tag:blogger.com,1999:blog-77379283624431236772024-03-08T06:51:41.668+01:00Świat AmandyAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.comBlogger19125tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-41844741249080259512016-03-08T17:31:00.001+01:002016-03-08T17:31:57.079+01:00Notka InformacyjnaNie było mnie tu miesiąc, kto by pomyślał? Czuję się jakby nie było mnie tu znacznie dłużej!<br />
Może niektórzy wiedzą o moim blogu <a href="http://lovelikeyoudo.blogspot.com/">Dramione: We keep this love</a> (trzymajcie kciuki by akcja trwała tak długo jak zaplanowałam) tak czy siak, zapraszam. Gdyby ktoś również był zainteresowany mam <a href="https://www.wattpad.com/myworks/64626199-one-shorty-zosta-ze-mn">Wattpada</a>. Nigdy nie pomyślałabym, że moja działalność w internecie tak się rozwinie. Dziękuję wam za te 2,5k wyświetleń, jesteście cudowni.<br />
Teraz do czytelniczek!<br />
Kochane aniołki dziś nasz dzień życzę Wam mnóstwo zdrowia, miłości, nie kończących się książek!<br />
Wszystkiego o czym sobie marzycie.<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-84303894804832958752016-02-02T11:54:00.003+01:002016-03-08T16:36:28.802+01:00Epilog<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="text-align: start;">Tak więc to koniec. Władają mną skrajne emocje. Zakończyłam tą historię. </span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
(przyznam, że żałuję, że jest taka krótka)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/c2/4f/3e/c24f3e5846e9dca8e049f190ab7474d0.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="271" src="https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/c2/4f/3e/c24f3e5846e9dca8e049f190ab7474d0.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Biegniemy, płuca palają mnie żywym ogniem. W gardle cłuję gulę. Twarz mam mokrę od łez. Wkońcu znajdujemy się na naszej ulicy. Bogu niech będę dzięki! Mam krótki i płytki oddech. Cała drżę. Jesteśmy pod domem Stevena. Czuję jak żółć zbiera mi się w gardle. Wymiotuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dopiero wtedy zrozumiałam do czego ludziom potrzebna jest wiara. Nie miałam pojęcia czy to najlepszy moment na takie rozmyślenia, ale nie mogłam się powstrzymać. Pomimo tego, że Jensen był pół demonem sprawił, że czuję, że żyję. Ja pomogłam mu odnaleźć światło, a on pokazał mi, że bez mroku nie byłoby światła. Umocniliśmy się wzajemnie. Szkoda, że on po śmierci trafił do piekła, nie zasłóżył na to. </div>
<div style="text-align: justify;">
Przez te wszystkie lata myślałam, że kościół jest dla ludzi dobrych. Nie, kościół jest dla ludzi zranionych. Teraz poczułam to. Te wszystkie wiary. Chrześcijanie, żydzi, muzumanie i inni nie wierzą bez powodu. Wiara nadaje sens życiu, pomaga w ciężkich chwilach. </div>
<div style="text-align: justify;">
Biedny Jensen. Gdyby nie Steven on już bym nie żyła. Uratował mi życie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Cieszę się, że to ja pierwsza mogłam mu pokazać kościół. Nauczyłam go modlitwy. Jensen był bardzo zraniny. Pomimo tego, że miał w sobie krew demonów, nie można zapomnieć, że również był człowiekiem. Miał uczucia i ja o tym najlepiej wiedziałam. </div>
<div style="text-align: justify;">
Spoczywaj w pokoju, Jens. </div>
<div style="text-align: justify;">
Steven poszedł otworzyć drzwi. Zaprasza mnie do środka, wchodzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daniel i Kasia nie żyją.- gdybym nie była tak zmęczona zapytałabym skąd wie.- Mamy jakieś...- spojrzał na zegarek na prawej ręce. Dziwne, mogłabym się założyć, że powinien być na lewej ręcę- ...dziesięć minut. Wtedy ciało Jensena zniknie z powierzchni ziemi, a Śmierć przyjdzie po ciebie.- coś w jego głosie sprawiło, że zadrżałam. Miał zachrypiały głos.- To wszystko wina Anastazji!- rzucił niespodziewanie tak wściekle, że cofnęłam się o krok.- Zostawiła na ciebie pułapkę... Może nawet i nieświadomie. Mój ojciec zawsze mówił: "kiedy anioły upadają ich udręka jest o tyle straszniejsza, że kiedyś widziały twarz Boga, a teraz nigdy więcej jej nie zobaczą."- mówił szybko, przez co słowa wydawały się nie wyraźne. Dopiero po chwili zrozumiałam co ma na myśli. Czyżby matka próbowała zaćmić tęsknotę za Bogiem rodząc mnie? Matka Jensena również marzyła o dziecku, tylko ona pragnęła go z miłości. Czy nadal jeszcze żyje? A co z moją mamą?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie... mama?- zachrypiałam. Jeśli dożyję jutra najpewniej stracę głos. Posłał mi smutny uśmiech i palcem wskazał dół. Z ust wydostał mi się jęk, który bardziej przypominał stęknięcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd... wie-esz- każde słowo raniło moje gardło. Ale nie żałowałam rzadnej minuty, w której krzyczałam. Jedna z nich mnie uratowała. Steven mnie usłyszał. Czy to nie był cud?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Należę do wtajemniczonych.</div>
<div style="text-align: justify;">
Słucham? Co to wtajemniczeni? Jest was więcej? </div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzał na zegarek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Została minuta. Odkąd cię poznałem marzę o jednym: spróbować tych ust. Pozwolisz mi?- zrobił krok w moją stronę. W ten sposób odległość między nami zmalała. Byłam zdziwiona. Przed oczami miałam tego Stevena, z którym bawiłam się na placu zabaw w Brukseli. Ten jego wzrok kiedy powiedziałam mu o Jensenie. Musiałam być wporządu wobec siebie i jego. Została mi tylko minuta. Kiwnęłam głową, a odległość między nami znikła. Połączyliśmy języki. Steven całował zadziwiająco dobrze. Chwilę później coś się stało; pocałunek stał się bardziej mokry, chłodny i było w nim coś obrzydliwego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odsuwam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Odsunęła się, a on spojrzał na nią zdziwiony. Przeniósł wzrok na zegarek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Minęła minuta.- oznajmił bardziej sobie niż jej. Patrzył w jej oczy, których źrenice zaczęły się powiększać. Zupełnie jakby zobaczyła coś przerażającego. Potem iskierka życia zaczęła wygaszać; oczy stały się puste, przypominające ciemne tunele. Czy znajdowała się właśnie w tunelu? Jeśli tak, to czy niedługo nie zobaczy światła? Czy Śmierć właśnie tam ją zabrała?</div>
<div style="text-align: justify;">
Amanda upadła. Steven podniósł ją trzymając za głowę i nogi. Zaniósł ją do swojego pokoju. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pomieszczenie ograniczało się jedynie do brązowego i białego koloru. Minimalistycznie urządzone. Bardziej przypominało pokój emeryta niż nastolatka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Położył ją na łóżku. Okrył białym prześcieradłem w brązowe wzory kwiatów. Włosy rozsypał niby niedbale na poduszce. Kołdrę nałożył pod jej szyję. </div>
<div style="text-align: justify;">
Zamknął jej powieki; wyglądała jakby spała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Opuszkami palców dotknął jej zadrapanego policzka i spojrzał czule.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobranoc, Amando.- patrzył na nią jakby chciał coś dodać, wkońcu powiedział:- Gdybyś wybrała mnie, wszystko by się inaczej skończyło.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po tych słowach wyszedł trzaskając drzwiami. Uderzenie było tak mocne, że dzbanek stojący na półce przy drzwiach spadł i stłukł się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Amanda wyglądała jakby spała. Te kilka godzin były wystarczająco męczące. Zasłużyła na sen. Jakby na zaprzeczenie słów otworzyła oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już nie była tą samą Amandą. Czyżby pokonała śmierć?</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-67530961882881277582016-01-28T20:16:00.000+01:002016-03-08T16:35:35.001+01:00Rozdział 16. Koniec<div style="text-align: justify;">
Jeśli coś się zaczęło trzeba to skończyć. Tak więc biorę się w garść to będzie ostani rozdział Świata Amandy. Podzielony na dwie części. Część druga wyszła krótsza niż myślałam, dlatego postanowiłam nie rozdzielać rozdziału.<br />
<br />
Tak o to tym rozdziałem kończyć będę historię <a href="http://poplyniemydaleko.blogspot.com/search/label/Swiat%20Amandy">Świata Amandy</a><br />
Dziękuję wszystkim, których ta historia w jaki kolwiek sposób zaciekawiła.<br />
Pisanie nie jest proste. Czasem brakuje chęci, czasem nie ma się czasu. Jednak naprawdę warto.<br />
Początki zawsze są trudne, ale jeśli chcesz pisać to pisz. Nie ma lepszej rady.<br />
Dziękuję wszystkim komentującym!xx<br />
W ciągu najbliższego tygodnia dodam epilog, by móc w końcu z czystym sumieniem zakończyć tą historię. Nie kryję: zdążyłam przywiązać się do Amandy i Jensena.<br />
Początkowe scenariusze tej histori były różne. Od początku wiedziałam jedno: nie zostawię Jensena żywego. A teraz? Ciężko mi go uśmiercić. Myślałam, żeby zrobić z niego seryjnego mordercę, ale z czasem zmieniłam zdanie i poszłam bardziej w stronę fantasty.<br />
<br />
Jeszcze raz dziękuję z całego serca każdemu kto to czyta!♥<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Wstałam wypoczęta jak nigdy. Jak się później okazało to była jedyna później tak dobra noc. Żadnych koszmarów, zero strachu. Czyżby nawet śmierć miała serce? Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to cisza przed burzą.<br />
<br />
Od niedawna Kasia wprowadziła się do nas. Stała w kuchni i szykowała śniadanie. Z perspektywy czasu rozumiem jak absurdalny był mój strach o to, że zajmie miejsce mamy. Tego miejsca nei da się zastąpić. Każdy z naszej trójki dobrze o tym wiedział, a jednak milczał.<br />
Poranek był idealny na spotkanie z Jensenem. Nie widziałam go od dwóch tygodni.<br />
Teraz jesteśmy w niebezpieczeństwie. Został nam niecały miesiąc.<br />
W uszach zabrzęczały mi jego słowa. Jeśli coś miało się stać, to byłam na to gotowa. Nie, to kłamstwo. Nie byłam gotowa, po prostu chciałam mieć za sobą cały ten strach i wątpliwości jakie towarzyszły mi od dwóch tygodni.<br />
Wyszłam na dwór. Moje kroki skrzypiały zostawiając ślad na śniegu. Stałam pare minut pod domem Jensena. Nie miałam pojęcia jaki ruch wykonać, dlatego nie robiłam nic.<br />
- Amanda, złotko, co tu robisz? Wejdź do środka!- zaprosiła mnie mama Jensena. Tak dawno jej nie widziałam, że praktycznie zapomniałam jak wygląda. Oszałamiająco piękna. Nie rozumiałam tego jak mogła pozwolić urodzić potwora. To znaczy Jensa. Moje policzki zaczerwieniły się pod wpływem nie wypowiedzianych słów. Miała na sobie grubą białą czapkę i szalik tego samego koloru. Czarna kurtka sięgała jejdo bioder. W dwóch rękach trzymała reklamówki.<br />
- Może pomóc pani to wnieść?- miałam nadzieje, że mój głos brzmiał naturalnie, nie tak jakbym chwile temu obraziła Jensena.<br />
- Nie trzeba. Opowiedz lepiej co u ciebie słychać, dawno się nie widziałyśmy.<br />
- Wszystko po staremu- kłamstwo poszło mi łatwo, ale kobieta nie dała się zwieść. Jestem pewna, że jest wtajemniczona.<br />
- Bardzo dobrze.- Weszłyśmy do pomieszczenia. Wszystko wyglądało tak jak za pierwszym razem mojej wizyty. Jedynie atmosfera się zmieniła. Powietrze wydawało się jakby cięższe. I było przygnębiające. Mama Jensena już się nie uśmiechała. Wyglądała na zmęczoną kobietę.<br />
- Jensen wróci za pół godziny.- stwierdziła z zadziwiającą dokładnością<br />
- Skąd pani...<br />
- Poczekaj dziecino. Mamy tylko pół godziny. Pora wyjaśnień.<br />
Wstrzymałam oddech. Powoli poznawałam prawdę.<br />
- Od trzydziestu lat próbuję zajść w ciążę.<br />
- Ale pani wygląda na tyle...<br />
- Amando, mamy mało czasu!- zganiła mnie- Tak wiem na ile lat wyglądam. Wracając do wątku miałam dwadzieścia lat kiedy po raz pierwszy zachciałam mieć dziecka. Nie potrzebowałam mężczyzny. Jedynie dziecko było mi potrzebne do pełni szczęścia. Próbowałam z każdym. Nic. Byłam u lekarza, który stwierdził moją bezpłodność. Każdy następny sposób był zły. Modliłam się do Boga, do wielu Bogów, szukałam wiary która pozwoli mi mieć małą dziecinę. Wtedy napotkałam satanistę. Naprowadził nie na szlak, który pozwolił mi mieć to o czym najbardziej w świecie marzyłam: dziecko. Odprawialiśmy czarne msze. Wkońcu stwierdziłam, że muszę przywołać demona. Tak więc zrobiłam. Straciłam przez to palec wskazujący u lewej i prawej ręki.<br />
Spojrzałam na jej dłonie i dopiero wtedy to zauważyłam, pierwszy raz odkąd ja widziałam zauważyłam wadę w jej wyglądzie. Już nie wyglądała tak młodo. Wyglądała jak stara kobieta, która utknęła w młodym ciele.<br />
- Potem okazało się, że jestem w ciązy. Lekarz stwierdził, że płód jest nieżywy. Przepłakałam wiele noc, aż zauważyłam jak się porusza. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu.- kobieta zrobiłą rozmarzoną minę, a potem zmarszczyła brwi.- Tak czy siak, jeden z tych normalniejszych. Kiedy Jensen się rodził umarłam. Wychodząc zniszczył moją macicę do tego stopnia, że do dziś nie mogę siedzieć na rowerze.- zaśmiała się bez krzty wesołości.- Takie pakty są niebezpieczne. Niestety człowiek uczy się po fakcie. Czekam teraz na śmierć, ale będę przy życiu tak długo dopóki Jensen...<br />
- Nie...- szpnełam. Ciarki przechodziły przez moje ciało. Przeprosiłam ją i wybiegłam do toalety. Ledwo dobiegła, a zaczęłam wymiotować. Moja twarz płonęła. Miałam tylko na dzieję, że po drodze nie ubrudziłam białych toaletowych płytek. Opanowałam emocję. Umyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. Oczy i twarz nadal miałam zaczerwienione.<br />
- Za pięć minut powinien już być, dlatego kochanie życzę ci powodzenia. Wierzę, że przeżyjesz. To jego i twoja ostatnia noc w rodzinnym. Pamiętaj człowiek nie może dać sobie sam rady z takimi siłami ciemności...<br />
- Ja nie jestem człowiekiem- stałam pewnie. na czarno białych kafelkach.<br />
- Jednakże jeśli przeżyjesz nie możesz wrócić do domu.<br />
- Co z moim ojcem? Przecież nie jest bezpieczny.<br />
Wzrusza ramionami. Ten gest rozłaszcza mnie i przygnębia.<br />
- Obiecaj, że zrobisz wszystko by był bezpieczny- błagam.<br />
- Nie mogę- odpowiada, a ja czuję jak kolana uginają się pod moim ciężarem.- Idzie- szepcze.<br />
Chwilę później Jensen przychodzi.<br />
Wstaję i trzepię spodnie.<br />
- Cześć- drapię się po głowie- mam nadzieję, że nie jesteś zajęty.<br />
- Dla ciebie zawsze mam czas.<br />
<br />
<br />
Wyszliśmy na dwór. Przez moment było niezręcznie. Dopóki nie zaproponowałam miejsca. Zdziwił się, ale zgodził. Szliśmy tą drogą, co zawsze. Odychałam miarowo. Wyciągnęłam do niego rękę. Złapał ją. Droga była odśnieżona, a my staliśmy pod drzwiami. Spojrzałam w jego oczy. Czarne, wystraszone. To była dla niego nowa sytuacja. Nagle zauważyłam powiązanie w zmianach koloru jego oczu. Czarne- kiedy był przerażony. Szare- kiedy był szczęśliwy. Ale co oznaczały inne barwy jego oczu? Kolejna zagadka, której już nie rozwiążę.<br />
<br />
Miał szeroko otawrte oczy kiedy już przekroczyliśmy bramę kościoła. Nigdy nie widziałam takiego wyrazu twarzy. Zaśmiałam się serdecznie, a mój śmiech rozniósł się echem. Jensen póścił moją rękę i poszedł bliżej. Patrzył na ołtarz rozdziawionymi ustami. Usiadłam do jednej z ławek. Patrzyłam na ołtarz. Nie zwracałam na niego uwagi. Myślami byłam gdzie indziej.<br />
Zostawiłam ich wszystkich. Nikt nie wyjdzie z tego żywym. Ani tata, ani Kasia, ani Jensen. I ja też nie chcę być żywa jeśli nie będę mogła ich już nigdy zobaczyć, tym samym mama też tak więc nie lepiej to wszystko zakończyć?<br />
- Amando...- głos Jensena wyrwał mnie z rozmyśleń. Spojrzałam na niego. Miał zaróżowione policzki i patrzył na mnie zachłannie. Czy to musi się tak skończyć? Czy on musi umrzeć? Jak ktoś tak piękny może być potworem?<br />
- Nauczysz mnie się modlić?- spytał spuszczając wzrok.<br />
To była dla niego nowość.<br />
Jak ktoś tak piękny może być potworem? Czy on musi umrzeć? Czy to musi się tak skończyć?<br />
Pokazałam mu jak się żegnam, a on powtórzył gest. Pocałowałam jego policzek. Pierwszy raz w życiu całowałam w kościele. Ostatni. Klęczeliśmy ze złożonymi rękami do modlitwy. Wyjęłam z kieszeni kartkę. I wtedy zaczęłam:<br />
- <span style="background-color: white; line-height: 17.0667px; text-align: left; white-space: pre-wrap;"><span style="font-family: inherit;">Panie Jezu, staję przed Tobą taki jaki jestem. </span></span><br />
<span style="background-color: white; line-height: 17.0667px; text-align: left; white-space: pre-wrap;"><span style="font-family: inherit;">Przepraszam za moje grzechy, żałuję za nie,
proszą przebacz mi.
W Twoje Imię przebaczam wszystkim
cokolwiek uczynili przeciwko mnie.
Wyrzekam się szatana, złych duchów i ich dzieł.
Oddaję się Tobie Panie Jezu całkowicie teraz i na wieki.
Zapraszam Cię do mojego życia, przyjmuję Cię
jako mojego Pana, Boga i Odkupiciela.
Uzdrów mnie, odmień mnie, wzmocnij
na ciele, duszy i umyśle.
Przybądź Panie Jezu,
osłoń mnie Najdroższą Krwią Twoją
i napełnij Swoim Duchem Świętym.
Kocham Ciebie Panie Jezu. Dzięki Ci składam.
Pragnę podążać za Tobą każdego dnia w moim życiu.
Amen.
Maryjo Matko moja, Królowo Pokoju,
Święty Peregrynie Patronie chorych na raka,
Wszyscy Aniołowie i Święci, proszę przyjdźcie mi ku pomocy.</span></span><br />
<br />
Złożyłam karteczkę. Jensen uważnie na mnie patrzył, a jego oczy miały niebieski kolor. Nie wiedziałam co to oznacza. Miałam wrażenie, że wybrałam złą modlitwę, ale nadchodzą ciężkie czasy. Jeśli Bóg nam nie pomoże, jeśli my sami sobie nie pomożemy to nie mamy szans.<br />
<br />
Nadeszły ciężkie chwile.<br />
<br />
<br />
<br />
(CZĘŚĆ DRUGA)<br />
<br />
<br />
Wyszliśmy wtuleni w siebie. Bliżsi sobie niż kiedykolwiek. Chmury pociemniały. Wyglądały jakby za chwile miało padać.<br />
-Przyszedł- szepcze mi do ucha. Spoglądam na niego i wiem co ma na myśli. Chce mi się płakać, ale powstrzymuję się. Odkąd go poznałam jestem bardziej człowiekiem niż kiedykolwiek.<br />
Patrzę w górę i widzę jak grube krople deszczu opadają na ziemię. Piękna pogoda by umrzeć. Odrazu żałuję swoich słów. To nie będzie tak wyglądać. Nie mam zamiaru teraz umierać.<br />
Ściskam mocniej jego rękę, a drugą zaciskam w pięść.<br />
Ciągnę go w stronę pola, które znajduje się za kościołem.<br />
Przytulam go, ale w tym geście jest więcej miłości niż w jakimkolwiek z naszych pocałunków.<br />
- Zachowaj mnie na zawsze w sercu, obiecaj.- prosi, a ja nie wiem co odpowiedzieć. Dotykam jego piersi w miejscu w którym powinno być serce. Nawet pod kurtką czuję jego umięśnione ciało.<br />
- To nie musi się tak skończyć.- kręce głową.<br />
- Wejdz do Lusterka. A aj je zniszczę. W ten sposób przeżyjesz.<br />
Oczy znów zrobiły się czarne, tym razem napewno nie było to oznaką strachu, tylko dobrego aktorstwa. Już znikł. Cofnęłam się o krok. Nie było nic. A jeśli weszłabym do Lusterka, już bym nie wróciła. On tego chciał nie mogłam więc tego zrobić.<br />
Nie miałam przy sobie nic. Wierzyłam, że Jensen też.<br />
- Panie, pomóż mi- szepnęłam płaczliwym tonem i zamknęłam oczy. Gdy znów je otworzyłam Jensen patrzył na mnie niebieskimi oczami. Wyglądał jak spłoszona sarna. Zaczął biec. Odczekałam chwilę i zachowując bezpieczną odległość pobiegłam za nim.<br />
Pobiegł pod drzewo przy którym wyznał mi prawdę. Palce zaczęły przypominać szpony. Krzyczał, a w zasadzie wrzeszczał. Drapał korę jak dzikie zwierze. Czy wyczuwał moją obecność? Stałam za krzakami. Zaraz zrobi sobie krzywde, myślę. Obgryzłam cały kciuk. Nie zostawię go tak.<br />
- Jensen!- staram się przekrzyczeć go. Bezskutecznie. Podchodzę bliżej. Widzę jak jego łopatki poruszają się na przemian. Dotykam jego ramię i czuję odtrącenie. Ból prawego policzka doskwiera mi najbardziej. Dotykam go i utwierdzam się w przekonaniu, że krwawi. Jens mnie skrzywdził. Obiecał, że tego nie zrobi. Wstaję z ziemi. Jensen zdąrzył się opanować. Nie wygląda już jak ten, którego znałam od miesięcy. Wygląda jak potwór. Stoi spokojnie, pełen dzikiej furii. Gotowy na atak. Rzuca w moją stronę coś drewnianego. Łapię kołek. A więc chce walczyć. Prawie uczciwie. Mam celować w Jensena? Nie mogę.<br />
- Jens. Wiem że tu jesteś odezwij się- wołam- Jensen kocham cię. Wróć- głos załamuje mi się na ostatnim słowie. A pojedyńcza łza okala policzek. Nie mówi nic. Znów ma szpony. A wargi wykrzywia w sadystycznym uśmiechu. Podnoszę się. To nie on. Czy Jensen jest juz stracony? Nie wróci już?<br />
- Wiedz, że nie jestem bezduszny. Masz minutę przewagi. Zrób z nią co chcesz.- patrzy na mnie, a w jego oczach widzę wyzwanie.- Ja na twoim miejscu bym uciekał.- rzuca od niechcenia.<br />
Puls mi przyspiesza. Słyszę mój krótki i płytki oddech. Zaczynam biec przed siebie. Płuca palą mnie żywym ogniem. Odwracam głowę. Jensen idzie normalnym tępem w moją stronę. Usta wykrzywił w sadystycznym uśmieszku. Wygląda przerażająco. Wycieram spocone ręcę o dżinsy. Znów jesteśmy na polu, blisko kościoła. Mam nadzieję, że jest około dziewiątej. W ten sposób ktoś kto szedłby do kościoła mógłby nas zauważyć i przyjść. Najlepiej z pomocą. Trzymałam się tej optymistycznej myśli jak ostatniej deski ratunku. Miałam mokre policzki od łez. Zdusiłam w sobie histeryczny śmiech. Krzyczę gdy jest już blisko.<br />
- Jensen, Jensen...- błagam płaczliwie. Znów biegnę, przewracam się o własne nogi. Uderzam twarzą w zimny śnieg. Boję się. Lepię kulkę ze śniegu i rzucam w Jensena. Posyła mi zdziwione spojrzenie. Na chwilę udało mi się go rozproszyć. Jensen podnosi mnie i rzuca jak szmacianą lalkę. Jego ręcę zamieniają się w pazury. Przed oczami widzę czarne plamy. Wiem, że niedługo stracę przytomność, ale nie mogę. Rozglądam się w nadziei, że kogoś zobaczę.<br />
A wtedy zauważam Go. Każdego, ale jego się tu nie spodziewałam.<br />
<br />
<br />
<br />
Steven trzyma w ręcę drewniany kołek. Ten sam, który rzucił w moją stronę Jensen, nie to już nie jest Jensen. To zwykły potwór. Jeszcze go niezauważył. Nie mam zamiaru mu w tym pomóc. Płaczę i błagam go o litość. Mówię to co chciałby usłyszeć. Łzy są prawdziwe, już opłakuję to co spotka jego ciało.<br />
Potwór wydaje okropny wrzask. To chyba najbardziej ludzki dźwięk jaki wydał odkąd tylko wyszliśmy z kościoła. Oczy mu pociemniały. Widziałam jak całe życie z nich uchodzi. Przez chwilę wydawało mi się, że pod maską szaleńca widziałam mojego Jensena. Tego, który powiedział mi, że mnie kocha. Tego, który był wobec mnie szczery. Tego, który nie chciał mnie zranić.<br />
Nie zraniłeś mnie Jens. To nie byłeś ty.<br />
<div>
<br /></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-79809452109366240822016-01-05T19:15:00.000+01:002016-03-08T16:29:17.094+01:00Rozdział 15. Śmierć<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Od kilku dni wszystkie dziewczyny chodziły zadowolone i rozmawiały o szkolnej dyskotece. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ja swoje problemy zachowywałam wyłącznie dla siebie. No może jeszcze dla Lusterka. Nosiłam je wszędzie ze sobą. Próbowałam powtórzyć scenkę z Brukseli, bezskutecznie. Szkło było twarde. Nie wiedziałam co robię źle.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czas się kończył, upewniały mnie w tym sny. Prawdę mówiąc wszystko co do tej pory się działo to były domysły. Równie dobrze mogłam mieć schizofremie, to miałoby sens. Prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
Milena i Nikola namówiły mnie na szkolną dyskotekę. Nie miałam na to najmniejszej ochoty. Jednak się zgodziłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Założyłam leginsy i czarną bluzkę. Szłam tam dla nich, ale przyznam, że taka odkocznia od rzeczywistości była mi potrzebna. Przez moment byłam jedną z tych siedemnastolatek, które nie mają problemów, które tańczą jakby niczego innego w życiu nie robiły. Co jakiś czas podchodzili do mnie chłopcy prosząc o taniec, peszyły mnie ich proźby. Kolorowe światła padały na salę. Na parkiecie nie było wolnego miejsca. Śpiewaliśmy teksty puszczanych piosenek. Wkońcu poszłam do szatni napić się wody. Otarłam spocone czoło. Odwróciłam się w stronę okna i przez przypadek zobaczyłam to. To czego się obawiałam. Jensen szedł z siekierą. W oczach miał szatański błysk. Oszalał? Nie to nie mógł być on! Mrugnęłam a postać zniknęła pozostała czarna chmura dymu, ta czarna chmura dymu. Już nie miałam ochoty tańczyć. Jensen nazwał ją śmiercią. Czy śmierć za mną chodziła? Mimo woli zadrżałam. Znów spojrzałam za okno, ale jej nie dostrzegłam. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Tu jesteś!- zawołała Nikola.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałabym już wrócić do domu.- wyznałam od razu. Bałam się wrócić sama i bałam się zostać. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz Milena tańczy teraz z Mateuszem... Poczekamy na nią czy wolisz wrócić sama?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możemy poczekać.- odparłam. Jeden taniec zamienił się w dziesięć. Byłam już zniecierpliwiona. Miałam ochotę płakać. Lakier z moich paznokci prawie całkowicie zdrapałam. Gdyby Milena właśnie nie przyszła na pewno zajęłabym się dokładniej paznokciami, za co jej dziękuję.- Idziesz?- zapytałam. Milena wzięła swoją kurtkę i ruszyłyśmy. Pożegnałam się z nimi pod moim domem. Pod drzwiami spojrzałam na nie ostatni raz i zobaczyłam śmierć, tą czarną chmurę. Stała za nimi, one nic nie widziały, nic nie czuły! Chciałam krzyknąć, ale chmura się rozpłynęła... i pojawiła tuż przy mojej twarzy. Zatrzasnęłam drzwi, nareszcie byłam w domu. Bezpiecznym domu, do czasu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powitałam Kasię i tatę. Poszłam do swojego pokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
Byłam ledwo żywa, wyczerpana wszystkimi wydarzeniami. Najgorsze było to, że to dopiero początek. Najgorsze jeszcze przede mną.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zimowe powietrze rozwiewało moje włosy. Chłostały moje policzki zaczerwienione do granic możliwości. Oddech miałam przyspieszony. Tuż za mną deptała śmierć. Przybierała najokromniejsze maski, ale to były tylko maski, powtarzałam sobie. Uciekałam przed siebie, nie miałam szansy uciec, śmierć poruszała się krok za mną. Czasem czułam jej oddech na swojej szyi. Czasem czułam jak łapie mnie za rękę. Wkońcu stanęłam. Skuliłam się w kącie i zaczęłam płakać. Nagle obok mnie pojawił się Jensen pocieszył mnie poczułam się o wiele lepiej. Już miałam zamiar go pocałować, kiedy twarz mu zniknęła. I znów pojawiła się śmierć. Wstałam z krzykiem. Tata i Kasia mnei usłyszeli, bo przybiegli do pokoju. Trzęsłam się przerażona. Moje łóżko było mokre. Wstyd mi było przed nimi. Oboje mnie przytulili i przez najbliższe pół godziny skakali nade mną. Potem gdy grzecznie zaproponowałam im by wyszli nadal na mnie uważali. Napisałam do Jensa. </div>
<div style="text-align: justify;">
Najwyższy czas by wyjaśnić pare spraw.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pięć minut później przyjechał Jensen. Opowiedziałam mu ten i poprzednie sny. Zamknął oczy, a kiedy je otworzył nie zobaczyłam nic, były czarne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tego się spodziewałem. Dłużej tak nie mogę. Amando, kocham cię. Pewnie mnie znienawidzisz, ale nie mogę cię okłamywać. Oboje znamy prawdę. No może ja wiem trochę więcej. To wszystko zabrzmi irracjonalnie. Mój ojciec chce cię zabić.- przecież śmierć... o boże, pomyślałam, ale nie przerywałam mu.- Jego nie da się pokonać. Pytałaś kiedyś jakim jestem demonem. Urodziłem się w człowieczym łonie tylko z twojego powodu. To w okół ciebie biegło całe moje życie. Miałem ciebie zabić- mój żołądek diametralnie się skurczył, przymknęłam czy by powstrzymać łzy. Wiedziałam, że Jensen jest potworem, jednak to bolało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale cię poznałem i nie chcę robić niczego innego niż cię całować. Teraz jesteśmy w niebezpieczeństwie. Został nam niecały miesiąc. Wtedy twoja matka nie będzie bezpieczna. Tym samym ty, Daniel i ja. Daniel mnie nie trawił. Od początku wiedział kim jestem. Obiecałem mu ze nie zrobię ci krzywdy i słowa dotrzymam. </div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-5082923283321381332016-01-01T18:05:00.002+01:002016-03-08T16:41:52.236+01:00Rozdział 14. Wandy<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
Jesień to moja ulubiona pora roku, jest pożegnaniem lata i przygotowaniem się do zimy. Uwielbiam ten moment kiedy kolorowe liście spadają i przyozdabiają świat. Wszystko wydaje się takie magiczne. Uwielbiam jesienny deszcz, świeże powietrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
W takie dni jak dziś w Arce wychodzimy na dwór. Grabimy liście, sprzątamy podwórko. Takie dni uważam za piękne. W Arce czuję się bezpieczna. Tam przeżywam swoje drugie dzieciństwo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Farba już blaknie- westchnęła siostra Marta- Wiosną przydałoby się pomalować dom- przejechała opuszkami palców po ścianie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zajmniemy się tym!- zapewniłam ją. Posprzątaliśmy, a siostra zaprosiła nas do domu na obiad. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ustaliśmy wszyscy wokół stołu, złapaliśmy się za ręce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pobłogosław panie...- siostra Marta zaczęła swoją codzienną modlitwę. Codziennie zmieniali się. Każdy wychowanek znał ją na pamięć. </div>
<div style="text-align: justify;">
Po zjedzonym obiedzie wyszliśmy znów na dwór. Tym razem z piłką. </div>
<div style="text-align: justify;">
Podzieliliśmy się na kilka drużyn. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Podaj Amanda!- krzyczał Kuba.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kopnij ją!- Igor próbował podbiec do mnie. Kopnęłam ją w stronę Alicji, a dopiero po chwili zorientowałam się, że nie jest w mojej drużynie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ami!- Agatka złapała się za głowę.- Byłam wolna...-pokręciła głową. Zmieszałam się i przeczesałam palcami włosy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam!- odkrzyknęłam jej. Biegaliśmy po boisku, co jakiś czas zmienialiśmy drużyny. Osoby siedzące na ławkach gorliwie kibicowały swoim drużynom.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zrobiło mi się słabo, wszystko było zamazane. Poczułam pulsujący ból w skroni. Upadłam, a przerażone głosy dookoła mnie zaczęły się wyciszać. Potem była już tylko ciemność, ale skoro była ciemność to gdzieś musiało być światło, a z nią jasność. Kiedy tylko przeszło mi to przez myśl rozjaśniało raniącą oczy jasnością. Znów byłam w białym pomieszczeniu, w tym samym, w którym znalazłam się w Brukseli (kiedy weszłam do lustra,pomyślałam, to idiotycznie brzmi!)</div>
<div style="text-align: justify;">
Wstałam, przede mną stała Angel.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, ale nie mogłam zwlekać.- usłyszałam jej głos w swojej głowie.- Czas mija. Niedługo trzeba będzie zebrać plony. Syn Śmierci jest bliżej niż ci się wydaje. Musisz na nich uważać, bo kiedy wpadniesz w sidła jednego z nich nie wydostaniesz się żywa. To potężne demony. Zajrzyj do kieszeni swoich spodni.- odruchowo wsadziłam ręce do nieistniejących kieszeni. Dziś miałam na sobie leginsy.- Znajć wandy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Znów zrobiło mi się słabo, obraz powoli się zamazywał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to jest?- spytałam. Przed oczami pojawiły mi się ciemne sylwetki. Moja skroń zaczęła pulsować bólem. Świat nabierał barw. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Amando, nic ci nie jest?- Kuba kucał nade mną. Dookoła zauważyła kilkanaście głów, również siostry Marty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszystko w porządku? Pomóc Ci wstać?- Gabryś pomógł mi wstać. Po paru minutach poczułam się lepiej. Wanty, przeszło mi przez myśl. Co to było? Nie to było wandy; przez d, nie t. Co to było? Jeszcze nie wiedziałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wieczorem przyjechała Zosia. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej. Słyszałam co się stało.- zmarszczyła brwi w niby zamyśleniu i pocałowała mnie w policzek. Przez chwile milczała, zastanawiając się czy mi coś powiedzieć. Otworzyła usta, ale potem je zamknęła nie wydając żadnego dźwięku. Poszłyśmy do mojego pokoju, dopiero wtedy to powiedziała:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jensen jest w szpitalu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystko przyspieszyło. Złapałam Zosię za ramiona i nią potrząsnęłam. Wybiegłam z domu nie czekając na nikogo. Zatrzymałam się jedynie by założyć buty i zabrać ze sobą kurtkę. Przez głową przebiegały mi złe myśli. Co jeśli nie wyczują jego pulsu? Jaki miał wypadek? Potrącił go samochód? Ktoś chciał go skrzywdzić?</div>
<div style="text-align: justify;">
Po piętnastu minutach biegu znalazłam się pod szpitalem. Kolejne dziesięć minut zajęło mi dostanie się do Jensena.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic ci nie jest?- spytałam w drzwiach. Wyglądał dobrze, za dobrze.- Jensen?- spytałam. Spojrzał na mnie. Wyglądał na zażenowanego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Amanda.- dźwigną się na do pozycji siedzącej.- Co tu robisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Pytanie wydało mi się absurdalne, ale je zignorowałam. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie powinieneś tu być.- szepnęłam poszukując jego ręki.- Jak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mój ojciec...- Jensen się zawahał i spuścił wzrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale teraz nic ci nie jest? Kiedy cie wypuszczą?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jutro. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Następnego dnia kiedy Jensen wychodził zaprosiłam go do siebie. Zjedliśmy razem śniadanie. Poszliśmy do mnie do pokoju. Jensen spojrzał przez okno. Co jakiś czas jechały samochody. Jensen dotknął szyby. Wyglądał jakby za czymś tęsknił. Był piękny, po prostu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Amando. Nie myśl o mnie źle.- spojrzał na mnie swoimi szarymi oczami, przez moment były przerażająco czarne. Wydawałoby się, że nie było tam nic. Amanda udałaby, że to zwykłe przywidzenie, gdyby nie to co powiedział jej Jensen. Pół demon i pół anioł są parą, to brzmi tak niewiarygodnie! Ale tak wygląda prawda, a przynajmniej jej zalążek. Chciałabym zobaczyć świat jego oczami. Nie rozumiałam jakim cudem ich barwa tak się zmieniała. Od czego to było uzależnione?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy nie byłem zakochany, poważnie. Jesteś pierwszą dziewczyną w moim życiu. Zależy mi na tobie. Dlatego to mówię. Jesteś... jesteśmy w niebezpieczeństwie.- poczułam wzrost temperatury. Czy on wiedział?- Oon... to trudne do wysłowienia się Amando. Eh... Po prostu musimy na siebie uważać. Niedługo przyjdzie nam uciekać. Zrobisz to ze mną?- spytał. Na myśl przyszły mi wydarzenia z ostatnich dwóch tygodni. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jestem pół aniołem. Jensen pół demonem. Moja mama zawarła jakiś pakt z diabłem. Moje sny nie były snami. W każdym z nich powinnam szukać jakiejś podpowiedzi. Lusterko Światła leżało spokojnie na dnie mojej szafy, pod stertą toreb. Te dziwne słowo wandy. Co to było? Czy uchroniłoby mnie przed śmiercią? Na samą myśl po moich plecach przeszedł dreszcz. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-85022021565048718572015-12-27T10:02:00.000+01:002016-03-08T16:27:33.485+01:00Rozdział 13. Anioły i Demony<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz co oznacza twoje imię?- spytał wesoło, a ja przecząco pokręciłam głową- Amanda to "ta która powinna być kochana". Kobieta godna miłości. Czy ty jesteś godna mojej miłości?- spytał przybliżając swój nos do mojego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście, że jestem!- uśmiechnęłam się, a on przybliżył się jeszcze bardziej i szepnął w moje usta:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Udowodnij- złączyliśmy usta i nie było nic oprócz nas. Jensen był moim pierwszym chłopakiem. Był najważniejszą osobą w moim życiu. Gdyby nie on płakałabym, uczyła się i chodziła przygnębiona. Potrafił poprawić mi humor. Spojrzałam mu głęboko w oczy, tak jak on patrzył na mnie. Zawsze wierzyłam, że oczy są oknami duszy. Jeśli tak rzeczywiście było to jego dusza była dla mnie zamknięta. Zasmuciła mnie ta myśl. Tym bardziej kiedy widziałam ciepło jego oczu. Nie zależnie od mimiki twarzy miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa. Wtuliłam się w jego pierś, by nie musieć patrzeć w te tajemnicze oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wierzysz w anioły?- spytałam nagle. Od kilku dni potrafiłam myśleć tylko o tym. Jensen zamyślił się a potem odpowiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak- po chwili dodał- Ty jesteś moim aniołem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez moment wydawało mi się, że on zna prawdę, jednak to było niemożliwe.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie żartuj tak!- zaśmiałam się. Mój chłopak musnął moje czoło wargami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie żartuję. Wierzysz w demony?- jego pytanie zdziwiło mnie. Zmarszczyłam czoło. Chwilę zwlekałam z odpowiedzią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba tak, nigdy się nad tym nie zastanawiałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Opowiedzieć ci pewną legendę. Wszystko działo się jeszcze przed powstaniem świata. Panował haos, wtedy Bóg stworzył Ziemie. Demon błąkały się po wszechświecie, aż znalazły Ziemie. Zainteresował się nią, chciał jednak poznać resztę świata. Tak więc podzielił się na pół; jeden został, a drugi błąkał się dalej. Ten który został poznał jej wszystkie sekrety. Zwiedził każdy zakamarek. Na początku Demon był czarną chmurą- Przypomniał mi się sen, a nieprzyjemny dreszcz przebiegł po plecach.- po wygnaniu Adama i Ewy przeistoczył się w bardziej ludzką postać. Nie był już chmurą, przyjął ciało czarnego pół człowieka pół barana. Szkoda Demonowi było porzucać swoją starą postać, więc podzielił się na pół. Jego postać nazywamy Śmiercią. Demon był dumny ze swojego dzieła i zaczął się rozmnażać- uniosłam pytająco brew, a Jensen zaśmiał się.- Nie tak jak ludzie, przynajmniej nie ten pierwszy. Rozprzestrzenił się na całej planecie. Demon był potężny. On mógł dotknąć cie, ale ty jego nie. Demon, ten pierwotny nie był zły. Był okrutny, mroczny, bezlitosny, ale dotrzymywał słowa. Wiem jak to brzmi, musiałabyś go spotkać, żeby zrozumieć...</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty się z nim spotkałeś?- spytałam, na co on zarumienił się lekko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie przerywaj mi!- zaśmiał się.- Próbuję ci powiedzieć coś ważnego! Zgubiłem wątek.- zamyślił się.- Ach... Nie był zły. Jego dzieci tak. To były prawdziwe potwory, jednak już nie takie potężne. Były bardziej cielesne. One zaczęły interesować się ludźmi, niektóre nawet rozmnożyły się z ludźmi. Taa... one miały jeszcze mniej mocy. Byli tymi najsłabszymi. Demony żyły swoim życiem, może i by zaczęły rządzić Ziemią, ale wtedy na Ziemie przybył Anioł Gabriel. Stoczył demony pod ziemie, tylko najsłabsze, te nieszkodliwe i Demona zostawił. Demony stoczone poznały Lucyfera i zawarły z nim pakt. Demon był zawiedziony i wyruszył w poszukiwaniu swojego drugiego brata. Śmierć została na Ziemi i obiecała, że nie będzie zabijać ludzi, tylko pomoże ich duszom dostać się do nieba albo piekła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czekaj, a co z tymi najsłabszymi demonami? Co z nimi stało się po śmierci?- opuszkami palców przejechałam po jego klatce piersiowej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie miały duszy, więc nie mogły się dostać do nieba. Jeśli demon przed śmiercią był szczęśliwy znikał. Jeśli nie, wtedy nawiedzał miejsce swojego największego cierpienia. Wracając do historii. Demony zesłane podziemie były niezadowolone, Lucyfer to wykorzystał namówił je do buntu przeciw Aniołom, chciał napaść na samego Boga i zająć jego miejsce. Wiara dała im siły. Lucyfer był dobrym mówcą, przekonał ich wszystkich o słuszności swoich idei. Demony pokonały bramę jaką zrobił dla nich Gabriell i wyszły na ziemie. Anioły zeszły z nieba. To był chyba ich największy błąd. Wielu z nich powyrywano skrzydła, w ten sposób nie mogły wrócić do nieba. Tylko paru Aniołów zostało do obrony Królestwa Bożego. Demony ich pokonały, a kiedy były już u bram zobaczyły Jasność. W ten sposób świeci mało rzeczy, na przykład serca dobrych osób, aniołów, a i Niebo. Demony oślepiła jasność, dotąd żyły w ciemności. Kiedy poznały jasność chciały w niej pozostać. Bóg jednak nie dał im tej możliwości, zesłał wszystkich do piekła, już nie mogły uciec. Demony do dziś odczuwają karę. Najbardziej cierpią ci którzy zobaczyli Niebo.- Spojrzał głęboko w moje oczy, patrzył na mnie poważnie. Przez moment milczeliśmy. Pierwsza przerwałam ciszę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wierzysz w Boga?- przez te cztery miesiące naszej znajomości nigdy nie pytałam go o to.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zdaje sobie sprawę, że istnieje, ale nie wierzę.- Przyglądał mi się badawczo, sam zdawał sobie sprawę z mojej wiary. Jensenowi mogłam powiedzieć wszystko, dlatego zaryzykowałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Muszę ci coś powiedzieć- zaczęłam niepewnie.- Pewnie mi nie uwierzysz i wyśmiejesz...- zagryzłam wargę, spuściłam wzrok i co miała teraz powiedzieć? "Jensen jestem pół aniołem, wiem brzmi to głupio, ale serio tak jest. Powiedziała mi to nocą mój Angel z lusterka, to znaczy nie jestem pewna czy to nie był sen, ale chwilę wcześniej ty pisałeś do mnie SMS'a. Wierzysz mi?" To brzmiało idiotycznie. Zamilkłam żałując, że podjęłam się tematu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się stało Ami? Dokończ, nie będę się przecież śmiać- uśmiechnął się i podniósł mój pod brudek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem...- dlaczego to tak trudno powiedzieć?- czymś na kształt...- raz kozie śmierć!- anioła?- słowa zabrzmiały jak pytanie. Spojrzałam na Jensena, nie śmiał się; po jego ustach błąkał się beztroski uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Domyślałem się, masz w sobie coś z Anioła- nie przerywając kontaktu wzrokowego odszukał moją rękę</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie żartuj!- mruknęłam</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie żartuję. Wiesz ja też mogę ci coś powiedzieć, tylko się nie wystrasz, proszę. Ty jesteś pół aniołem, a ja pół demonem. Naprawdę. Skoro mówimy sobie prawdę to dodam, że legenda, którą ci opowiedziałem była prawdziwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś jednym z tych najsłabszych demonów?- spytałam cicho i zarumieniłam się, kiedy posłał mi ironiczne spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie.- zakończył temat. W jeden wieczór dowiedziałam się tak wiele. Leżeliśmy pod drzewem i patrzyliśmy na zachód słońca. Nie była do końca pewna, czy Jensen nie żartował. Nie chciałam być namolną i wypytywać go. Nie dzisiaj. Nagle podniósł się i pomógł mi wstać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pokazać ci coś?- zapytał. Kiwnęłam głową. Podniósł prawą dłoń. Jego palec wskazujący w jednej chwili przeobraził się w pazur. Skojarzył mi się z jastrzębiem. Przyłożył go do kory drzewa. Wyrył pazurem pierwsze liter naszych imion i otoczył sercem. Lewą ręką odszukał moją dłoń i je złączyliśmy. Położyłam głowę na jego ramieniu, pazur przeobrażał się w normalny palec.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba czas już wracać- westchnął. Przytaknęłam i wsiedliśmy do samochodu. Patrzyłam przez wsteczne lusterko na drzewo za nami, póki nie znikło z widnokręgu. Dotknęłam ramienia Jensena, był spięty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś nie tak?- spytałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszystko w porządku- rozluźnił się, ale ja wiedziałam, że to tylko pozory.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jensen, mi możesz powiedzieć wszystko- ścisnęłam w pocieszającym geście jego ramię. Kiwnął głową, ale nadal milczał. Kiedy podjeżdżaliśmy pod mój dom przerwał ciszę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uważaj na siebie, jesteś w niebezpieczeństwie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przy tobie jestem bezpieczna- nieprzyjemny dreszcz przebiegł po moich plecach, Jensen wyglądał na smutnego. Złapałam go za rękę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałbym, aby tak było w rzeczywistości.- pocałował mnie na pożegnanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
W domu nie było nikogo. Na lodówce tata zostawił kartkę z wiadomością, że poszedł z Kasią do kina, miałam na niego nie czekać. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać do Zosi, w połowie zaprzestałam. Miałam ochotę spędzić ten wieczór sama. Zbyt dużo przeżyła w krótkim czasie, musiałam to przemyśleć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jensen otworzył przede mną tą część swojej duszy, o której nie miałam pojęcia. Nie wiedziałam jeszcze czy zrobił to słusznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Prawda mojego życia zaczęła się rozjaśniać. Nie byłam tylko pewna czy wszystko dzieje się naprawdę.</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-73122542966311787432015-12-17T15:48:00.001+01:002016-03-08T16:41:06.210+01:00Rozdział 12. Amelka<div style="text-align: justify;">
Do biblioteki szkolnej przyszły nowe książki. To oznacza, że mam co czytać i mniej czasu. Co to oznacza dla Was (o ile ktoś to czyta)? Prawdopodobnie to ostatni post przed świętami. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tak więc <i><b>Wesołych Świąt! </b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Szczerze przyznam, że King miał na mnie mały wpływ podczas pisanie tego rozdziału (przy okazji wymyśliłam nowy pomysł na opowiadanie, to dopiero zalążek pomysłu, pewnie gdy skończę te zajmę się nim dokładniej). Amanda, podobnie jak ja, ma żałobę.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wróciliśmy już z wycieczki, a ja byłam jak odmieniona, nawet tata to zauważył. Zaczęłam widzieć świat innymi oczami. Już nic nie miało być takie jak przedtem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy wróciliśmy w niedziele wieczorem do domu. Zasnęłam głębokim snem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czułam czyjąś obecność. Nie wiedziałam kto lub co mnie obserwuje, w pokoju było zbyt ciemno. Słyszałam jedynie swój równy oddech. Na swojej prawej ręce poczułam coś ciepłego, mokrego i obślizłego. Jakby... język? Mój puls jednoznacznie przyśpieszył. Dotknęłam wierzchu ręki, pokrywała go jakaś lepka substancja. Nie wiedziałam gdzie jestem. Głębi pokoju ktoś wydał dziwny gardłowy dźwięk, coś pomiędzy warknięciem, a krzykiem wściekłości. Stałam sparaliżowana strachem. Prędzej czy później to coś mnie dopadnie, musiałam się wydostać. Wyciągnęłam ręce przed siebie i próbując namacać przestrzeń sunęłam do przodu. Coś świsnęło koło mojego ucha, to coś rzuciło czymś we mnie. Zadrżałam i przerażona ruszyłam przed siebie. W pewnym momencie poczułam się jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody, zadrżałam. Na plecach poczułam jakby ktoś mokrymi rękami drapał mnie. Tylko to nie do końca było drapanie, wbijał swoje pazury w moje plecy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Auu!- jęknęłam. Odwróciłam się przodem i próbowałam to odepchnąć. Moje ręce nie spotkały żadnego ciała na przeszkodzie, znów poczułam coś zimnego. Zrozpaczona rzuciłam się na ścianę i szukałam włącznika światła. Coraz rozpaczliwiej szukałam go kiedy poczułam oddech na swojej szyi. Zaczęłam płakać, a wtedy wyczułam włącznika światła. <i>Pstryk!</i> Zagryzłam wargę i zamknęłam oczy w obawie przed tym co wcześniej chciało mnie zaatakować. Kiedy po paru minutach nic się nie stało powoli zaczęłam otwierać oczy, ale nic nie zobaczyłam. Powietrze zrobiło się gęste i gorące, a może tylko mi się takie wydawało. Byłam w moim pokoju. Lustra były zasłonięte czarną pościelą, okna również. Na biurku zwykle czystym i poukładanym teraz walały się pożółkłe kartki. Podeszłam do biurka nadal drżąca z emocji. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>DROGA ANASTAZJO* MASZ JESZCZE CZAS NA ZMIANĘ PLANÓW</div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>DOPÓKI TWOJE DZIECKO SIĘ JESZCZE NIE URODZIŁO</div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>MOŻESZ JESZCZE WRÓCIĆ</div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>TĘSKNIMY</div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>M.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Autor listu podkreślał słowo jeszcze. Widocznie było bardzo ważne inne kartki były listami lub wycinkami z gazet, wzięłam co dłuższe z nich i schowałam do tylnej kieszeni moich spodni. Wyszłam z pokoju. Gdy tylko otworzyłam drzwi jakaś ciemna postać przebiegła pod moimi nogami, kwiczało... wystraszone? Ciszę przerywało jedynie tykanie zegara, przypominające bicie serca. Jakby odmierzało puls domu. Uważnie rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś wybiegającego normom. Wszystko było w porządku, jedynie szafa na kurtki była trochę niedomknięta. Ruszyłam w stronę wyjścia, ale wtedy ktoś zaklaskał. Wydawałoby się, że nawet zegar na chwile stanął. Powoli odwróciłam się, choć wiedziałam kto tam stoi. Byłam pewna, że Jensen albo mama tam stoją, dlatego gdy się odwróciłam i żadnego z nich tam nie było otworzyłam lekko buzię. W miejscu, w którym mogłabym się ich spodziewać stała, nie... <i>unosiła</i> się czarna jak atrament chmura dymu. Pionowo ustawiona sunęła w moim kierunku, co chwile zamieniając się w osoby dla mnie ważne. </div>
<div style="text-align: justify;">
Próbowałam otworzyć drzwi, okazały się jednak zamknięte. Jedną ręką szarpałam za klamkę, drugą szukałam w kieszeniach kluczyka. Potwór się zbliżał, tym razem w postaci ojca. Klaskał powoli jakby gratulował mi czegoś, chociażby tego, że jeszcze żyję. Nie miałam klucza, a te coś, znów w postaci czarnej chmury sunęło w moją stronę, kiedy był wystarczająco blisko zmienił się w Stevena i zaczął mnie podduszać. Płakałam wystraszona, wtedy zabrakło mi tchu. Straszna ciemność mnie ogarnęła, dalej spałam już bez snów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tydzień minął mi szybko i nastała sobota, a skoro już dawno nie byłam w Arce tam się wybrałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jasnoniebieski dom z białym dachem wyróżniał się na tle innych domów, był od nich większy i wyglądał o wiele przyjaźniej. Zapraszał do wejścia. Na podwórku sierocińca nikogo nie było z powodu szarej pogody i mnóstwa kałuż. Kiedy weszłam do środka nie powitał mnie radosny gwar.Wszyscy byli smutni, niektóre dzieci popłakiwały, inne przytulały się ze smutnymi minami. Atmosfera przygnębienia była wyczuwalna właściwie od początku. Siostra Marta podeszła do mnie i przytuliła</div>
<div style="text-align: justify;">
- Amando, kochana- powiedziała tonem matki, która właśnie straciła dziecko- Amelia... ona nie żyje...- rozpłakała się- była taka dobra, taka młoda- spazm zawładnął jej ciałem- Niech Pan Bóg trzyma ją w swojej opiece...- odsunęła się ode mnie, opuściła głowę i potarła nosem. Płakałam nie wydając z siebie najmniejszego dźwięku. Położyłam rękę na sercu i zrobiłam minę wyrażającą mój najgłębszy żal. Siostra Marta opowiedziała mi, że Amelka kiedy pojechałam na wycieczkę wyszła na dwór z balonem. Marlena widziała wszystko z okna. Dziewczynce uciekł balon i pobiegła za nim. Wpadła pod samochód jechał zbyt szybko. Nie miała szans. Zginęła na miejscu. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Teraz nad Arką stoją szare chmury, ale to minie, kiedyś znów musi wzejść słońce- zaszlochała</div>
<div style="text-align: justify;">
Cały dzień dziewczynki płakały, chłopcy byli milczący, ale to milczenie było głośniejsze od krzyku, nad wyraz wymowne. </div>
<div style="text-align: justify;">
Natalia i Marlena rozmawiały o snach, które je ostatnio nawiedzają.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciągle śni mi się Amelia. Wtedy... w dzień wypadku pytała się czy się z nią pobawię... a ja? Ja jej kazałam sobie pójść- zaszlochała Marlena, a Natalia pokiwała do niej smutno głową.- Co noc śni mi się ten dzień. Mogłam postąpić inaczej... Wtedy by żyła!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Marlena przestań! Nie sugeruj się snami! One pokazują tylko nasze najskrytsze lęki, czasem marzenia, nic nie mogłaś zrobić. Może Bóg chciał, żeby umarła?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niee! Nawet tak nie mów!- zawyła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dzień był przykry. Wróciłam do domu i opowiedziałam tacie o tej nagłej stracie. Amelka była ulubieńcem każdego kto ją znał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez następny miesiąc chodziłam ubrana na czarno. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pogrzeb odbył się w niedzielę. Pogoda pasowała do nastroju zebranych. Padał deszcz. Rytmem spadających kropel wyznaczał tępo naszej drogi do kościoła. Przypomniała mi się pewna piosenka. Idealnie pasowała do chwili. Płakałam jak jeszcze nigdy. W myślach śpiewałam tekst piosenki, była dla mnie modlitwą. Modlitwą za Amelie.</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Take me to church</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>I'll worship like a dog at the shrine of your lies</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>I'll tell you my sins so you can sharpen your knife</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>Offer me that deathless death</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>Good God, let me give you my life</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tata i co starsi wychowankowie Siostry Marty nieśli trumne. Po mszy poszłam na jej grób.</div>
<div style="text-align: justify;">
Większość osób już sobie poszła. Zostałam sama. Śpiewałam cicho Ameli:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span><i>My lover's got humour</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>She's the giggle at a funeral</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>Knows everybody's disapproval</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>I should've worshipped her sooner</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>If the heavens ever did speak</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>She is the last true mouthpiece</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>Every Sunday's getting more bleak</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>A fresh poison each week</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Zabierzcie mnie do kościoła- załkałam, a ostatnia łza spłynęła po moim policzku. Uklękłam i pogłaskałam delikatni dłonią marmur grobu. -Śpij słodko kochanie...- Wstałam i odeszłam nie odwracając się. Ledwo się trzymałam. Kiedy wyszłam Jensen na mnie czekał. Bez powiedzenia objął mnie w pasie, położyłam głowę na jego ramieniu. Potrzebowałam bliskości.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
* Mama Amandy ma na imię Anastazja.</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-84714018923253525502015-12-13T17:50:00.000+01:002016-03-08T16:40:48.863+01:00Rozdzial 11. Lusterko Światła<div style="text-align: justify;">
Próbne egzaminy już za mną, nie było źle. Gorzej będzie miała Amanda gdy stanie twarzą w twarz z całą prawdą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie ominęło mnie i Stevena kazanie pani Ruszczyk. Opiekunka widocznie miała nam za złe opuszczenie grupy, ale jeszcze bardziej wstyd jej było, że od razu nie zauważyła naszej nieobecności. Przez następne dni patrzyła na nas podejrzliwie, jakbyśmy planowali kolejną ucieczkę, tym razem poważniejszą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Od czasu powrotu do hotelu Steven nie odzywał się do mnie, jedynie patrzył na mnie intensywnym wzrokiem pełnym wyrzutu. Trzymał między nami dystans, nie tylko psychiczny, ale również fizyczny. Nie mogłam za bardzo się do niego zbliżyć, ani odzywać, uciekał ode mnie jak nieoswojony lis.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wieczorem kiedy wróciłyśmy z kolacji do pokoju opowiedziałam dziewczynom o lusterku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I co, dała ci je od tak?- Milena zrobiła wielkie oczy, a ja pokiwałam głową</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie znasz ani <i>trochę</i> francuskiego? Jakim cudem?- Nikola spojrzała na mnie niedowierzającym tonem, już wiedziałam, że zrobiłam błąd opowiadając im o tym, musiałam jakoś wyjść z tej sytuacji, bo uznają mnie albo za jakąś kłamczuchę, albo wariatkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz no nie do końca, więcej rozumiem niż umiem powiedzieć. W sumie powiedziałam do niej tylko dzień dobry, tak i dziękuję. Wielkie oczy dziewczyn zmalały, historia wydawała się im bardziej prawdopodobna. I nie jestem pewna do tego co mówiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Potem zeszłyśmy z tematu na bardziej błahe sprawy, a około dwudziestej drugiej położyłyśmy się spać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niesamowita ciemność ogarnęła nie tyle moje oczy, jak serce. Wstałam z łóżka i poszłam na korytarz gdzie czekał na mnie... Jensen. Niesamowicie przystojny, niesamowicie idealny. Byłam jak w transie, podeszłam do niego dotykając opuszkami jego twarzy nie przerwanie patrząc mu w oczy. Tęskniłem, wyznał bez użycia słów. Poczułam ukucie bólu, był tak blisko, a jednocześnie daleko. Był dla mnie nieosiągalny. Zaczął całować moją szyję, wpił się w nią tak mocno, że zakręciło mi się w głowie, na szczęście oparta byłam o ścianę. Jensen zrobił mi zapewne mocną malinkę. Odsunął się ode mnie i nagle usłyszeliśmy specyficzny odgłos otwieranej windy. Wyszedł z niej bliźniaczy Jensen kulejący na lewą nogę. Dopiero teraz dostrzegłam, że mój chłopak ma podbite oko. Uśmiechnął się przepraszająco i kazał uciekać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poczekaj Amiś!- wołał kulejący Jensen, potem zwrócił się do swojego sobowtóra- Czekaj! A ty co tu robisz? Miałeś zostać w domu- zaśmiał się bez krzty wesołości głos Jensena. Nie usłyszałam odpowiedzi, widocznie głos w myślach mógł być kierowany tylko do jednej osoby- No dobrze, masz szczęście Amiś! Wrócę kiedy indziej, masz szczęście, że On tu jest. Do zobaczenia!- jego odgłos dochodził z daleka, tak bardzo daleka, że podniosłam się wyczerpana. Przez moment miałam wrażenie, że widzę twarz w ciemnościach, ale po zapaleniu lampki upewniłam się, że to tylko złudzenie. Dotknęłam swojej szyi i wyczułam miejsce, które Jensen całował.</div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon wskazywał za pięć trzecią. Dostałam smsa od Jensena</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Śniłaś mi się</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i> Ty mi też</i></div>
<div style="text-align: justify;">
odpisałam zdziwiona.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przyświecając sobie telefonem zaczęłam szukać lusterka. Nie musiałam długo szukać, leżało na stoliku przy łóżku. Uważniej mu się przyjrzałam. Odłożyłam telefon i leżąc na łóżku zaczęłam się bawić lusterkiem. Nagle w ciemności z lusterka odbiło się światło. Zdziwiona spojrzałam w stronę okna, były zasłonięte tak, że światło nie mogło się przez nie odbić, zresztą był środek nocy. Przyjrzałam się dokładniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lustereczko, lustereczko powiedz przecie kto jest najpiękniejszy w świecie- wyrecytowałam szeptem i spojrzałam na swoje odbicie. Byłam widoczna jak za dnia. Widziałam swoją twarz z najdrobniejszymi szczegółami. Lekko kręcone potargane włosy opadały na moje ramiona. Odchyliłam szyję i odsłoniłam miejsce, które wydawałoby się tak niedawno całował Jenesen. Miałam malinkę. Ciekawe, pomyślałam. To nie mogło być zwykłe lusterko. Opuszkami palców dotknęłam powierzchni lusterka, poczułam się jakbym zakłócała spokojną wodę. Wsadziłam głębiej palce, to było tak jakbym wkładała je do lodowatej wody. Cofnęłam dłoń, a powierzchnia lusterka zafalowała. Moje usta zrobiły się na kształt litery O. Poczułam, że muszę dostać się do środka lusterka, to było jak z francuskim, nie znałam języka, a jednak zrozumiałam co do mnie się mówi. Położyłam je na ziemi i wsadziłam jedną bosą stopę, jakbym wsadzała ją do lodowatej wody, moje mięśnie się odprężyły. Nie wyczułam niczego pod stopą. Przez moment zastanawiałam się co się stanie jeśli nie przejdę przez lusterko. Mogłam utknąć. Przymknęła zmęczone oczy i włożyłam drugą nogę. Momentalnie poczułam jak odprężający chłód przeszywa moje ciało, zaczęłam spadać. Miałam wrażenie, że to nigdy się nie skończy, powoli otworzyłam najpierw lewe, potem prawe oko. Wszędzie było jasno. Wtedy przestałam spadać; obok mnie pojawiła się śliczna blond włosa dziewczyna. Miała delikatne rysy twarzy i poste blond włosy. Na sobie miała białą szatę, która ładnie komponowała się z jej bladą cerą. Patrzyłam na nią zaciekawiona, wtedy uśmiechnęła się i zaczęła do mnie mówić, tak jakby. Poruszała ustami, ale głos nie wydobywał się nich, tylko z wnętrza mojej głowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Witaj Amando, czekałam na ciebie- przez całe życie słyszała ten głos, jednak była pewna, że należy do niej samej. To ona tłumaczyła jej francuski, radziła wejść do lusterka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kim jesteś?- spytałam pewna, że mój głos będzie słyszalny w jej czaszce; głuche echo powiodło po całym tym (?pomieszczeniu?)</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem twoim Angel. Skoro tu przyszłaś znaczy, że chcesz poznać prawdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale gdzie my jesteśmy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niektórzy mówią, że to niebyt, inni że czyściec, jeszcze inni uważają, że to miejsce jest naszym sercem. Nazywamy to miejsce Światłem. Wiesz kim jesteś?- spytała, a ja pokręciłam głową. Przekręciła lekko głowę i przyjrzała mi się z zainteresowaniem- Daj mi chwilę- i nie oczekując zmieniła miejsce. Usiadłyśmy na białych krzesłach, a między nami był okrągły biały stolik. Angel nalała nam herbaty do białych kubków.- Nic nie wiesz o swoim istnieniu?- spytała, a ja przecież coś wiedziałam mieszkałam z ojcem, moja matka nie żyła; pokręciła ze smutną miną głową- Nie o tym mówiłam. Twoja matka była aniołem. Nie wiodło jej się najlepiej w niebie. Była opiekunką twojego ojca. Daniel od początku jej się spodobał. To nie była miłość jaką darzymy swoich podopiecznych, to było coś więcej. Nikomu się to nie podobało. Anastazja pewnego dnia spadła, potknęła się i spadła na ziemie. Daniel ją zobaczył i pomógł podnieść jej się z ziemi. Miał wtedy osiemnaście lat. Twoja mama na tyle wyglądała. Spędzili razem dzień, nie to nie był zwykły dzień, zawsze opisywała go jako najlepszy w jej życiu. Chciała wrócić na ziemie, by zobaczyć się z nim jeszcze raz. Tylko nie miała jak. Wtedy pełna najróżniejszych emocji poszła do Lucyfera. Samo spotkanie z nim mogło sprawić by anioł zastał upadłym. Twoja mam zawarła z nim pakt na mocy którego miała piętnaście lat życia. Kiedy zostały jej dwa lata uciekła, szukała schronienia przed Nim. Co z tego wszystkiego On miał? Miał dostać ją, jej ciało, krew i skrzydła. Krew aniołów jest bardzo cenna. Może dać nieśmiertelność, ocalić przed śmiercią, można z niej przepowiadać przyszłość. Schowała się w Świetle, ale teraz była pół aniołem, nie dawało jej to całkowitego schronienia. Prawdziwym jej ratunkiem jesteś ty Amando. Płynie w tobie krew anioła i człowieka. Płynie w tobie jej krew. Jedynym jej ratunkiem jest powrót do nieba, ale nie może tam wrócić jako pół człowiek, bo żaden człowiek nie może zobaczyć jak wyglądają bramy aniołów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ty też jesteś w niebezpieczeństwie. Jak sama zresztą wiesz poluje na ciebie śmierć. Nie bez powodu. Dopóki ty żyjesz żyje i twoja matka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale co ja mam zrobić? Gdzie jest mama?- spojrzałam na nią wyczekująco, a moją głowę znów wypełnił jej głos.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie dać się zabić. Nie wiem gdzie jest twoja matka, kiedy będzie gotowa da Ci znać. Na świecie jest mnóstwo lusterek światła, tylko ludzie z czystym sercem potrafią z niego korzystać. Ty już to potrafisz, a jako pół anioł zawsze masz czyste serce.- Dotknęła mojego policzka- jesteś już zmęczona, wróć do łóżka- miała kojący głos. Niedaleko mojego krzesełka zobaczyłam czarną dziurę- wejdź najpierw głową- poradziła. Usiadłam na kolanach i wsadziłam głowę do dziury. Wpadłam do środka i znalazłam się na podłodze w pokoju. Schowałam lusterko pod poduszkę, byłam pewna, że jest cenne. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam od razu po tym jak zamknęłam oczy.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-35290361610655303562015-12-07T16:56:00.001+01:002016-03-08T16:40:29.410+01:00Rozdzial 10. Brussels City<div style="text-align: justify;">
Hejka! Rozdział napisałam szybciej niż przypuszczałam. Tak więc wstawiam. Od jutra czekają na mnie egzaminy próbne. Życzcie mi powodzenia!</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie znam francuskiego, a do pisania tego rozdziału trochę się nim posłużyłam, mam nadzieję, że tłumacz google dobrze poradził sobie z tym zadaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już zaczyna się jakaś akcja, o co chodzi z tym lustrem, dowiecie się w następnym rozdziale!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nigdy nie byłam w Brukseli, a właśnie ona mi się śniła przeddzień wyjazdu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szłam wąską uliczką, wszędzie było pełno ludzi. Sklepikarze płynnie mówiący w języku francuskim próbowali wcisnąć mi jakieś drobiazgi, ale mnie nie interesował żaden z nich, chociaż sikający chłopiec czy atonium wyglądały bardzo interesująco nawet na nie nie patrzyłam i szłam przed siebie. W końcu dotarłam do miejsca docelowego, małego sklepiku z rupieciami. Różne drobiazgi, naszyjniki, medaliony widniały za oknem. Weszłam do środka i od razu zauważyłam to po co przyszłam. Średniej wielkości lusterko z czarną rączką i obramowaniem, wyglądało zwyczajnie i łatwo można było je przeoczyć. Podeszłam do kasjerki, która okazała się moją mamą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobry wybór- pokiwała z uznaniem głową i mrugnęła do mnie, uśmiechnęłam się i grzecznie ją pożegnałam. Nie miałam pojęcia po co mi te lusterko, to była podpowiedz mamy. Obejrzałam się i starałam zapamiętać jak najlepiej wygląd sklepu. Budynek był koloru morskiego. Okna duże i przestronne dawały wrażenie, że pomieszczenie jest większe niż w rzeczywistości. Wnętrze było przytulne i magiczne. Cudowna atmosfera towarzyszyła w tym miejscu. Zaczęłam kroczyć przed siebie z lusterkiem w ręku, ale pod wpływem impulsu włożyłam je do torebki. Po raz ostatni odwróciłam głowę by upewnić się, że budynek jeszcze tam stoi, nie stał. Oczy rozszerzyły mi się do szerokości spodków: w miejscu sklepu stał domek jednorodzinny. Jedna z moich brwi powędrowała ku górze i zafascynowana ruszyłam w stronę drewnianej chatki. Zapukałam, a drzwi otworzyła mi mama</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś już słoneczko!- powiedziała radosnym tonem- Chodź odłóż lusterko na stół i chodź- powiedziała nalegającym tonem, zasiała we mnie ziarno wątpliwości, cofnęłam się o krok.- No wchodź!- prawie krzyknęła z niezadowoloną miną.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie- powiedziałam stanowczym tonem i odsunęłam się kiedy mama chciała mnie wciągnąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oddaj to cholerne lustro- powiedziała przez zęby.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie- powiedziałam równie stanowczo, nieznana mi siła zaczęła mnie przyciągać w stronę drzwi. Bezskutecznie próbowałam się oprzeć. To zło mnie wciągało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obudziłam się z uczuciem, że dostałam zadanie do spełnienia. Byłam już spakowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
Trzynastego września o godzinie ósmej wszyscy uczestnicy wycieczki zebrali się pod szkołą. Atmosfera była przyjazna i panował podniecony harmider. Wszyscy czekali na swoich opiekunów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Patrząc na nich miałam wrażenie, że jest ich bardzo dużo, gdy podzieliłam się z tym z przyjaciółkami stwierdziły, że jest około stu osób.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niebawem pojawili się opiekunowie, rozdzielili nas na cztery grupy. W mojej byłam ja, Milena, Nikola i pięć osób z mojej klasy. Kiedy byliśmy już gotowi jechać na lotnisko Chopena w naszą stronę biegł jakiś chłopiec w naszym wieku. Im bliżej się znajdował tym bardziej rozpoznawałam jego rysy. Nie wiedziałam, że Steven też wybiera się do Brukseli. Powitałam go miłym uśmiechem, który odwzajemnił. Pani przydzieliła go do naszej grupy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiedziałam, że jedziesz do Brukseli- uśmiechnęłam się, a po chwili dodałam- Nie wiedziałam, że chodzimy do tej samej szkoły- uśmiechnęłam się zakłopotana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo nie chodzę- przyznał, a moja brew nieznacznie powędrowała ku górze. Widząc moją reakcję szybko dodał- Jestem z tego technikum ulicę dalej. Powiedziano nam, że wasza szkoła jedzie do Brukseli i nam tez zaproponowano taki wyjazd. Sama rozumiesz, musiałem skorzystać- uśmiechnął się łobuzersko i mrugnął do mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Samolot mieliśmy o godzinie 15, Brukseli mieliśmy zawitać około godziny szesnastej. Po raz pierwszy w życiu leciałam samolotem, widok zza okna był niesamowity. Bez przerwy robiłam zdjęcia. Przede mną siedziały Milena i Nikola, a za mną Tomek i Weronika. Obok mnie był Steve. Patrzyliśmy razem przez okno i podziwialiśmy chmury. Latanie jest niesamowite, kiedy odrywaliśmy się od ziemi z moich ust wyrwał się cichy dźwięk, to uczucie zapierało dech. Nieświadomie złapałam Stevena za rękę, ścisnął ją na znak wsparcia, ten gest dodał mi otuchy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niesamowite- szepnęła Nikola z nosem przyciśniętym do szyby. Na Milenie podróż nie robiła wrażenia, jej ojciec był biznesmenem i często musieli korzystać z samolotów. Kiedy zbliżaliśmy się do Brukseli ja, Milena i Nikola powiedziałyśmy w tym samym czasie:</div>
<div style="text-align: justify;">
-Welcome Brussels city!- spojrzałyśmy po sobie i zaczęłyśmy się śmiać z naszej bliskości.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podróż minęła nam bardzo szybko. W okolicy godziny siedemnastej znaleźliśmy się w naszym hotelu. Dziś nie mieliśmy nic zwiedzać. Większość osób rozglądała się po hotelu. Miałam pokój razem z Mileną i Nikolą. Po naszej lewej mieszkał Steven z Michałem, a po prawej Natalia i Weronika.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyjęłam komputer z torby podręcznej i rozłożyłam się na łóżku. Po mimo, że nie był dostępny na facebooku zaczęłam do niego pisać. Po wysłaniu pierwszej wiadomości od razu się pojawił. Prosił bym wysłała mu jak najwięcej zdjęć i przyznał, że już za mną tęskni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Następnego dnia o ósmej zjedliśmy śniadanie, potem pani powiedziała nam plan dzisiejszego dnia. Najpierw poszliśmy do muzeum na temat ewolucji istot żywych. Muzeum było wielkie i po ogólnym wytłumaczeniu, na którym piętrze co się znajduje wszyscy się rozdzielili. Na pierwszym piętrze była historia ewolucji człowieka. Wszystko było pisane w trzech podstawowych językach: francuskim, angielskim i niemieckim. Na szczęście język angielski rozumiałam do tego stopnia, że mogłam swobodnie rozmawiać z innymi. Byłam pod wrażeniem ludzkich czaszek wystawionych w gablotach. Wyglądały na bardzo stare, nie które były zniszczone. W pokoju obok były gry na środku pokoju był metalowy drążek z zapytaniem: A ty jak długo potrafisz unieść swój ciężar? Obok był licznik, który po dotknięciu drążka odmierzał czas. Ja wytrzymałam prawie dwadzieścia sekund, Milena ledwo dziesięć, a Nikola prawie trzydzieści. Najdłużej ze wszystkich wytrzymał Steven, przez ponad dwie minuty unosił się nad ziemią, wyglądał jakby ta czynność nie sprawiała mu żadnych trudności. Obok drzwi po lewej były umieszczone plastikowe czaszki ustawione do góry nogami z dziwnym pojemnikiem przyczepionym w miejsce w którym powinien być kręgosłup. Czaszki miały z boku przyczepiony drążek do kręcenia. Zaintrygowana zakręciłam czaszkę o 180 stopni. Białe kulki wleciały do pojemnika. Zaśmiałam się w myślach i podchodząc do każdej czaszki sprawdzałam jej pojemność.</div>
<div style="text-align: justify;">
W jeszcze innym pokoju na parterze był rozwój człowieka od płodu do noworodka. Wzięłam Stevena za rękę i usiedliśmy w niby kokonie, który był zrobiony na kształt łożyska. Siedząc w środku obejrzeliśmy krótki film o poczęciu dzieci. Kiedy film się skończył Steven szybko wstał i zakręcił mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przestań! Przestań!- śmiałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pojechaliśmy windą na najwyższe piętro gdzie znajdowały się dinozaury. Nie mogłam się oprzeć i zrobiłam sobie zdjęcie z tyranozaurem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Drugiego dnia wycieczki poszliśmy na główny plac w Brukseli. Budynki były ozdobione złotem. Zjedliśmy tam gofry, a Nikola poszła kupić słynną Brukselską czekoladę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gofry i czekoladę już mam odhaczone, czas na najtańsze piwo w Europie!- uśmiechnęła się łobuzersko i już szła w stronę sklepu z alkoholem, gdy zatrzymał ją pytający wzrok opiekunki, od tej pory miała ona oko na Nikolę. Podśmiewałyśmy się cicho z jej głupoty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Potem podjechaliśmy autokarem do Atomium, największego na świecie atomu. Z góry był niesamowity widok: ludzie z tej odległości wyglądali jak mrówki, z tej odległości nie było widać między nimi żadnych różnic, z tej wysokości wszyscy byli równi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na kolację wróciliśmy do hotelu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Trzeciego dnia szliśmy przez park do muzeum sztuki antycznej, gdy tylko zobaczyłam plac zabaw natarczywie jak mała dziewczynka zapragnęłam tam pójść. Pociągnęłam Stevena za rękę i ruszyliśmy w stronę placu. Usiadłam na huśtawce i zaczęłam się machać nogami. Steven zajął miejsce obok mnie. Potem bawiliśmy się w ganianego. Biegaliśmy i krzyczeliśmy (głównie ja) rozbawieni. Kiedy zjeżdżałam po zjeżdżalni Steven próbował złapać mnie za nogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
-O nie!- krzyknęłam roześmiana- Nie ma takich!- podniosłam nogę do góry i zjechałam na sam dół. Steven złapał mnie w biodrach i przełożył sobie przez ramie krzyczałam i machałam nogami, bezskutecznie. Wtedy przed oczami stanęła mi scena z wakacji. Ja i Jensen, jak mi teraz go brak... westchnęłam. Steven zauważył moją zmianę humoru i postawił na własne nogi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się stało?- spytał dotykając mojego policzka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Brakuje mi Jensena...- zrobiłam smutną minę. Steven wyraźnie się spiął i spoważniał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic dziwnego- powiedział tonem uprzejmej obojętności, zbyt zimnej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja i on się spotykamy- wyznałam ściszonym tonem. Przez moment Steven wstrzymał pojęcie, coś zgasło w jego oczach które przed chwilą jeszcze zionęły zapałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozumiem. Chodźmy do grupy.- zmienił temat. Niestety nasza grupa nie zauważyła naszej ucieczki i poszła dalej. Przełknęłam ślinę zaniepokojona. Nie miałam pojęcia gdzie się znajdujemy, Steven chyba też.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co teraz?- Spytałam zaniepokojona. Wzruszył nieznacznie ramionami i powiedział:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Albo ich poszukamy albo wracamy do hotelu- Powrót do hotelu wydawał się bezpieczniejszą opcją, niż zagłębianie się w nieznane nam miasto. Nie pamiętałam jednak gdzie był nasz hotel. Telefon dałam Nikoli, bo miała torebkę, to uniemożliwiało nam kontakt. Steven w ogóle nie posiadał telefonu.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Pamiętasz jak szliśmy?- spytałam niepewnie z nadzieją, że tak. Steven pokręcił przecząco głową, zrobiłam wielkie oczy i złapałam się za głowę.- Jak wrócimy?- spytałam smutno, gdyby był tu Jensen na pewno znałby drogę. Zawsze znał. Steven zaproponował żebyśmy szli ciągle prosto. Skręciliśmy w lewo i byliśmy na tej samej trasie. Staraliśmy się powtórzyć trasę jak najlepiej. Po wyjściu z parku szliśmy ciągle prosto, aż dotarliśmy do jednej z typowych uliczek w Brukseli. Wszędzie było mnóstwo ludzi różnej narodowości. Azjaci robili sobie mnóstwo zdjęć przy wszystkim i wszystkich. Sklepikarze płynnie mówiący po francusku zachęcali nas do kupna swojego towaru po przez mimikę i dużą liczbę słów, których nie znałam. Szliśmy przed siebie, by jak najszybciej dotrzeć do hotelu. W pewnym momencie stanęłam. Po mojej prawej zauważyłam TO. Mały ciężko zauważalny sklepik. Duże okna sprawiały wrażenie, że budynek jest większy niż w rzeczywistości. Cudowna aura towarzyszyła w tym miejscu. Musiałam tam wejść.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Choć Steve- pociągnęłam go za rękę do środka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Różne drobiazgi, naszyjniki, medaliony widniały za oknem. Weszłam do środka i od razu zauważyłam to po co przyszłam. Średniej wielkości lusterko z czarną rączką i obramowaniem, wyglądało zwyczajnie i łatwo można było je przeoczyć. Steven nie odzywał się, tylko zmarszczył pytająco brwi- Później ci wytłumaczę- szepnęłam. To lusterko mogło przysporzyć mi kłopotów, ale byłam gotowa zaryzykować. Podeszłam do kasjerki, która powitała mnie uprzejmym tonem:</div>
<div style="text-align: justify;">
-Bonjour</div>
<div style="text-align: justify;">
-Bonjour- odpowiedziałam jej tym samym. Kobieta była w podeszłym wieku, mimo tego wyglądała na pełną życia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Vous êtes à la recherche de la vérité?- spytała, a w głowie usłyszałam cichy głos <i>szukasz prawdy</i>?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Si</div>
<div style="text-align: justify;">
- Prenez soin de vous. Vous êtes en danger. Aller- w tym samym czasie usłyszałam <i>Uważaj na siebie. Jesteś w niebezpieczeństwie. Idź.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- Merci!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dépêchez!- <i>pośpiesz się</i>. Pokiwałam głową i szybko wyszłam ze sklepu z Stevem.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Znasz francuski?- zdziwił się</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie- przyznałam zgodnie z prawdą, on zrobił wielkie oczy i już się nie odzywał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po godzinie znaleźliśmy drogę do hotelu. Tam zjedliśmy obiad i każdy poszedł do swojego pokoju, nie mieliśmy sobie nic do powiedzenia. Między nami rodziło się coś na kształt muru, nie wiedziałam co z tym zrobić. W pokoju Milena zostawiła swój telefon. Wpisałam swój numer i zadzwoniłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ami, to ty?- spytał głos w słuchawce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nikola zgubiliśmy się z Stevem, teraz jesteśmy w hotelu. Pani nic nie zauważyła?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeszcze nie, ale zaraz zauważy, cholera, wścieknie się!</div>
<div style="text-align: justify;">
- wiem...- przygryzłam wargę</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co mam jej powiedzieć?- spytała</div>
<div style="text-align: justify;">
- Prawdę- poradziłam</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och Ami... Dobra kończę, właśnie wchodzimy do muzeum.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Dopiero?- spytałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po drodze był lunapark... sama rozumiesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej, miłej zabawy- pożegnałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Weszłam na komputer i napisałam do Jensena.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-36484662971667487742015-12-05T09:53:00.003+01:002016-03-08T16:40:15.100+01:00Rozdział 9. Jensen to twój chlopak?<div style="text-align: justify;">
Rozdział dodałam szybciej niż planowałam, ale ostatnio mam czas i wenę. mam nadzieję, że historia Amandy, która ma przed wami jeszcze sporo tajemnic wciągnie was i będziecie chętniej komentować. Pomimo tego, że już w tym tygodniu zaczynam egzaminy próbne staram się jak najwięcej pisać posty i powtarzać przedmioty, z którymi mam największą trudność.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozdział 10, w którym już zacznie się coś dziać (w końcu to już Brussels City) postaram się dodać w następnym tygodniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nigdy nie przypuszczałabym, że sprzątanie w domu jest takie wyczerpujące. Po raz kolejny śniłam. Po rozmowie z mamą odróżniałam prawdziwe sny od tych, które chciano mi wmówić. Z czyjegoś rozkazu sprzątałam cały dom. Wszędzie było brudno, gdy kończyłam czytać jeden pokój i zabierałam się za drugi poprzedni (ten czysty) z nieznanych mi powodów wracał do stanu bałaganu. Pot lał się ze mnie strumieniami. Byłam coraz brudniejsza, tak jak pokoje. Czułam, że mijał czas, który był bardzo cenny. Osoba, która zleciła mi sprzątanie lada moment mijała się stawić, usłyszałam ciężkie kroki, które echem rozchodziły się po całym domu. Poczułam jak ktoś dyszy mi na karku. Wstrzymałam oddech, a wtedy głos przemówił lodowaty tonem:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu ty nic nie robisz? Potrafisz cokolwiek zrobić poprawnie?- zakpił głos. Był tak zimny, że nie dowierzałam w to, że należy do mojej matki, ale to nie była ona. Nie mogłam dać się zwieść.- Nie posłuszne dziecko! Nie dobra dziewucho!- zaczęła krzyczeć- Powinnaś błagać Boga i mnie o wybaczenie. Jesteś udręką! W twoim przypadku samobójstwo nie byłoby grzechem, zrobiłabyś przysługę światu. Jesteś żałosna, urodziłaś się z przypadkiem, nigdy nie byłaś chcianym dzieckiem. Chodź za mną- rozkazała. Wbrew własnej woli posłusznie za nią poszłam. Mama ubrana była w Piękną suknię, wyglądała jak panna z dworu z osiemnastego wieku. Swoje blond włosy miała związane w ciasny kok. Im bliżej kuchni się znajdowałyśmy tym bardziej zaczęła machać ręką, w której po chwili zauważyłam coś na kształt batu z czymś ostrym na końcu. Machała nim tak, że obijała ścianę wydając z niej głuchy dźwięk. Lekko przekręciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się na pozór przyjaźnie. Potem walnęła po raz ostatni o ścianę, przy tym łupnięciu kawałek odleciał w moją stronę. Mama stała już przy blacie kuchennym. Wyglądała jakby szykowała się do gotowania. Swoim ciałem przysłoniła blat tak, że nic nie widziałam. Czekałam cierpliwie, nie długo zobaczyłam co moja rodzicielka robiła. Na blacie leżały noże różnej wielkości. Zmarszczyłam brwi, nie miałam pojęcia czego ode mnie oczekuje, a wtedy przemówiła:</div>
<div style="text-align: justify;">
- No kochanie. Niegrzeczne dzieci zasługują na karę, a to twoja.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozumiem- wyznałam kręcąc lekko głową, po moim czole zleciała kropla potu. Miałam pewne domysły, ale na razie zostawiałam je dla siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach tak? No nie! Myślałam, że korzystasz trochę z mózgu. No nic, to ja ci powiem. Masz sobie poderżnąć gardło, ewentualnie odciąć nogę. Wybieraj- a po chwili dodała- Lepiej nie chyba jesteś zbyt głupia by pozostawić ci wybór. Odetnij sobie nogę, już dawno nie widziałam jak ktoś to robi.- Mówiła zdawkowym tonem jakbyśmy rozmawiały o pogodzie na najbliższy tydzień.- No już. Na co czekasz?- Przekrzywiła lekko głowę w geście uprzejmego zainteresowania. Drżącą ręką wyciągnęłam największy z noży, w tym czasie mama usiadła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Śmiało!- ponagliła mnie kładąc swoje zadbane dłonie na kolanach. Przyłożyłam nóż do nogi delikatnie ją dotykając, nadal patrzyła na mnie wyczekująco. Za drugim podejściem na materiale moich białych spodni pojawiły się czerwone kropki. Mama przekrzywiła głowę tym razem w prawo i zmarszczyła brwi</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba potrzebujesz pomocy- stwierdziła i nie oczekując na moją odpowiedź siłą woli wbiła nóż moją ręką w nogę. Poczułam nie straszliwy ból. Krew płynęła stróżkami, płakałam i krzyczał. Bolała mnie nie tylko noga, każdy skrawek mojego ciała przenikał okropny ból. Upadłam na podłogę kurcząc się. Wokół mnie była kałuża krwi, a dwa zimne głosy śmiały się bez krzty wesołości i wykrzywiały usta w geście ironicznego uśmieszku. Do sceny dołączył Jensen, był inny niż zwykle. Wyjął nóż z mojej nogi i naciął moją szyję. Łzy płynęły mi gęstszymi strumieniami niż krew. Jensen przyłożył usta do mojej szyi, co jakiś czas ją nagryzał i ssał moją krew. Czułam się upokorzona jak nigdy. Spojrzałam na niego. Miał puste oczy i wyglądał na smutnego, pomimo ironicznego uśmieszku. Przez moment patrzył na mnie takim smutnym wzrokiem, jakby to i dla niego było nieprzyjemne doznanie. Przez moment było mi go żal. Potem zamknął moje powieki i powiedział, że mnie kocha.</div>
<div style="text-align: justify;">
Głowa bolała mnie nieznośnie kiedy wstałam. Przez moment poczułam gorycz i upokorzenie. Moja poduszka była mokra. Podwinęłam koc by sprawdzić czy moje nogi są całe. Na szczęście nogi były w porządku, jednak na łóżku była czerwona plama. Te... uroki bycia kobietą, westchnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Piętnaście minut przed ósmą, Jensen po mnie przyjechał. Przyjechał po raz pierwszy jako mój chłopak. Od teraz chodziliśmy razem za ręce i się przytulaliśmy. Nigdy przedtem nie czułam czegoś takiego. Byłam trzy metry nad ziemią, nie... byłam o wiele wyżej!</div>
<div style="text-align: justify;">
Przyjechał swoim czarnym samochodem. Usiadłam obok niego na przednim siedzeniu. Wyjęłam swój telefon i zrobiłam sobie z nim zdjęcie. Może to i głupie, ale uwielbiam fotografować ważne dla mnie momenty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pod szkołą pocałowałam go na pożegnanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziś kończę o piętnastej, przyjedziesz?- spytałam niewinnie. Kiwnął nieznacznie głową i dodał:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po szkole idziesz ze mną na pizze!</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobrze- znów złączyliśmy usta, tym razem już na prawdziwe pożegnanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Do szkoły poszłam prze szczęśliwa, nic nie mogło mi zepsuć humoru i tak było. Znajomi nie przeszli obok tego nagłego objawu szczęścia obojętnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zakochałaś się?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno się zakochała. Widzisz jej maślane oczy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy to twój chłopak zawozi cię samochodem?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może to jej ojciec kupił sobie nowy samochód, co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No nie wiem. A ja widziałam kierowce! Jest meeeega przystojny, to na pewno nie jej tata. Jest za młody. Wygląda może na jakieś 19, 20 lat.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ami musisz nam wszystko opowiedzieć!- rozmawiały ze mną koleżanki z klasy. Skromnie wyznałam, że od piątku pewien chłopak poprosił mnie o chodzenie. Dziewczyny gratulowały mi i życzyły szczęścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszymi osobami, które jednak dowiedziały się o mojej zmianie statusu były Milena i Nikola. Wiedziały wszystko ze szczegółami ( może oprócz mojej małej paranoi).</div>
<div style="text-align: justify;">
Po szkole Jensen zabrał mnie do najlepszej pizzerii w mieście. Głupio było mi, gdy płacił za mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wieczorem, gdy już pożegnałam się z moim chłopakiem (to brzmi lepiej niż myślałam) napisałam do Zosi: "<i>Jensen poprosił mnie o chodzenie</i>"</div>
<div style="text-align: justify;">
lada moment zaczęła mi spamować</div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span><i>OMG</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>ŻARTUJESZ?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>NIE NO CUDOWNIE MALEŃKA SZYBKO ZGÓDŹ SIĘ!!!!!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>Wiedziałam! Pasowaliście dla mnie do siebie od ZAWSZE</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>POWIEDZ ŻE SIĘ ZGODZIŁAŚ</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> J</span>eju maleńka pisz szybciej!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Zdążyłam do niej napisać krótkie <i>tak</i> kiedy zasypała mnie kolejnymi smsami:</div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span><i>SUPER </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>JEJU SZCZĘŚCIA MALEŃKA </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>No nie mogę cudownie!!!!!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> W</span>iesz co? Poczekaj, daj mi 20 minut i już do ciebie jadę!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>OPOWIESZ MI WSZYYYSTKO !!!!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się pod nosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
To było typowe dla Zosi. Nie minęło pół godziny, a już ktoś pukał do drzwi. Co było godne podziwu dla niej. Zwykle jak pisała "będę za dwadzieścia minut" było równoznaczne z "za godzinę max dwie się zobaczymy". Opowiedziałam jej wszystko z najdrobniejszymi szczegółami, dodając swoje odczucia (i omijając małą paranoję). Potem musiałam znów wszystko powiedzieć co sądzę o Jensie. Rozmawiałyśmy o nim bardzo długo. Zosia dzieliła się swoimi odczuciami co do pierwszego chłopaka i Adama. Choć czułam się zakłopotana, potrzebna była mi taka rozmowa.</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-83729548948368458702015-12-04T14:25:00.001+01:002016-03-08T16:39:43.848+01:00Rozdzial 8. Wycieczka szkolna<div style="text-align: justify;">
Przez kolejny tydzień myślałam. Miałam małe wątpliwości. Moje sny nigdy nie były normalne.</div>
<div style="text-align: justify;">
Można negować słowo normalne, bo to co dla pająka jest normą, dla muchy jest chaosem. Miałam przeczucie, że to wszystko dzieje się w rzeczywistości, nie tylko w mojej głowie. Miałam umrzeć, bardzo się tego bałam. Swoją śmierć wyobrażałam sobie w podeszłym wieku, kiedy na łożu śmierci będę najszczerzej rozmawiać ze swoimi dziećmi, wnukami. Najwyraźniej miałam nie dożyć nawet do swoich osiemnastych urodzin.</div>
<div style="text-align: justify;">
Moja mama chowała się przed samym diabłem, goniła ją śmierć, a ja zawarłam jakiś pakt z nim na mocy, którego miałam koszmary. Nie... To nie mogła być prawda. Potrzebowałam dowodów. Moja rodzicielka kazała mi jechać na wycieczkę do Brukseli. Nie wiedziałam czemu, ale i tak zamierzałam to zrobić. Nawet jeśli nie miało to sensu. Taka wycieczka mogłaby się nie powtórzyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Następnego dnia po rozpoczęciu roku szkolnego pani powiedziała nam o szczegółach wycieczki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- 13 września macie wyjechać. Wycieczka będzie trwać tydzień. Będziecie zwiedzać muzea i komitet Europejski. Wycieczka kosztuje 500 złotych. Kto już w tej chwili jest w stanie mi powiedzieć, że interesuje go taka wycieczka?- zapytała wychowawczyni, a połowa klasy podniosła ręce- Dobrze, tutaj macie szczegółowy plan i do piątego września musicie potwierdzić swój wyjazd.- Pani podchodziła do ławek i kładła kartkę papieru z dokładnym planem i kosztorysem wycieczki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Następnego dnia już wpłaciłam zaliczkę i potwierdziłam wyjazd.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kilka dni później już szykowałam walizkę. Pomino, że został mi jeszcze tydzień.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nauczyciele zdążyli się już rozkręcić z zadawaniem prac domowych i moje życie kręciło się tylko i wyłącznie wokół szkoły i Jensena, z czasem było go coraz mniej. Z przyjaciółmi spotykałam się wyłącznie w szkole. Jensen zawoził mnie i przywoził. Spędzaliśmy całe wieczory u mnie, albo u niego ucząc się. Jensen był w profilu matematyczno- fizycznym na studiach. Nieraz pomagał mi z tych przedmiotów i cierpliwie tłumaczył zadania. Dzięki niemu z trój poprawiłam się na piątki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podczas piątkowej powtórki do kartkówki, którą szykowała dla nas nauczycielka biologii, dostałam sms'a od Jensena z pytaniem czy długo ma czekać pod drzwiami. Z niedowierzaniem pokręciłam głową, a niewinny uśmiech błąkał się po mojej twarzy. Szybko wstałam i podeszłam otworzyć drzwi. Tam stał Jensen oparty o ścianę. Nie spodziewałam się go tu, myślałam bardziej, że jest jeszcze na dworzu. Uśmiechał się wesoło. Miał na sobie ciemne jeansy z obniżonym krokiem (osobiście uważam, że nie wygląda dobrze taki krój, ale na nim, zresztą jak każde ubranie, prezentowały się rewelacyjnie), skórzaną kurtkę i czarną bokserkę, która uwydatniała jego mięśnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć!- Prawie krzyknęłam szczęśliwa, a potem speszona swoim tonem dodałam spokojniej- cześć- i go przytuliłam</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej- odwzajemnił uścisk i wtulił twarz w moje rozpuszone blond włosy.- Amando mam ważne pytanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poczułam dziwny uścisk w okolicy serca. Coś się stało?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy zostaniesz moją dziewczyną?- patrzył mi prosto w oczy, do momentu słowa ,,dziewczyna", wtedy swój wzrok skupił na adidasach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och Jense!- miałam wrażenie, że unoszę się trzy metry nad ziemią.- Jasne- uśmiechałam się od ucha do ucha. Mój chłopak patrzył na mnie wzrokiem osoby, która spełniała właśnie swoje marzenia, przynajmniej tak wyglądał. Położył swoje ręce po obu stronach mojej twarzy. Lekko przekręcił ją w lewo i położył swoje wargi na moich. Na początku delikatnie dotykał mój język. Delikatnie pokazywał jak bardzo mu zależy. Potem pocałunki stały się coraz śmielsze, już kroczyliśmy w stronę mojego łóżka. Rzucił mnie na nie i nieprzerwalnie całował. Nie pamiętam jak długo to trwało, nie widziałam świata poza jego ustami. Wkońcu oderwał się ode mnie. Spojrzał głęboko w oczy i przytulił. Przewrócił mnie na swój brzuch i leżałam przytulona do jego klatki piersiowej. Czułam jak jego klatka piersiowa się unosi podczas oddychania. Nie czułam jednak bicia jego serca, tak mi się wydaje. Nie miał pulsu. Poczułam, że serce bliżej mi bije. To kolejny koszmar? Zasnęłam znów jakimś cudem i zaraz jak odwrócę twarz zobaczę jego twarz zdeformowaną w dziwny sposób? Kiedy zdąrzyłam zasnąć? Prawdopodobie podczas odrabiania. Uszczypnęłam się w nadgarstek w nadziei, że to pomoże mi w jakiś sposób się obudzić. Bezskutecznie. Połknęłam ślinę i powoli zaczęłam obracać głowę. Byłam wystraszona i chyba Jensen to zauważył, bo zmarszczył brwi. Widząc jego normalną twarz odetchnęłam z ulgą. Zmarszczka między jego brwiami zniknęła. Uśmiechnęłam się. Tylko mi się wydawało. Jestem przewrażliwiona.</div>
<div style="text-align: justify;">
Śmiało złączyłam nasze usta. Jensen fantastycznie całował.</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-34136825651973255502015-11-28T14:09:00.000+01:002016-03-08T16:39:36.982+01:00Rozdział 7. Pierwszy wrzesnia<div style="text-align: justify;">
Wakacje trwają zbyt krótko. Ani się obejrzałam, a tata kupił mi książki do drugiej liceum.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spotkałam się jeszcze kilka razy z Kasią, tym razem poszłyśmy na zakupy. Bardzo ją polubiłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszego września wstałam jak zwykle o siódmej. Ubrałam się w czarną sukienkę ( "świętujesz rozpoczęcie roku w żałobnym stroju?" zaśmiał się tata).</div>
<div style="text-align: justify;">
Piętnaście minut przed dziewiątą Jensen podjechał czarnym mercedesem pod mój dom. Uśmiechnęłam się pod nosem. Takie auto było dla niego typowe. Pożegnałam tatę i ruszyłam w stronę auta.</div>
<div style="text-align: justify;">
Od domu do szkoły samochodem mam dziesięć minut jazdy. Siedzieliśmy w ciszy, co chwilę spoglądając na siebie i posyłając nieśmiały uśmiech. Zanim wysiadłam z auta pocałowałam Jensena w policzek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nadal jesteś mi winna pocałunek- mruknął niezadowolony.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież przed chwilą...- wskazał palcem swoje usta. Pod wpływem impulsu złapałam go za twarz i przyciągnęłam, złożyłam szybki pocałunek na jego wargach. Był tak zaskoczony, że nie zdążył zareagować, a ja już wychodziłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz co, nie zmieniam zdania, nadal chcę mojego buziaka- uśmiechnął się łobuzersko, a ja pokręciłam głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć- przywitał mnie Aleks, który właśnie wysiadł ze swojego auta.</div>
<div style="text-align: justify;">
Również się przywitałam i podeszłam w stronę grupki dziewczyn z mojej klasy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hejka!- przywitałyśmy się. Rozmawiałyśmy o wakacjach. Beata pojechała do Włoch, Kasia do Brukseli, Patrycja do swojego chłopaka w Krakowie, a Majka nad morze. Skromnie przyznałam, że całe wakacje przesiedziałam w domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ami!- krzyknęła moja przyjaciółka Nikola- Jak minęły ci wakacje?- i odciągnęła mnie od koleżanek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W porządku- przyznałam, a po chwili dodałam szeptem- Bartek cię odwiedził?</div>
<div style="text-align: justify;">
kiwnęła przygaszona głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem gdzie teraz jest. Chodź, idzie Milena. Podobno nareszcie jest z Adrianem!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cudownie!- ucieszyłam się. Podeszłyśmy do przyjaciółki. Opowiedziała nam swoją historię z Adrianem, Nikola podzieliła się obawami o Bartka, a ja powiedziałam im o Jensie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz chłopaka?- nie dowierzała Nikola.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ojej! To super Ami!- szepnęła Milena.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podeszłyśmy do klasy, a lada moment rozpoczął się apel.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I na koniec pragnę nadmienić, że uczniowie 2 i 3 liceum mają w tym roku wycieczkę do Brukseli.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po sali rozeszły się podniecone pomruki. Pierwsze klasy miały trochę urażone miny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już nie mogę się doczekać!- szepnęła Kamila.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozpoczęcie nie trwało długo. Potem całą klasą poszliśmy na mszę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ksiądz mówił jak ważna jest nauka. Nie wiedza pomaga w grzechu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dzień minął bardzo szybko. Ani się obejrzałam, a już był wieczór i szykowałam się do snu. Leżałam w łóżku, w moim bezpiecznym łóżku.</div>
<div style="text-align: justify;">
W głowie usłyszałam głos księdza "nie wiedza daje skłonności do grzechu". Jak dużo nie wiedziałam? Jak bardzo zgrzeszyłam? Nie miałam pojęcia skąd te myśli, pewnie byłam po prostu przemęczona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jensen przestań! Proszę! To łaskocze!- śmiałam się. Jensen nie zwracał uwagi na moje prośby. Leżałam na jego łóżku i płakałam ze śmiechu.- Dosyć!- powiedziałam stanowczym tonem, odsunęłam jego ręce i wstałam. Spojrzałam w okno, stał tam Steven. Wstrzymałam oddech. Podeszłam do niego, położył rękę na szybie, zrobiłam podobnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uważaj na Jensa- zdawał się mówić i przy okazji nie poruszać wargami. Chwilę później poczułam ręce na tali. Odwróciłam lekko głowę. Stał tam Jensen. Gdy znów spojrzałam przez okno nie było tam Steva. Mrugnęłam, a scena się zmieniła. Siedziałam z mamą na łące. Zboża były wystarczająco wysokie, aby nas zasłonić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Amando, kochanie nie mamy dużo czasu. Wiesz co się dzieje. Za parę miesięcy cię dopadnie. Zemści się...- mówiła szeptem</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamo... Kto się zemści?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mogę powiedzieć w czyim imieniu śmierć chce się zemścić, nie teraz. Inaczej by nas znalazł. Słuchaj musisz jechać na tą wycieczkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd wiesz o wycieczce?- zapytałam podejrzliwie</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kochanie, jeszcze się nie domyślasz? Jestem częścią ciebie. Jesteś moją krwią. Utknęłam między niebem, a ziemią. Cząstka mnie, jaka płynie w twojej krwi nadal żyje. Dopóki nie zabiją ostatniego mojego potomka ja zostanę tutaj.- poczułam się lepiej. Mama zawsze była przy mnie. Po chwili przeszedł mnie dreszcz niepokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamo? A te senne koszmary? Przez te wszystkie lata praktycznie przez każdą noc miałam straszne sny... z tobą w roli głównej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W siódme urodziny poprosiłaś żebym wróciła. Ktoś spełnił po części twoją prośbę. Dał ci szanse oglądać mnie w najgorszych postaciach, jakie sobie wyobrażał. Marzłam wtedy. Czułam twój ból. Byłam twoim bólem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O kim mówisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- o Lucyferze- wszystko zaczęło gnić, niebo spochmurniało, mama zaczęła popłakiwać. Poczułam strach. I nagle wszystko zaczęła pochłaniać czarna dziura</div>
<div style="text-align: justify;">
- Obudź się!- wrzasnęła moja mama- Obudź się! Bo to może być twój ostatni sen!</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamknęłam oczy i miałam nadzieję, że to się skończy. Kiedy je otworzyłam nadal stałam w tym samym miejscu. Tym razem w moją stronę szło, a raczej płynęło czarne widmo. Znów je zamknęłam, tym razem rozpaczliwie, nie było szansy bym się nie obudziła.</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-59861343099196482452015-11-23T16:44:00.000+01:002016-03-08T16:39:19.770+01:00Rozdzial 6. Kasia<div style="text-align: justify;">
Dni minęły szybko. Ani się obejrzałam a już była siódma rano w niedzielny poranek. Ubrałam się w malinową sukienkę. O dziesiątej miałam pójść z tatą i jego... dziewczyną do kościoła. Byłam przerażona. Nie miałam pojęcia jak ta kobieta mnie przyjmie. Co jeśli mnie nie polubi? Co jeśli ja ją nie polubię?</div>
<div style="text-align: justify;">
Oprócz zmartwień o Kasię (tak miała na imię ta kobieta) zastanawiałam się nad słowami matki. Moje sny nigdy nie były normalne i to mnie intrygowało. Wciągu minionych dni moje sny były normalne i przyjemne. Wszystko wyglądało na to, że to był kolejny koszmar, tylko w innej formie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zeszłam do kuchni, gdzie tata szykował kanapki. Zabrałam mu jedną z nich i usiadłam przy stole. Rozmawialiśmy spokojnie do dziewiątej, kiedy tata postanowił ubrać się do kościoła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z Kasią mieliśmy spotkać się przed kościołem. Na miejscu czekała na nas wysoka brunetka. Miała proste włosy, przyjemny wyraz twarzy i zgrabne ciało. Wyglądała jak modelka. Ubrana była w białą prostą sukienkę do kolan. Po krótkim przedstawieniu się poszliśmy na mszę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wracając tata zaprosił Kasię do domu. Wystraszyłam się trochę i w panice powiedziałam, że jestem umówiona z Jensem. Przeprosiłam zakochanych i się pożegnałam. W drodze w nieznane zadzwoniłam do Jensena.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Halo?- odezwał się zaspany głos</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej. Bardzo przeszkadzam?- spytałam nieśmiało</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie no, co się stało?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przygarniesz mnie na parę godzin?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne, wbijaj- zaprosił mnie- Wyślę ci mój adres SMSem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozłączył się, a chwilę później dostałam jego adres. Po raz pierwszy szłam do niego. Nie wiedziałam, że mieszka piętnaście minut drogi ode mnie. Rzadko kiedy chodziłam jego ulicą. Sierakowskiego zawsze kojarzyło mi się z bogatymi snobami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zapukałam w jego drzwi, a po chwili otworzył mi ubrany w jeansy i czarną bokserkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć- przywitałam się całując go w policzek</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mmm- zamruczał</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzień dobry!- przywitałam się grzecznie, a z najbliższego pokoju wyjrzała blondwłosa kobieta i również mnie powitała. Nigdy przedtem nie widziałam rodziców Jensa. Jego mama wcale nie była do niego podobna. Poszliśmy do jego pokoju. Miał białe ściany i jasnobrązowe meble. Było przestronnie i nowocześnie. Takiego pokoju mogłabym się po nim spodziewać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Usiadłam na łóżku, a on obok mnie. Opowiedziałam mu o Kasi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To super, że twój tata znalazł sobie dziewczynę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jens włączył film i siedzieliśmy tak wtuleni w siebie. O czternastej pożegnałam mojego ukochanego i jego mamę. Wyglądała na dobrą kobietę.</div>
<div style="text-align: justify;">
W domu tata pił herbatę razem z Kasią. Wzięłam szklankę i również nalałam sobie picia. Usiadłam na krześle obok nich i zaczęliśmy rozmowę. Okazało się, że Kasia jest miła i inteligentna. Po osiemnastej pożegnaliśmy się. Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam czytać. Siedziałam tak dopóki nie zmorzył mnie sen. Odłożyłam książkę i zgasiłam światło.</div>
<div style="text-align: justify;">
Byłam znów w kościele. Kaznodzieja mówił swoje kazanie, inne niż zwykle mówił, że czasem grzech jest dobry, łatwo można go usprawiedliwić, bo liczy się większe dobro i zabójstwo jest dobre, bo niszczy złe jednostki. Kazał wnieść krzyż z wierną. Jacyś ludzie nieśli krzyż, a pewna znana mi kobieta krzyczała. To mama krzyczała. Miała ręce i nogi przybite gwoździami. Wierni ustawili ją w centrum ołtarza. Jakiś koleś podszedł do niej i przebił jej bok. Krzyknęła żałośnie. Zakryłam oczy rękami, ale to nic nie pomogło. Nadal widziałam ukrzyżowaną...</div>
<div style="text-align: justify;">
Słyszałam ich krzyki:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ona ma córkę!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ma czelność chodzić jeszcze do kościoła...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ukrzyżujcie i ją!</div>
<div style="text-align: justify;">
Krzyki brzmiały coraz głośniej i mniej ludzko, a obraz coraz bardziej się rozmazywał. W końcu było zupełnie ciemno, a głosy zmieniły się w wycie budzika. Jęknęłam niezadowolona. Wyłączyłam irytujący alarm.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam na wyświetlacz. Dziś 28 sierpnia. Niedługo znów wrócę do szkoły. Jęknęłam. Wakacje trwają zdecydowanie za krótko!</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-24155753685374674712015-11-16T17:52:00.000+01:002016-03-08T16:39:01.543+01:00Rozdział 5 Babski wieczór<div style="text-align: justify;">
Oddychałam szybko, za szybko. To był sen, to był sen, powtarzałam sobie. To wszystko wydawało się takie realne. Tylko po co śmierć miałaby na mnie polować? Czy to znaczy, że niedługo umrę? Czy śniła mi się właśnie moja prawdziwa mama? Zupełnie nie rozumiałam tego co się wydarzyło.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że jestem w moim pokoju. Czy to wszystko to był sen? To znaczy, że tata nie ma kochanki, ja nie jestem winna pocałunek Jensowi, nie grozi mi śmierć? Ten sen był taki inny od poprzednich... Obok mojej poduszki była karteczka. Szybko odczytałam jej treść.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Kochana Amando,</div>
<div style="text-align: justify;">
Mam nadzieję, że się nie obrazisz za to,</div>
<div style="text-align: justify;">
że Cię przyniosłem do domu. Tak słodko</div>
<div style="text-align: justify;">
zasnęłaś na plaży, że nie miałem serca Cię budzić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Twój Jens</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To znaczy, że byłam na plaży i śnił mi się ten sen. Muszę pogadać z tatą. Wyszłam z pokoju i zeszłam ze schodów. Tata siedział w salonie i oglądał telewizję. Nawet na mnie nie spojrzał. Usiadłam obok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co oglądasz?- zapytałam</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aktualnie reklamy. Ach na każdym kanale w tym samym czasie lecą reklamy!- zirytował się, a ja posłałam mu uśmiech pokazując rządek białych górnych zębów. Spojrzał na mnie i dodał- Wcześniej oglądałem House'a.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pooglądam z tobą- zaproponowałam. Siedzieliśmy w ciszy przez dwa odcinki, jedynie narzekając podczas reklam, a gdy serial się skończył przeszłam do ważniejszego tematu:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tato?- mruknął jedynie 'hmm' na znak, że mnie słucha i przewijał kanały.- Co do wczorajszego dnia- przestał przełączać, zatrzymał się na jakimś kanale przyrodniczym, gdzie pokazywano jak żyją lwy. Spojrzał na mnie piwnymi oczami.- Chciałam Cię przeprosić.- mruknęłam. Tata łagodnie się uśmiechnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Córeczko, nic się nie stało- oboje wiedzieliśmy, że to nie do końca prawda. Jednak te słowa powinien chyba wymówić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tato... to nie prawda. Nie powinnam była tak na ciebie naskoczyć. Jesteś dorosłym wolnym mężczyzną i masz prawo spotykać się z kim chcesz- nie do końca pasowała mi perspektywa ojca z jakąkolwiek inną kobietą niż mama, ale ona nie mogła ożyć. Za bardzo zależało mi jednak na jego szczęściu. Tata mnie przytulił a ja odwzajemniłam uścisk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałabyś ją poznać? Czy to może jeszcze za szybko?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmnieszałam się trochę. Nie byłam jeszcze gotowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może na początek pójdzie z nami do kościoła?- zapytałam. W ten sposób wiedziałabym jak wygląda i nie musiała z nią rozmawiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cudownie!- tata był naprawdę szczęśliwy.</div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
Umówiłam się z Zosią na babski wieczór. Potrzebowałam się odprężyć. Przyszła do mnie około osiemnastej. Przyniosła ze sobą przekąski. Wstawiłyśmy popcorn do mikrofalówki i poprosiłam by tata nas zawołał gdy będzie gotowy. Lody wsadziłyśmy do zamrażalki. Szykowała się bezsenna noc. Włączyłam laptop i wybrałyśmy film. Przed włączeniem wspomniałam Zosi o dziewczynie taty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żartujesz?- widząc moją minę pośpiesznie dodała- to chyba dobrze, że się zakochał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy ja wiem? Chyba tak... Tylko nie wiem czy jestem gotowa ją poznać. To znaczy chciałabym wiedzieć jak wygląda ale, nic więcej. Dlatego wybrałam by poszła z nami do kościoła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej, ale co po kościele? Podczas mszy nie będziesz musiała z nią rozmawiać, ale jeśli twój tata ją zaprosi do domu?</div>
<div style="text-align: justify;">
Uderzyłam się w czoło, o tym nie pomyślałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczęłyśmy rozmawiać. Powiedziałam jej o moich wszystkich obawach związanych z tatą.</div>
- Dziewczyny! Popcorn gotowy!- wykrzyczał tata. Zeszłyśmy do kuchni, gdzie zastałyśmy popcorn już nałożony do miski.<br />
- Dziękuje!- krzyknęłyśmy, a tata od krzyczał 'proszę'.<br />
Gdy wracałyśmy do pokoju zaczęłyśmy rozmawiać o Jensenie. Z tego czego się dowiedziałam od Zosi wynikało, że naprawdę się mu podobam. Poczułam motylki w brzuchu. Włączyłyśmy film. If I stay poszedł na pierwszy ogień. Pod koniec popłakałyśmy się, tak jak na kolejnych dwóch. Gdy skończyły nam się chipsy, ciastka i popcorn, zeszłam na dół po dwa pudełka litrowych lodów. Ja miałam waniliowe, a Zosia czekoladowe. Włączyłyśmy Ośmioklasiści nie płaczą. Pudełka po lodach odstawiłyśmy na biórko. Pod koniec ostatniego filmu (Gwiazd naszych wina) zasnęłyśmy wtulone w siebie.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-56206183890448368512015-11-10T20:33:00.002+01:002016-03-08T16:38:44.451+01:00Rozdział 4 Plaza<div style="text-align: justify;">
Poszliśmy na plaże. Na miejscu rozłożyliśmy koce i zaczeliśmy się przebierać. Czułam na sobie wzrok Jensena. Nie było to przyjemne uczucie. Podczas gdy ja i Zosia smarowałyśmy się kremem z filtrem, Jensen i Adam zniknęli już w wodzie. Przyjemnie było wygrzewać się na słońcu do póki nie usłyszałam krzyki. Poczułam coś zimnego naz swoim ciele. To ja i Zosia krzyczałyśmy, bo te dwa barany wpadły na genialny pomysł zeby nas ochlapać. Adam przytulił się do Zosi nie zważając na jej krzyki</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idioto idź sobie! Jesteś cały mokry!- próbowała się od niego odsunąć, na marne oczywiście.</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym samym czasie Jensen podniósł mnie i przełożył sobie przez ramie. Jakbym była workiem ziemniaków. Waliłam go rękami i nogami- bezskutecznie i tak wrzucił mnie do wody. Ochlapałam go wodą, a on chyba uznał to za początek nowej zabawy bo odwzajemnił mój ruch. Po kilku minutach zaprzestałam walki. Jensen zdziwiony czekał na jakiś mój ruch. Podeszłam do niego polwoli. Moją prędkość zwalniała woda. Gdy byłam już wystarczająco blisko niego. Zaczęłam wodzić palcami po jego torsie, aż doszłam do pleców. Trzymałam go lekko za szyje jakbym chciała go pocałować. Chyba zrozumiał co mam zamiar zrobić, bo schylił się lekko. Nasze usta powoli milimetr po milimetrze się do siebie zbliżały. Gdy były już wystarczająco blisko siebie pociągnęłam go w dół. Spadł jak kamień do wody razem ze mną. Przez chwile się wystaraszyłam. Może zrobiłam mu krzywde? Dopiero po chwili otworzył oczy. Najpierw zobaczyłam w nich niepokojący blask, potem spojrzał na mnie w taki dziwny sposób i się uśmiechnął. Wiedziałam, że muszę być gotowa na jego zemste. Odwzajemniłam uśmiech. Wynurzyliśmy się. Cała scenka nie trwała pewnie dłużej niż minute. Po jakimś czasie przypłynęli do nas Adam i Zosia z piłką. Graliśmy tak przez jakiś czas. W końcu postanowiłam wrócić na koc. Musiałam trochę wyschnąć. Leżąc tak patrzyłam jak grają moi przyjaciele. Znałam Jensa już prawie dwa miesiące. Poznaliśmy się pod koniec czerwca, na moim przyjęciu urodzinowym. To Adam go zaprosił. Wiedział, że mi się spodoba. Jensen urodził się w Anglii, tak przynajmniej mówił mi Adam. Nie wiem dlaczego przyjechał do Polski. Gdy raz spytałam się go o to powiedział że dla mnie. Pamiętam jak wtedy uśmiechnął się rozwalająco i mnie przytulił. Ma piękne oczy czasem wydaje mi się, że są czarne jak noc. Gdy na mnie patrzy mam wrażenie, że widzę w nich gwiazdy. Westchnęłam. Przez cały ten czas patrzyłam na niego. Rozejrzałam się po plaży. Zatrzymałam na dłużej wzrok na serferach. Zawsze chciałam nauczyć się jeździć na desce. Nigdy nie było jeszcze niestety takiej okazji. Wśród zebranych zauważyłam Stivena. Patrzył na mnie. Uśmiechnął się pokazując swoje białe idealne zęby, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Znów spojrzałam na Jensa. Szedł w moją stronę. Chwile potem znów pojawił się przy mnie. Położył się obok i szepnął do ucha</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś mi winna pocałunek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem- odszepnęłam i pocałowałam go w policzek bardzo blisko ust. Zamruczał, a ja się zaśmiałam. Wtulił się w moją szyję. Było mi tak dobrze w jego ramionach. Zamknęłam oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Otworzyłam oczy. Już nie byłam na plaży tylko w jakimś pokoju. Rozejrzałam się. Ściany były ciemno niebieskie. Brudne. Szafa i regał ciemnobrązowe. Zakurzone. Chyba dawno nikt tu nie mieszkał. Łóżko kolorystycznie pasowało do tego miejsca, były ciemno brązowe. Wstałam. Pokój nie był zbyt duży. Miałam wrażenie, że jestem w jakimś Hotelu. Podeszłam do drzwi, które wydawały mi się tymi wyjściowymi. Wyjrzałam przez judasz. Ku mojemu zdumieniu zobaczyłam tam znajomą "twarz". Jensen był bez koszulki pokazując swoje sumiennie wypracowane mięśnie. Ręce miał dziwnie jakby związane z tyłu. Nie to jednak sprawiło, że poczułam gule w gardle: nie miał twarzy. Brakowało mu oczu, nosa i ust. W ich miejscu była sama skóra. Poczułam zimny pot. To nie była prawda...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ładnie mi wyszło prawda?- spytał suchy, jakby skrzypiący głos. To była Mama. Z trudem przełknęłam ślinę. Czułam jej oddech na mojej szyi. Walczyłam z chęcią uderzenia jej. To nie pomogłoby mi. Każda agresja mogła być wykorzystywana przeciwko mnie. Po pierwsze: czułam od niej siłę, była wstanie zrobić mi krzywdę. Po drugie: ja nie potrafiłam jej dotknąć, nie wspominając o uderzeniu, żywa czy nie żywa, prawdziwa czy nie prawdziwa to nadal była moja Matka. Chyba. Znów przemówiła tym razem lekkim tonem, choć wiedziałam, że w środku jest wściekła:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Podomno zemsta najlepiej smakuje na zimno. Mmm... Rozsmakuj się ze mną zemstą, Amando.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Dla-dla... czee-go ttak mmówisz?- nie mogłam poskromić emocji równie dobrze jak Ona, w ogóle nie mogłam. Myśl, że Mama mści się na Jensenie nie wiadomo z jakiego powodu i to w taki sposób była po prostu straszna. Co on musiał Jej zrobić? Stop! To sen, nie mogę się zapomnieć!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz sama z siebie nie umarłam- westchnęła półszeptem, który był dobrze słyszalny w tej ciszy. Powoli zaczęłam sie odwracać. Nie wierzyłam w to co słyszę. Stałam twarzą w twarz z Mamą. Moją Mamą. Tą ze zdjęć. Zaparło mi dech na jej widok. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a ja odwzajemniłam ten prosty gest. Wtedy w drzwi zaczął ktoś natarczywie pukać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest zły...- Mama powiedziała to co obie wyczułyśmy. Odsunęłam się od drzwi. Walił coraz mocniej. Coś pękło. Kolejne uderzenie. Zrobił dziurę, w którą wsadził głowę. Zaczęłam krzyczeć. Jensen... Był zbyt prawdziwy. Mama była zbyt prawdziwa. Pod wpływem uderzeń dziura się powiększała. A zakrwawiony Jensen pokazywał się coraz bardziej. Uciekłyśmy z mamą wgłąb pokoju. Zabarykadowałyśmy drzwi. Próbowałam uspokoić oddech. Moja rodzicielka położyła mi swoją dłoń na ramie. Poczułam się bezpieczniej. Pod ubranie wyczułam jej ciepłą i zadbaną dłoń. Mało co pamiętałam za jej życia. Do tych nielicznych wspomnień z nią związanych należą ręce. Piękne długie paznokcie zawsze pomalowane na kremowy kolor. Zgrabne palce, a na czwartym u lewej dłoni miała złoty pierścionek ślubny. Zawsze miała ciepłe ręce. Pamiętam jak gdy odprowadzała mnie do przedszkola zatrzymywałyśmy się przed budynkiem. Przez moment patrzyła mi prosto w oczy, a ja czułam, że jestem kochana bardziej niż w innych zawsze. Potem kciukiem gładziła mój policzek, robiła znak krzyża na czole (to ona nawróciła mojego tatę poprzez swoją miłość, a mnie wychowała w wierze) i je całowała. To był nasz codzienny rytułał. Tego dnia, którego zginęła też go odprawiła, ostatni raz. Jensen wpadł do środka. Zaczęłam krzyczeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciiii...- uspakajała mnie- Nie krzycz to nie pomoże. Spójrz na mnie Amando- mama miała jasno niebieskie oczy. Takie jak ja. Uwielbiałam w je patrzeć. Tym razem nie widziałam w nich wesołych iskierek, tylko nieżywe spojrzenie.- Nie ważne co się stanie. Pamiętaj: kocham cię, a to tylko sen. Nie mamy dużo czasu. Ona jest zła. Mści się za to, że cię odwiedziłam. Powinnam teraz być zupełnie gdzie indziej. Kochanie jesteś w niebezpieczeństwie. Ona na ciebie poluje i może posłużyć się każdym.- mówiła cichym szybkim szeptem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto?- zapytałam równie cicho szukając wskazówki w jej oczach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Śmierć.</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-34486665365512387342015-11-10T20:32:00.003+01:002016-02-03T14:42:35.324+01:00Rozdział 3 Tata<div style="text-align: justify;">
Weszłam do domu. Wszędzie było ciemno. Zapaliłam światło w holu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taatooo?- krzyknęłam niepewnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś się stało Amando?- wybiegł z salonu. Uspokoiłam się na jego widok. Zmęczenie jednak wzięło górę nad ciekawością. Postanowiłam jutro zapytać go o jego nieobecność.</div>
<div style="text-align: justify;">
- już nic- ziewnęłam. Już nawet nie pamiętam jak dotarłam do mojego pokoju.. Bezwłocznie zasnęłam w ubraniach. Dawno tak dobrze nie spałam. Wspomnienie matki wygasło we mnie. Nie miałam ani jednego koszmaru. Najmniejszej przykrej myśli. Rano wstałam wyspana jak nigdy.<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
- dzień dobry- przywitał mnie tata.</div>
<div style="text-align: justify;">
- cześć- odpowiedziałam</div>
<div style="text-align: justify;">
- jak Ci się spało?- zapytał podchodząc do zlewu i biorąc pierwszy kubek do zmycia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- cudownie- mój głos rozmarzył się na samo wspomnienie nocy, a w zasadzie ranka- tato?- pytanie cisnęło mi się na usta. Tata tylko lekko odwrócił głowę na znak, że mnie słucha.- Co robiłeś wczoraj wieczorem?- zamarłam na chwilę. Czułam, że zadaję mu niewłaściwe pytanie. Kiedy myślałam, że już mi nie odpowie. Powiedział opanowanym tonem:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Byłem u Stefana. Przecież Ci mówiłem...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie tato... Zostawiłeś mi karteczkę, że wrócisz o 20. Cztery godziny później nadal Cię nie było. Postanowiłam odwiedzić sąsiadów, ale Ciebie tam nie było. Steven wyznał mi, że poszedłeś od przed osiemnastą.- Widziałam jak mięśnie na plecach taty się spieły. Niezręczne milczenie wypełniały jedynie nasze oddechy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba nie muszę Ci się spowiadać ze wszystkiego co robię?- rzucił do mnie oskarżycielskim tonem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Martwiłam się o Ciebie- szepnęłam. Wiedziałam, że tata doskonale mnie usłyszał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niepotrzebnie- uciął tonem jakim nigdy przedtem do mnie nie mówił. Spojrzałam na niego wielkimi oczami.- Byłem u znajomego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znajomego? Przecież ty nie masz znajomych!- coraz bardziej nie podobała mi się ta rozmowa. Jego wiadomość utwierdziła mnie w przekonaniu jak mało o nim wiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś w tym dziwnego?- zmrużył nieprzyjemnie oczy</div>
-Ty nie spotykasz się z ludźmi.- zadrwiłam udając iż wierze w swoje racje.<br />
- To, że siedzę z Tobą w domu nie oznacza, że w ogóle nie wychodzę.- Wyczułam nutę irytacji w jego głosie. Myślałam, że żartuje.<br />
- Tak? I co mi jeszcze powiesz? Może zdradzasz matkę?-wybuchłam. Tata nieznacznie sie skrzywił. Nie zmywał już naczyń. Patrzył mi w oczy z tą bezsilną miną kiedy to mówił mi co się stało z mamą.<br />
- To nie tak!- W jego oczach błyszczał nie przyjemny blask kojarzył mi się z czymś przykrym, skruchą?- Dobrze wiesz, że mama nie żyje. Czas pogodzic się z przeszłością...<br />
- Znalazłeś sobie kogoś?- spytałam drżącym głosem. Łzy stanęły mi w oczach- Niee...- Zamknęłam oczy i zaczęłam kręcić głową- To jakiś koszmar, to MUSI być koszmar- wzięłam głębszy oddech.<br />
- Amando... Posłuchaj... Nic się nie zmieni... Nic się nie zmieniło..- Tata nie miał już spiętych mięśni. Był bezsilny. Uciekłam do pokoju. Nie wierzyłam co się stało. Wypłakałam dobre dwie godziny. Łzy koiły moje nerwy. Dały nie zdrową przyjemność. Wzięłam prysznic. Dzień niedawno się zaczął a ja już czułam się brudna. Gorąca woda odprężyła moje ciało. Poczułam się lepiej, gdy nagle zadzwonił telefon.<br />
- Amanda?- To Adam<br />
- Słucham?<br />
- Jest sprawa. Zabieramy Cię dziś na plażę.- nie zdziwiło mnie to. Adam specyfikował się ty, że lubił zajmować mój wolny czas z Zosią- Bądź gotowa za godzinę, Zosia do Ciebie przyjdzie, a potem ja z Jensenem.<br />
- Ymmm... no dobra... okej- Jensen, jego imie brzęczało mi w głowie. Poczułam jak coś przewraca mi się w brzuchu. Wzięłam głębszy oddech i od razu po usłyszeniu krótkiego "do zobaczenia " rozłączyłam się. Przygotowałam się na plaże. Ręcznik, torba, strój pod moją lekką sukienką i już byłam gotowa. Zeszłam na do kuchni. Tata gotował obiad.<br />
- Pomóc Ci?- spojrzał na mnie lekko przekręcając główę.<br />
- Możesz zrobić sałatkę- westchnął. Podeszłam do lodówki. Wyjełam z niej sałatę, dwa pomidory i ogórka. Umyłam wyrzej wymienione warzywa i zaczęłam przyrządzać sałatkę. Nie minęło dziesięć minut kiedy dostałam SMS'a<br />
Zosia: Otworzysz drzwi?<br />
Ja: Okey, poczekaj chwilę.<br />
Odłożyłam telefon i poszłam spełnić proźbę kuzynki.<br />
- Hejka- pocałowała mnie w policzek na progu.<br />
- Hej- uśmiechnęłam się- Wejdziesz?- przesunęłam się robiąc jej miejsce- Właśnie robię z tatą obiad...<br />
- Super! To ja wam pomogę.- Weszła do środka.- Cześć wujku!- Krzyknęła.<br />
- Cześć Zosiu- odkrzyknął. Poszłyśmy do kuchni.<br />
- Co gotujecie?- spytała<br />
- Kurczak z ziemniakami i sałatką- Wyjaśnił mój rodziciel<br />
Pracowaliśmy zgodnie każdy zajęty swoimi zadaniami. Od czasu do czasu ktoś rzucał śmieszne uwagi, z których reszta się śmiała. Wkońcu obiad był gotowy. Jedliśmy w bardzo przyjemnej atmosferze, którą głównie zawdzięczać można Zosi. Gdybym była sama z tata milczałabym, jeśli nie kłóciła się. Ledwo skończyłyśmy obiad kiedy rozległ się dzwonek do drzwi.<br />
- Ja otworzę- powiedziałam po czym wstałam. Zosia poszła za mną.<br />
- Witajcie laseczki, gdzie wasze bikini?- rozległ się głos Adama. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, zresztą tak samo jak moja kuzynka. Jej chłopak już wszedł do środka, natomiast Jensen(,który schował się za nim) czekał w drzwiach. Spojrzałam na niego i serce mi stanęło. Wyglądał cudownie. Miał na sobie bokserkę czarną i jeansy, które były luźniejsze w kroku. Bluzka idealnie podkreślała jego lekką opaleniznę, a razem z spodniami dawała niesamowity efekt. Poczułam się niezręcznie kiedy zrozumiałam, że on też na mnie patrzy.<br />
- Wejdź- szepnęłamAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-85931749902430597492015-11-10T20:32:00.001+01:002016-03-08T16:37:21.216+01:00Rozdział 2. Randka<div style="text-align: justify;">
Otworzyłam oczy. Leżałam na stole operacyjnym. Powiodłam wzrokiem po twarzach zebranych.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Obudziła się- powiedział jeden z lekarzy</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nic- podeszła moja mama z skalpelem w ręku- Nie wierć się kochanie. Może trochę zaboleć.- powiedziała przybliżając skalpel do mojego oka. Przez moment wystraszyłam się, że wsadzi mi go w oko. Przed oczami stanęła mi scena z piły. Zrobiło mi się gorąco. Wtedy mama szybko się wycofała i spojrzała na mnie zażenowana. W myślach obiecałam sobie, że już nigdy nie będę oglądać horrorów<br />
<a name='more'></a>. Mama znów schyliła się nade mną i zaczęła śmiać swoim psychicznym śmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ence pence zaraz dziurę ci wywiercę- jej śmiech zabrzmiał w całym pokoju, dołączył do niej śmiech personelu. Było strasznie duszno. Przymknęłam oczy. Wtedy poczułam jak coś wbija się w moją skórę. Zaczęłam krzyczeć. Nie mam pojęcia dlaczego spojrzałam na swoją rodzicielkę. Twarz miała całą we krwii. Spływała z niej. Jej śmiech doprowadzał mnie do szaleństwa. Spojrzałam no moje ręce. Były całe popękane. Znów zaczęłam krzyczeć. Znów wbiła mi się w skórę. Śmiała się. Podniosłam się nie przerwalnie kszycząć. Na szczęście byłam w swoim pokoju. Przejechałam opuszkami palców po policzku. Zapiekł mnie. Wystraszyłam się. Jeszcze przez moment szaleńczy śmiech rozbrzmiewał w mojej głowie. Podeszłam do lustra. To co tam zobaczyłam wystraszyło mnie. Przez moment zobaczyłam tam mamę. W tej wersji jakiej najbardziej nienawidziłam. Gnijąca z wypadającymi włosami i te jej oczy... Jakby ich tam wcale nie było. Zamrugałam gwałtownie kilka razy mając nadzieje, że to tylko wzrok płata mi figle. Tym razem w lustrze zobaczyłam to co powinnam zobaczyć na samym początku. Znów delikatnie przejechałam palcami po policzku. natrafiłam na małe nacięcia. To żart. Powiedzcie mi, że to głupi żart. Samotna łza spłynęła po moim policzku. Czy to wydarzyło się naprawdę? Niee... Tak nie może być! To nie prawda! Wzięłam głęboki wdech. Pomyślmy racjonalnie... W nocy musiałam się zadrapać. Rana była trochę za głęboka jak na zadrapanie. Pewnie wtedy gdy poczułam, że coś wbija mi się w twarz to były moje paznokcie. Rana jednak była zbyt cienka. Nie... Ja tego sobie nie zrobiłam. Zaczęłam szybciej oddychać. 10... 9... 8... 7... zaczęłam odliczać by uspokoić skołatane nerwy. Nie pomogło. Miałam dość siedzenia samej w pokoju. To był tyko sen. Zeszłam na dół do taty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty jeszcze w piżamie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A która godzina?- zdziwiłam się</div>
<div style="text-align: justify;">
- dziewiąta- zawsze o dziesiątej chodziliśmy razem to kościoła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poczekaj! Daj mi chwile zaraz wrócę!- powiedziałam szybko wbiegając na schody. Z pokoju zabrałam jedną z moich niedzielnych sukienek. Poszłam do łazienki i w szybkim tempie zajęłam się porannymi czynnościami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już jestem!- krzyknęłam sapiąc.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, no tylko piętnaście minut. To chyba twój nowy rekord!- zaśmiał się dopijając kawę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ten nowy ksiądz bardzo mi się podoba! Ma ciekawą postawę. Dobrze się go słucha podczas kazania.- przyznał tata. Ja sama się tylko uśmiechnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Danielu!- zaczepił go starszy pan z przyjaznym uśmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Witaj Stefanie. Jak się masz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bardzo dobrze. Cudownie, że Cie widzę. Chciałbyś może obejrzeć dziś ze mną mecz?- tata spojrzał na mnie. Teraz będę mogła z czystym sumieniem wyjść z Jensenem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne. Akurat myślałem czy Cie dziś nie odwiedzić!- uśmiechnął się przyjaźnie do panna Stefan, który mógłby być spokojnie jego ojcem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Amando, nie wiem czy znasz już może Stevena? Przyjechał do nas z zagranicy. Ma imię po mnie tylko takie zangielszczone.- uśmiechnęłam się przyjaźnie do chłopak stojącego krok za panem Stefanem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć- rzuciłam lekko</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej- odpowiedział zmieszany</div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Będąc już w domu napisałam do Jensena.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja: Czy nasze spotkanie nadal jest aktualne?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chwile potem odpisał do mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jensen: Jasne. Jeśli chcesz za dziesięć minut zajdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja: Okej. To czekam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jensen: Do zobaczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdążyłam się tylko przebrać i już usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół, by nie dać tacie szansy otworzyć mojemu znajomemu. Zaczęłyby się pytania. W najlepszym wypadku potem do końca życia pytałby o niego w formie "a co słychać u twojego chłopaka?". Nie dziękuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć!- Powitałam go na progu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej- powiedział wyjmując bukiet kwiatów zza siebie</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jensen! Nie musiałeś!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale chciałem- powiedział to co każda kobieta chciałaby usłyszeć w takiej chwili. Bukiet różowych lil. Moich ulubiony kwiatów. Skąd on wiedział? Kochany!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będziemy tak stać tu w progu...?- jego głos przerwał moje rozmyślenia</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niee.. Wejdź. Ja zaraz wrócę. Muszę tylko najpierw wsadzić kwiaty do wazonu.- ruszyłam w stronę kuchni. Wsadziłam kwiaty do wody i zaczęłam wracać do holu. Miejsca, w którym zostawiłam Jensena. Do moich uszu dobiegł przyciszony głos taty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty tu robisz cholerny dupku? Zostaw moją córkę w spokoju! Nie mało już nam namieszałeś w życiu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Twoja córeczka nie ma nic do mnie. To nie moja wina, że ty masz jakieś chore wymysły na mój temat!- głos chłopaka z którym za chwile miałam się spotkać przepełniony był kpiną. Pomyślałam, że to najwyższa pora przyjść do nich.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tato ja już wychodzę!- krzyknęłam dając znak, że zaraz się tam pojawię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze córciu!</div>
<div style="text-align: justify;">
Chwile potem znalazłam się przy nich</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tato to Jensen</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daniel, miło mi.- wyciągnął rękę w stronę osoby, której nie darzył widocznie sympatią. Tylko dlaczego?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mi również miło- wymienili krótki uścisk dłoni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty już też wychodzisz?- zagadnęłam tatę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taak- westchnął- nie będę siedział sam w domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobrze- cmoknęłam go w policzek- do zobaczenia wieczorem!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wróć przed kolacją!- Powiedział mi na odchodne</div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
Szliśmy jedną z moich ulubionych alejek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie mnie zabierasz?- zapytałam by przerwać ciszę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Postanowiłem, że na naszą pierwszą randkę zabiorę Cie do mojej ulubionej restauracji. Jest kawałek drogi stąd.- Raandka? T-to raandka? Myślałam bardziej, że to spotkanie, że... Sama nie wiem co myślałam! Moja pierwsza w życiu randka! Kilka minut później stanęliśmy przed drzwiami ekskluzywnej restauracji. Poczułam się zażenowana. Miałam na sobie dżinsy i najzwyczajniejszą w świecie czerwoną bluzkę, a on zabrał mnie do restauracji nawet nie uprzedzając, że to randka. Weszliśmy do środka i zajęliśmy swoje miejsce. Przez chwile wróciłam myślami do rozmowy Jensena z tatą. Jak dużo ciekawych rzeczy mnie ominęło? O co chodziło tacie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś podać?- kelnerka stała nad nami. Nawet ona była lepiej ubrana ode mnie. Nie zdążyłam jeszcze nawet wybrać dania z karty. Liczyłam, że Jensen już wybrał coś dla siebie. Spojrzałam na niego. Na pierwszy rzut oka wyglądał zachwycająco jak zawsze. Jednak coś mi nie pasowało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty co zamawiasz?- zapytał spojrzałam mu w oczy. Już wiedziałam co mi nie pasuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To samo co ty.- miał inny kolor oczu niż gdy go poznałam, nie mam pojęcia jak mogłam nie zauważyć tak istotnego szczegółu. Teraz miał zielone oczy. Jak z brązowych można przejść w zielone?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę bardzo- kelnerka zdążyła już wrócić z naszym posiłkiem. Jensen zamówił jakąś rybę.</div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
W sumie nie działo się nic nadzwyczajnego, albo nie działo by się gdybym nie podsłuchała ich rozmowy. Jensen zasiał we mnie ziarenko niepewności.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wróciłam!- krzyknęłam wchodząc do domu.- Tato?- nie usłyszałam odpowiedzi. Weszłam do salonu. Zapaliłam światło. Nikogo nie było. Przeszukałam cały dom. Bezskutecznie. Wróciłam do salonu. Na stole zauważyłam kartkę. Tata nie zostawiał kartek. Tata zawsze wracał przede mną do domu. Kochanie wrócę o dwudziestej. Jestem u Stefana. Postanowiłam poczekać. Włączyłam telewizje na jakimś kanale. W pewnym momencie oczy same mi się zamknęły. Obudziłam się o pare minut po północy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taaatoo?- krzyknęłam. Po raz kolejny zostałam bez odpowiedzi. Poszłam do holu. założyłam buty i wzięłam bluzę. Czas odwiedzić sąsiadów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Będąc już pod ich domem zastałam nie codzienny widok. Steven siedział na schodkach. Pił piwo i palił fajki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej- rzucił w moją stronę</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć- odpowiedziałam.- Jest u was może mój tata?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daniel? Z tego co pamiętam wyszedł od nas o siedemnastej. Mówił, że jest jeszcze umówiony na jakieś spotkanie czy coś...?- wyciągnął paczkę papierosów w moją stronę- bucha?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie palę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Piwa?- spróbował po raz drugi</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie piję. Nie mówił gdzie się?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chwalił się zbytnio. Czemu się tak przejmujesz? Nie ma jeszcze nawet pierwszej w nocy!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mój tata powinien być już dawno w domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Twój tata nie jest chyba dzieckiem? Jest dorosły! Ma prawa wyjść raz na jakiś czas w domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostawił mi kartkę, że wróci o dwudziestej. A ja nawet nie wiem czy on ma jakichś kolegów!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może ma jakąś koleżankę?- zasugerował</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, on nie może... Niedawno umarła mama. On nadal to przeżywa. Na pewno nie ma jeszcze kobiety!</div>
<div style="text-align: justify;">
- To co sugerujesz, że go porwano? Teraz pewnie go torturują?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy ja wiem?- zaczęłam wątpić w to co mówię</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy umarła twoja matka?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dwanaście lat temu.- zrobił wielkie oczy, nie rozumiałam o co mu chodzi</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie sądzisz, że czas zacząć żyć od nowa?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem czy tata potrafiłby...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mówiłem o nim- przerwał mi.</div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozmawiałam z nim do drugiej nad ranem, kiedy to moje zmęczenie wzięło górę. Steven odprowadził mnie pod dom.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuje- powiedziałam na odchodne</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie masz za co...- spojrzał na mnie wzrokiem, którego nie potrafiłam odgadnąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-90948047649776094402015-11-10T20:31:00.002+01:002016-03-08T16:37:10.341+01:00Rozdział 1 Arka<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poszłam do łazienki. Nie miałam pojęcia, która była godzina. Byłam jednak przebudzona. Postanowiłam się umyć. Weszłam do prysznica. Gorąca woda odprężała moje ciało. Myłam włosy. Cała kabina była zaparowana. Spojrzałam na lustro i wtedy moim oczom ukazał się ten niezwykły napis POMÓŻ MI. Wystraszyłam się, a światło w łazience zamrugało i zgasło. Starłam napis. Wtedy w lustrze zamiast zobaczyć moje oblicze zobaczyłam mamę. Miała smutny wyraz twarzy. Jej oczy wyglądał dziwnie... Całe były czarne, jakby ich wcale nie było! Serce zaczęło mi szybciej bić. Wystraszona wyszłam z kabiny. Owinięta ręcznikiem poszłam do kuchni. Na progu zauważyłam osobę, której nie powinnam zobaczyć. To była mama.<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzę, że już wstałaś kochanie- powiedziała i pocałowała mnie w czoło. Jej czarne oczy nie pozwalały mi się skupić. Wierciły dziurę w mojej twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nnie- zaczęłam się jąkać- Nniee- powiedziałam bardziej rozpaczliwie. Zebrałam resztki sił i zaczęłam najspokojniej jak potrafiłam- Ty nie jesteś moją mamą.- kubek, który trzymała w dłoniach pękł</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ależ kochanie, jestem- powiedziała nienaturalnym głosem</div>
<div style="text-align: justify;">
- Moja mama nie żyje. Nie wiem kim jesteś, nie wiem co tu robisz, ale już dość.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem twoją matką- krzyknęła przerażająco. Jej twarz wyrażała wszystkie najgorsze emocje, jakie tylko znałam. Zrobiła krok w moją stronę. Zaczęłam się wycofywać. Nie przerwanie patrzyłam w jej twarz. Gniła. Rozkładała się na moich oczach. Zaczęłam biec. Prędkość jaka mi towarzyszyła na pewno była oszałamiająca, ale kto by tak nie biegł gdyby goniła go jego własna gnijąca matka? Nie mam pojęcia jak i kiedy dostałam się do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Jednak i tak słyszałam wszystko co zaczęła mówić moja nie żyjąca już matka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ominie Cie to. Kochanie ty też umrzesz. Nie nadajesz się do niczego innego.- jej histeryczny śmiech sprawił, że dostałam ciarek. Spojrzałam w lustro na przeciw łóżka. Przejechałam opuszkami palców po swojej twarzy. Powoli dotykając jej by nie ominąć ani milimetra. Jakbym próbowała ją zapamiętać. Wtedy usłyszałam krzyk. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to mój krzyk. Moja twarz zaczęła gnić. Za drzwiami usłyszałam śmiech matki.- Córeczka wróci do mamusi?- znów zaczęłam krzyczeć. Otworzyłam oczy. Dookoła było ciemno. To tylko sen pomyślałam. Zapaliłam lampkę nocną. Za każdym razem ten koszmar tak samo wyglądał. Pojawiała się mama, zaczynała gnić, potem była moja kolej. Zawsze kończyło się krzykiem. Dziękowałam Bogu, że mój tata ma mocny sen. Już i tak jest mu ciężko po stracie żony. Tylko moich nocnych krzyków budzących go mu brakuje. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Piąta trzydzieści. Przez moment chciałam pójść się umyć, jednak znów przypomniał mi się sen. Postanowiłam, że poleżę jeszcze godzinę. Założyłam słuchawki i oddaliłam się w świat muzyki. Pozwoliłam myślom swobodnie płynąć. Przy głosie Sofii zapominałam o rzeczywistości. Przy ,,Stay With Me" moje myśli powędrowały daleko. Nie mam pojęcia kiedy zasnęłam. Obudziłam się o jedenastej. Tym razem na szczęście nie miałam żadnych snów. Szybko się przygotowałam. Dziś była sobota, normalnie o tej porze powinnam być w Arce. Westchnęłam głośno. Zeszłam do kuchni. Tam powitał mnie tata.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzę, że dziś dobrze Ci się spało? Zadzwoniłem do siostry Marty, że dziś się trochę spóźnisz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tato! A nie mogłeś mnie po prostu obudzić?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak słodko spałaś, że nie mogłem- uśmiechnął się i poklepał mnie po głowie. W ramach małej zemsty zabrałam jedną z przygotowanych przez niego kanapek- Eej</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poczęstuję się- powiedziałam tylko i wyszłam z domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy tylko weszłam przez bramkę do Arki. Jak zwykle obtoczyła mnie gromadka dzieci i zaczęła przytulać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu tak późno przyszłaś? Bałam się, że już nas nie lubisz.- zaczęła Amelka</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej mała, jak ja mogę nie lubić takich fajnych osóbek jak wy? Dzisiaj troszkę zaspałam!- wyznałam jej wstydliwie</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego?- dopytywała dziewczynka</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak to jest już Amelciu, jak się w nocy nie chce spać- powiedziała jak zwykle śpiewnym tonem zakonnica.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Siostro Marto!- przywitałam ją radośnie. Dzieci już zdążyły się ode mnie odczepić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nadal ten koszmar?- spytała przyciszonym tonem, by przypadkiem jakiś jej podopieczny nie usłyszał. Ja tylko twierdząco pokiwałam głową, słowa były tu zbędne. Spojrzała na mnie współczująco.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Amanda, Amanda pobaw się z nami- Kuba pociągnął mnie za rękę. Uśmiechnęłam się przepraszająco. Siostra tylko pokiwała głową. Wyszliśmy na podwórko. Jacek przyniósł piłkę. Podzieliliśmy się na cztery drużyny po dziesięć osób. Gra trwała w najlepsze do trzynastej, kiedy to Siostra Marta zawołała nas do pomocy przy obiedzie. Wszyscy umyliśmy ręce. Dziś robiliśmy pizzę. Dziewczyny miały ochotę na jakieś ciasto. Jakimś cudem namówiły na to Siostrę. Ugniataliśmy ciasto. Chłopcy kroili składniki. Już po godzinie nasze pizze i ciasta były gotowe. Zaczęliśmy przygotowywać nakrycie do stołu. Przed posiłkiem zmówiliśmy jak zwykle modlitwę. Jedzenie było bardzo smaczne. Najedzeni zaczęliśmy sprzątać. Kasia, Natalia i Marlena zmywały naczynia przy małej pomocy Agatki i Amelki. Nikola, Weronika i Karolina odkurzały. Mateusz, Hubert i Kamil zanosili talerze. Nikolas, Arek, Karolina, Piotrek, Kuba, Ada, Martyna, Oliwia i Gabrysia sprzątali pierwsze piętro. Ja. Hania, Kacper, Maja, Ola, Filip, Szymon, Michał i Wojtek sprzątaliśmy drugie piętro, a Olek, Dawid, Wiktor, Igor, Alicja, Maria, Gabryś i Sebastian sprzątali trzecie piętro. Pozostali sprzątali parter. Z całą robotą uwinęliśmy się do szesnastej. Potem włączyliśmy sobie film. Gdzie jest Nemo? Po osiemnastej pożegnałam podopiecznych i Siostrę Martę. Zdążyło się już ściemnić, co było dziwne jak na sierpień. Szłam chodnikiem słuchając mojej ulubionej piosenki tanecznym krokiem wracałam do domu. Nagle poczułam jak coś szarpnęło mnie za rękę. Odwróciłam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej- to Jensen</div>
<div style="text-align: justify;">
-Cześć- uśmiechnęłam się zdejmując słuchawki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wracasz do domu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może Cię odprowadzić?- uśmiech sam wkradł się na moją twarz. To było słodkie. Do domu mam nie daleko. Jednak zawsze fajnie wracać z kimś niż samej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szliśmy rozmawiając o błahych sprawach, aż dotarliśmy pod mój dom. Przytuliliśmy się na pożegnanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To do zobaczenia- powiedziałam z zamiarem powrotu do domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Amanda?- Spojrzałam mu w oczy.- Masz może co robić jutro?- jutro jak zawsze wstanę rano pójdę z tatą do kościoła, potem odwiedzimy grup mamy, razem zrobimy obiad i jak co tydzień będziemy oglądać telewizję. Nie mam nic przeciw małej zmianie, ale co będzie z tatą?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niedziele pewnie spędzę z tatą- uśmiechnęłam się przepraszająco. Coś w nim przygasło</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, szkoda. Jakby plany się zmieniły to zadzwoń, masz mój numer. Pa.- powiedział na koniec</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pa- odpowiedziałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Będą już w domu tata zagadnął mnie:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy to nie ten sam chłopak co był na twoich urodzinach?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na moich urodzinach było dużo chłopców.- zaczęłam się drażnić</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj Amanda! Wiesz o kim mówię!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak to on</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy to twój chłopak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słucham tato?</div>
<div style="text-align: justify;">
Po kilku minutach droczenia się wyznałam tacie powiedział do mnie Jensen.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powinnaś iść. Nie przejmuj się mną. Dam radę obejrzeć sam telewizję. Nie będzie Ci przykro? Amanda, kiedy siedzisz w szkole tez jestem sam. Może przejdę się do Stefana?- Stefan to nasz sasiad. Tata darzy go dużą sympatią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno?- chciałam się upewnić</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Weszłam do swojego pokoju i od razu padłam na łóżko. Jutro miałam się spotkać z Jensenem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7737928362443123677.post-81486530750279758102015-11-10T20:28:00.000+01:002016-03-08T16:36:56.977+01:00Prolog<div style="text-align: justify;">
Osoby, które już wcześniej odwiedzały mój blog zdają sobie sprawę, że te opowiadanie było już kiedyś pisane, jednak je usunęłam. Nie wiem sama czemu. Może to zbyt mała wiara w moje umiejętności? Może chciałam wykreować inny wygląd bloga? Po części bałam się, że nie dokończę historii, dlatego ją zakończyłam. Logicznie. Biorę się jednak w garść.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mając 15 lat myślałam, że moje, życie jest do dupy, póki nie poznałam Oliwiera, chłopaka, który już do końca swoich dni musi jeździć na wózku, przez wypadek samochodowy z winny kierowcy. Potem, doszłam do wniosku, że jestem biedna, zdanie jednak szybko zmieniłam kiedy wychodząc ze sklepu pod drzwiami zauważyłam śpiącego bezdomnego dałam mu kupioną sobie bułkę i 10 zł, bo <br />
<a name='more'></a>dla mnie nie znaczyło to wiele, nie to co dla niego. Obudził się spojrzał na mnie załzawionymi oczami i powiedział proste dziękuje "niech Ci Bóg wynagrodzi dobre dziecko". Osoby przechodzące patrzyły na mnie jak na idiotkę. Równie dobrze mogłabym sobie coś za te marne pieniądze kupić, a nie oddawać człowiekowi, który je pewnie przepije, ale ja wierze, że ludzie mają swoją dobrą stronę. Może mu to choć trochę pomoże? Od zawsze miałam w sobie coś takiego co ciągnęło mnie do pomocy innym, pewnie dlatego zapisałam się na wolontariat. Mam to po mamie, niezmierna chęć pomocy światu i stawianie cudzego dobra ponad swoim. Właśnie... Mama. Nie żyje odkąd skończyłam pięć lat. Tata ciągle mi powtarza, że jestem kropka w kropkę jak mama, to pochlebiające. Mieszkam na małym osiedlu zwanym "Arka Noego". Śmieszna nazwa, prawda? Kilka przecznic ode mnie znajduje się dom dziecka. To piękny jasnoniebieski domek z białym dachem. Zawsze kojarzył mi się bardziej z hotelem niż domem, jest tam bardzo dużo pokoi. Dom nazywamy Arką. Może dlatego, że prowadzi go zakonnica? A może od osiedla? Tak czy siak połowę dzieciństwa spędziłam właśnie w tym miejscu. To mama wszczepiła we mnie ten nawyk. Zawsze, co sobotę chodziłyśmy tam o dziesiątej, a wracałyśmy po czwartej. Dużo rozmawiałam z przebywającymi tam dziećmi. Często się razem bawiliśmy. Około trzynastej mama wołała nas do pomocy przy obiedzie. Czasem robiliśmy jeszcze dodatkowo jakieś ciasta. Zawsze zachwycaliśmy się, jak super gotujemy. Potem sprzątaliśmy po sobie. Co było zazwyczaj wstępem do wielkiego sprzątania. A po nim wracałam z mamą do domu obiecując znajomym, że za tydzień znów wrócę. W sumie za dużo się nie zmieniło, nadal tam chodzę, nadal mój dzień wygląda tak samo. Tylko bez mamy. Dziś obchodzę swoje 17 urodziny. Z tej okazji założyła moją nową prostą zieloną sukienkę. Zeszłam na dół i jak co roku z różnych miejsc zaczęli wyskakiwać moi przyjaciele z Arki. Z uśmiechem na ustach śpiewali mi sto lat. Jak co roku zrobiłam zaskoczoną minę i radośnie się uśmiechałam. Wtedy podszedł do mnie tata z tortem w rękach i siedemnastoma świeczkami.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Pomyśl życzenie słonko- jak co roku powiedział ojciec. Ale czego dziewczyna, która ma wszystko może sobie życzyć? Powrotu mamy? Od siódmego roku życia w każde urodziny o to prosiłam i co za to dostałam? Nocne koszmary z mamą w roli głównej. Zastanowiłam się chwilę.- Pomyślałaś życzenie?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Tak- odpowiedziałam twierdząco kiwając głową. "Chcę mniej monotonni w moim życiu". Zdmuchnęła świeczki. Tata jak co roku pocałował mnie w czoło i powiedział- Wszystkiego najlepszego córeczko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przenieśliśmy się na podwórko. Tam czekał już na nas wielki drewniany stół. Powiodłam wzrokiem po zebranych. Tata, ciocia Karolina i jej syn Michaś, Wujek Wojtek, kuzyni: Mirek, Bogdan, Damian, Łukasz, Piotrek, kuzynki: Nikola, Natalia, Monika, Zosia, Weronika, Milena i oczywiście moi przyjaciele, Ci z Arki i Ci ze szkoły. Było nas naprawdę dużo. Znałam tam wszystkich. Po chwili mój wzrok przyciągnęła twarz, której wcześniej nie zauważyłam. Ktoś nowy? Dlaczego go nie znam? Nieznajomy chyba wyczuł mój wzrok, bo spojrzał na mnie. Miał bardzo ciemne oczy. Były ciemne jak noc. Prawie czarne. Tata jak co roku kroił tort i rozdawał wszystkim. Jak co roku spytałam czy pomóc. Jak co roku odpowiedział mi, że nie. Taka rutyna już mnie nudziła. Spojrzałam znów na nieznajomego, rozmawiał z Zosią i Adamem, jej chłopakiem, a moim dobrym przyjacielem. Zaśmiał się a moim oczom ukazały się idealnie proste, białe zęby. Cały wyglądał niesamowicie. Miał lekko postawione włosy. Czarną skórzaną kurtkę i białą bluzkę. Stół zasłaniał jego spodnie, ale domyślałam się, że to jeansy. Śmiałam się i rozmawiałam z siedzącymi obok mnie gośćmi. Ciocia Karolina pytała się jak mi się powodzi. Zadawała standardowe pytania, jak się uczę, czy się już zakochałam, czy mam chłopaka, jakie mam plany na przyszłość, czy z tatą wszystko dobrze. Gdy jej pytania dobiegły końca, uprzejmie ją przeprosiłam i poszłam nalać sobie picia, modląc się w duchu by ktoś mnie zaczepił i tym samym pomógłby mi zakończyć te wypytywanie. Moje modlitwy zostały wysłuchane. Podeszła do mnie Zosia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć jubilatko- cmoknęła mnie w policzek</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć. Co tam jak tam? Dobrze się bawisz?- zapytałam</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest super! Zresztą jak zawsze!- "jak zawsze"- pomyślała znudzona, jednak uśmiechnęła się do kuzynki</div>
<div style="text-align: justify;">
- To cudownie!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam Ci kogoś do przedstawienia, nie wiem czy zauważyłaś, ale na twoim przyjęciu pojawił się nowy gość. Chodź- pociągnęła mnie za rękę. Posłusznie poszłam za nią. Doszłyśmy do Adama rozmawiającego o czymś z moim przystojnym gościem, który za moment miałam poznać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej- powiedział do mnie Adam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć- uśmiechnęłam się</div>
<div style="text-align: justify;">
- My chyba nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać- przemówił nieznajomy- Jensen</div>
<div style="text-align: justify;">
- Amanda- odpowiedziałam podając mu rękę. Spojrzał mi w oczy i nie spuszczając wzroku pocałował jej zewnętrzną część.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04422812215456663755noreply@blogger.com0