy. Najpierw zobaczyłam w nich niepokojący blask, potem spojrzał na mnie w taki dziwny sposób i się uśmiechnął. Wiedziałam, że muszę być gotowa na jego zemste. Odwzajemniłam uśmiech. Wynurzyliśmy się. Cała scenka nie trwała pewnie dłużej niż minute. Po jakimś czasie przypłynęli do nas Adam i Zosia z piłką. Graliśmy tak przez jakiś czas. W końcu postanowiłam wrócić na koc. Musiałam trochę wyschnąć. Leżąc tak patrzyłam jak grają moi przyjaciele. Znałam Jensa już prawie dwa miesiące. Poznaliśmy się pod koniec czerwca, na moim przyjęciu urodzinowym. To Adam go zaprosił. Wiedział, że mi się spodoba. Jensen urodził się w Anglii, tak przynajmniej mówił mi Adam. Nie wiem dlaczego przyjechał do Polski. Gdy raz spytałam się go o to powiedział że dla mnie. Pamiętam jak wtedy uśmiechnął się rozwalająco i mnie przytulił. Ma piękne oczy czasem wydaje mi się, że są czarne jak noc. Gdy na mnie patrzy mam wrażenie, że widzę w nich gwiazdy. Westchnęłam. Przez cały ten czas patrzyłam na niego. Rozejrzałam się po plaży. Zatrzymałam na dłużej wzrok na serferach. Zawsze chciałam nauczyć się jeździć na desce. Nigdy nie było jeszcze niestety takiej okazji. Wśród zebranych zauważyłam Stivena. Patrzył na mnie. Uśmiechnął się pokazując swoje białe idealne zęby, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Znów spojrzałam na Jensa. Szedł w moją stronę. Chwile potem znów pojawił się przy mnie. Położył się obok i szepnął do ucha
- Jesteś mi winna pocałunek.
- Wiem- odszepnęłam i pocałowałam go w policzek bardzo blisko ust. Zamruczał, a ja się zaśmiałam. Wtulił się w moją szyję. Było mi tak dobrze w jego ramionach. Zamknęłam oczy.
Otworzyłam oczy. Już nie byłam na plaży tylko w jakimś pokoju. Rozejrzałam się. Ściany były ciemno niebieskie. Brudne. Szafa i regał ciemnobrązowe. Zakurzone. Chyba dawno nikt tu nie mieszkał. Łóżko kolorystycznie pasowało do tego miejsca, były ciemno brązowe. Wstałam. Pokój nie był zbyt duży. Miałam wrażenie, że jestem w jakimś Hotelu. Podeszłam do drzwi, które wydawały mi się tymi wyjściowymi. Wyjrzałam przez judasz. Ku mojemu zdumieniu zobaczyłam tam znajomą "twarz". Jensen był bez koszulki pokazując swoje sumiennie wypracowane mięśnie. Ręce miał dziwnie jakby związane z tyłu. Nie to jednak sprawiło, że poczułam gule w gardle: nie miał twarzy. Brakowało mu oczu, nosa i ust. W ich miejscu była sama skóra. Poczułam zimny pot. To nie była prawda...
- Ładnie mi wyszło prawda?- spytał suchy, jakby skrzypiący głos. To była Mama. Z trudem przełknęłam ślinę. Czułam jej oddech na mojej szyi. Walczyłam z chęcią uderzenia jej. To nie pomogłoby mi. Każda agresja mogła być wykorzystywana przeciwko mnie. Po pierwsze: czułam od niej siłę, była wstanie zrobić mi krzywdę. Po drugie: ja nie potrafiłam jej dotknąć, nie wspominając o uderzeniu, żywa czy nie żywa, prawdziwa czy nie prawdziwa to nadal była moja Matka. Chyba. Znów przemówiła tym razem lekkim tonem, choć wiedziałam, że w środku jest wściekła:
- Podomno zemsta najlepiej smakuje na zimno. Mmm... Rozsmakuj się ze mną zemstą, Amando.
-Dla-dla... czee-go ttak mmówisz?- nie mogłam poskromić emocji równie dobrze jak Ona, w ogóle nie mogłam. Myśl, że Mama mści się na Jensenie nie wiadomo z jakiego powodu i to w taki sposób była po prostu straszna. Co on musiał Jej zrobić? Stop! To sen, nie mogę się zapomnieć!
- Wiesz sama z siebie nie umarłam- westchnęła półszeptem, który był dobrze słyszalny w tej ciszy. Powoli zaczęłam sie odwracać. Nie wierzyłam w to co słyszę. Stałam twarzą w twarz z Mamą. Moją Mamą. Tą ze zdjęć. Zaparło mi dech na jej widok. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a ja odwzajemniłam ten prosty gest. Wtedy w drzwi zaczął ktoś natarczywie pukać.
- Jest zły...- Mama powiedziała to co obie wyczułyśmy. Odsunęłam się od drzwi. Walił coraz mocniej. Coś pękło. Kolejne uderzenie. Zrobił dziurę, w którą wsadził głowę.  Zaczęłam krzyczeć. Jensen... Był zbyt prawdziwy. Mama była zbyt prawdziwa. Pod wpływem uderzeń dziura się powiększała. A zakrwawiony Jensen pokazywał się coraz bardziej. Uciekłyśmy z mamą wgłąb pokoju. Zabarykadowałyśmy drzwi. Próbowałam uspokoić oddech. Moja rodzicielka położyła mi swoją dłoń na ramie. Poczułam się bezpieczniej. Pod ubranie wyczułam jej ciepłą i zadbaną dłoń. Mało co pamiętałam za jej życia. Do tych nielicznych wspomnień z nią związanych należą ręce. Piękne długie paznokcie zawsze pomalowane na kremowy kolor. Zgrabne palce, a na czwartym u lewej dłoni miała złoty pierścionek ślubny. Zawsze miała ciepłe ręce. Pamiętam jak gdy odprowadzała mnie do przedszkola zatrzymywałyśmy się przed budynkiem. Przez moment patrzyła mi prosto w oczy, a ja czułam, że jestem kochana bardziej niż w innych zawsze. Potem kciukiem gładziła mój policzek, robiła znak krzyża na czole (to ona nawróciła mojego tatę poprzez swoją miłość, a mnie wychowała w wierze) i je całowała. To był nasz codzienny rytułał. Tego dnia, którego zginęła też go odprawiła, ostatni raz. Jensen wpadł do środka. Zaczęłam krzyczeć.
- Ciiii...- uspakajała mnie- Nie krzycz to nie pomoże. Spójrz na mnie Amando- mama miała jasno niebieskie oczy. Takie jak ja. Uwielbiałam w je patrzeć. Tym razem nie widziałam w nich wesołych iskierek, tylko nieżywe spojrzenie.- Nie ważne co się stanie. Pamiętaj: kocham cię, a to tylko sen. Nie mamy dużo czasu. Ona jest zła. Mści się za to, że cię odwiedziłam. Powinnam teraz być zupełnie gdzie indziej. Kochanie jesteś w niebezpieczeństwie. Ona na ciebie poluje i może posłużyć się każdym.- mówiła cichym szybkim szeptem.
- Kto?- zapytałam równie cicho szukając wskazówki w jej oczach.
- Śmierć.

Rozdział 3 Tata

Weszłam do domu. Wszędzie było ciemno. Zapaliłam światło w holu.
- Taatooo?- krzyknęłam niepewnie.
- Coś się stało Amando?- wybiegł z salonu. Uspokoiłam się na jego widok. Zmęczenie jednak wzięło górę nad ciekawością. Postanowiłam jutro zapytać go o jego nieobecność.
- już nic- ziewnęłam. Już nawet nie pamiętam jak dotarłam do mojego pokoju.. Bezwłocznie zasnęłam w ubraniach. Dawno tak dobrze nie spałam. Wspomnienie matki wygasło we mnie. Nie miałam ani jednego koszmaru. Najmniejszej przykrej myśli. Rano wstałam wyspana jak nigdy.

Rozdział 2. Randka

Otworzyłam oczy. Leżałam na stole operacyjnym. Powiodłam wzrokiem po twarzach zebranych.
- Obudziła się- powiedział jeden z lekarzy
- To nic- podeszła moja mama z skalpelem w ręku- Nie wierć się kochanie. Może trochę zaboleć.- powiedziała przybliżając skalpel do mojego oka. Przez moment wystraszyłam się, że wsadzi mi go w oko. Przed oczami stanęła mi scena z piły. Zrobiło mi się gorąco. Wtedy mama szybko się wycofała i spojrzała na mnie zażenowana. W myślach obiecałam sobie, że już nigdy nie będę oglądać horrorów

Rozdział 1 Arka


Poszłam do łazienki. Nie miałam pojęcia, która była godzina. Byłam jednak przebudzona. Postanowiłam się umyć. Weszłam do prysznica. Gorąca woda odprężała moje ciało. Myłam włosy. Cała kabina była zaparowana. Spojrzałam na lustro i wtedy moim oczom ukazał się ten niezwykły napis POMÓŻ MI. Wystraszyłam się, a światło w łazience zamrugało i zgasło. Starłam napis. Wtedy w lustrze zamiast zobaczyć moje oblicze zobaczyłam mamę. Miała smutny wyraz twarzy. Jej oczy wyglądał dziwnie... Całe były czarne, jakby ich wcale nie było! Serce zaczęło mi szybciej bić. Wystraszona wyszłam z kabiny. Owinięta ręcznikiem poszłam do kuchni. Na progu zauważyłam osobę, której nie powinnam zobaczyć. To była mama.

Prolog

Osoby, które już wcześniej odwiedzały mój blog zdają sobie sprawę, że te opowiadanie było już kiedyś pisane, jednak je usunęłam. Nie wiem sama czemu. Może to zbyt mała wiara w moje umiejętności? Może chciałam wykreować inny wygląd bloga? Po części bałam się, że nie dokończę historii, dlatego ją zakończyłam. Logicznie. Biorę się jednak w garść.



Mając 15 lat myślałam, że moje, życie jest do dupy, póki nie poznałam Oliwiera, chłopaka, który już do końca swoich dni musi jeździć na wózku, przez wypadek samochodowy z winny kierowcy. Potem, doszłam do wniosku, że jestem biedna, zdanie jednak szybko zmieniłam kiedy wychodząc ze sklepu  pod drzwiami zauważyłam śpiącego bezdomnego dałam mu kupioną sobie bułkę i 10 zł, bo