music

wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział 1 Arka


Poszłam do łazienki. Nie miałam pojęcia, która była godzina. Byłam jednak przebudzona. Postanowiłam się umyć. Weszłam do prysznica. Gorąca woda odprężała moje ciało. Myłam włosy. Cała kabina była zaparowana. Spojrzałam na lustro i wtedy moim oczom ukazał się ten niezwykły napis POMÓŻ MI. Wystraszyłam się, a światło w łazience zamrugało i zgasło. Starłam napis. Wtedy w lustrze zamiast zobaczyć moje oblicze zobaczyłam mamę. Miała smutny wyraz twarzy. Jej oczy wyglądał dziwnie... Całe były czarne, jakby ich wcale nie było! Serce zaczęło mi szybciej bić. Wystraszona wyszłam z kabiny. Owinięta ręcznikiem poszłam do kuchni. Na progu zauważyłam osobę, której nie powinnam zobaczyć. To była mama.
- Widzę, że już wstałaś kochanie- powiedziała i pocałowała mnie w czoło. Jej czarne oczy nie pozwalały mi się skupić. Wierciły dziurę w mojej twarzy.
- Nnie- zaczęłam się jąkać- Nniee- powiedziałam bardziej rozpaczliwie. Zebrałam resztki sił i zaczęłam najspokojniej jak potrafiłam- Ty nie jesteś moją mamą.- kubek, który trzymała w dłoniach pękł
- Ależ kochanie, jestem- powiedziała nienaturalnym głosem
- Moja mama nie żyje. Nie wiem kim jesteś, nie wiem co tu robisz, ale już dość.
- Jestem twoją matką- krzyknęła przerażająco. Jej twarz wyrażała wszystkie najgorsze emocje, jakie tylko znałam. Zrobiła krok w moją stronę. Zaczęłam się wycofywać. Nie przerwanie patrzyłam w jej twarz. Gniła. Rozkładała się na moich oczach. Zaczęłam biec. Prędkość jaka mi towarzyszyła na pewno była oszałamiająca, ale kto by tak nie biegł gdyby goniła go jego własna gnijąca matka? Nie mam pojęcia jak i kiedy dostałam się do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Jednak i tak słyszałam wszystko co zaczęła mówić moja nie żyjąca już matka.
- Nie ominie Cie to. Kochanie ty też umrzesz. Nie nadajesz się do niczego innego.- jej histeryczny śmiech sprawił, że dostałam ciarek. Spojrzałam w lustro na przeciw łóżka. Przejechałam opuszkami palców po swojej twarzy. Powoli dotykając jej by nie ominąć ani milimetra. Jakbym próbowała ją zapamiętać. Wtedy usłyszałam krzyk. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to mój krzyk. Moja twarz zaczęła gnić. Za drzwiami usłyszałam śmiech matki.- Córeczka wróci do mamusi?- znów zaczęłam krzyczeć. Otworzyłam oczy. Dookoła było ciemno. To tylko sen pomyślałam. Zapaliłam lampkę nocną. Za każdym razem ten koszmar tak samo wyglądał. Pojawiała się mama, zaczynała gnić, potem była moja kolej. Zawsze kończyło się krzykiem. Dziękowałam Bogu, że mój tata ma mocny sen. Już i tak jest mu ciężko po stracie żony. Tylko moich nocnych krzyków budzących go mu brakuje. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Piąta trzydzieści. Przez moment chciałam pójść się umyć, jednak znów przypomniał mi się sen. Postanowiłam, że poleżę jeszcze godzinę. Założyłam słuchawki i oddaliłam się w świat muzyki. Pozwoliłam myślom swobodnie płynąć. Przy głosie Sofii zapominałam o rzeczywistości. Przy ,,Stay With Me" moje myśli powędrowały daleko. Nie mam pojęcia kiedy zasnęłam. Obudziłam się o jedenastej. Tym razem na szczęście nie miałam żadnych snów. Szybko się przygotowałam. Dziś była sobota, normalnie o tej porze powinnam być w Arce. Westchnęłam głośno. Zeszłam do kuchni. Tam powitał mnie tata.
- Widzę, że dziś dobrze Ci się spało? Zadzwoniłem do siostry Marty, że dziś się trochę spóźnisz.
- Tato! A nie mogłeś mnie po prostu obudzić?
- Tak słodko spałaś, że nie mogłem- uśmiechnął się i poklepał mnie po głowie. W ramach małej zemsty zabrałam jedną z przygotowanych przez niego kanapek- Eej
- Poczęstuję się- powiedziałam tylko i wyszłam z domu.
***
Gdy tylko weszłam przez bramkę do Arki. Jak zwykle obtoczyła mnie gromadka dzieci i zaczęła przytulać.
- Czemu tak późno przyszłaś? Bałam się, że już nas nie lubisz.- zaczęła Amelka
- Ej mała, jak ja mogę nie lubić takich fajnych osóbek jak wy? Dzisiaj troszkę zaspałam!- wyznałam jej wstydliwie
- Dlaczego?- dopytywała dziewczynka
- Tak to jest już Amelciu, jak się w nocy nie chce spać-  powiedziała jak zwykle śpiewnym tonem zakonnica.
- Siostro Marto!- przywitałam ją radośnie. Dzieci już zdążyły się ode mnie odczepić.
- Nadal ten koszmar?- spytała przyciszonym tonem, by przypadkiem jakiś jej podopieczny nie usłyszał. Ja tylko twierdząco pokiwałam głową, słowa były tu zbędne. Spojrzała na mnie współczująco.
- Amanda, Amanda pobaw się z nami- Kuba pociągnął mnie za rękę. Uśmiechnęłam się przepraszająco. Siostra tylko pokiwała głową. Wyszliśmy na podwórko. Jacek przyniósł piłkę. Podzieliliśmy się na cztery drużyny po dziesięć osób. Gra trwała w najlepsze do trzynastej, kiedy to Siostra Marta zawołała nas do pomocy przy obiedzie. Wszyscy umyliśmy ręce. Dziś robiliśmy pizzę. Dziewczyny miały ochotę na jakieś ciasto. Jakimś cudem namówiły na to Siostrę. Ugniataliśmy ciasto. Chłopcy kroili składniki. Już po godzinie nasze pizze i ciasta były gotowe. Zaczęliśmy przygotowywać nakrycie do stołu. Przed posiłkiem zmówiliśmy jak zwykle modlitwę. Jedzenie było bardzo smaczne. Najedzeni zaczęliśmy sprzątać. Kasia, Natalia i Marlena zmywały naczynia przy małej pomocy Agatki i Amelki. Nikola, Weronika i Karolina odkurzały. Mateusz, Hubert i Kamil zanosili talerze. Nikolas, Arek, Karolina, Piotrek, Kuba, Ada, Martyna, Oliwia i Gabrysia sprzątali pierwsze piętro. Ja. Hania, Kacper, Maja, Ola, Filip, Szymon, Michał i Wojtek sprzątaliśmy drugie piętro, a Olek, Dawid, Wiktor, Igor, Alicja, Maria, Gabryś i Sebastian sprzątali trzecie piętro. Pozostali sprzątali parter. Z całą robotą uwinęliśmy się do szesnastej. Potem włączyliśmy sobie film. Gdzie jest Nemo? Po osiemnastej pożegnałam podopiecznych i Siostrę Martę. Zdążyło się już ściemnić, co było dziwne jak na sierpień. Szłam chodnikiem słuchając mojej ulubionej piosenki tanecznym krokiem wracałam do domu. Nagle poczułam jak coś szarpnęło mnie za rękę. Odwróciłam się.
- Hej- to Jensen
-Cześć- uśmiechnęłam się zdejmując słuchawki.
- Wracasz do domu?
- Tak.
- Może Cię odprowadzić?- uśmiech sam wkradł się na moją twarz. To było słodkie. Do domu mam nie daleko. Jednak zawsze fajnie wracać z kimś niż samej.
- Czemu nie.
Szliśmy rozmawiając o błahych sprawach, aż dotarliśmy pod mój dom. Przytuliliśmy się na pożegnanie.
- To do zobaczenia- powiedziałam z zamiarem powrotu do domu.
- Amanda?- Spojrzałam mu w oczy.- Masz może co robić jutro?- jutro jak zawsze wstanę rano pójdę z tatą do kościoła, potem odwiedzimy grup mamy, razem zrobimy obiad i jak co tydzień będziemy oglądać telewizję. Nie mam nic przeciw małej zmianie, ale co będzie z tatą?
- Niedziele pewnie spędzę z tatą- uśmiechnęłam się przepraszająco. Coś w nim przygasło
- Och, szkoda. Jakby plany się zmieniły to zadzwoń, masz mój numer. Pa.- powiedział na koniec
- Pa- odpowiedziałam.
Będą już w domu tata zagadnął mnie:
- Czy to nie ten sam chłopak co był na twoich urodzinach?
- Na moich urodzinach było dużo chłopców.- zaczęłam się drażnić
- Oj Amanda! Wiesz o kim mówię!
- Tak to on
- Czy to twój chłopak?
- Słucham tato?
Po kilku minutach droczenia się wyznałam tacie powiedział do mnie Jensen.
- Powinnaś iść. Nie przejmuj się mną. Dam radę obejrzeć sam telewizję. Nie będzie Ci przykro? Amanda, kiedy siedzisz w szkole tez jestem sam. Może przejdę się do Stefana?- Stefan to nasz sasiad. Tata darzy go dużą sympatią.
- Na pewno?-  chciałam się upewnić
- Na pewno.
Weszłam do swojego pokoju i od razu padłam na łóżko. Jutro miałam się spotkać z Jensenem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz