music

sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 7. Pierwszy wrzesnia

Wakacje trwają zbyt krótko. Ani się obejrzałam, a tata kupił mi książki do drugiej liceum.
Spotkałam się jeszcze kilka razy z Kasią,  tym razem poszłyśmy na zakupy. Bardzo ją polubiłam.
Pierwszego września wstałam jak zwykle o siódmej. Ubrałam się w czarną sukienkę ( "świętujesz rozpoczęcie roku w żałobnym stroju?" zaśmiał się tata).
Piętnaście minut przed dziewiątą Jensen podjechał czarnym mercedesem pod mój dom. Uśmiechnęłam się pod nosem. Takie auto było dla niego typowe. Pożegnałam tatę i ruszyłam w stronę auta.
Od domu do szkoły samochodem mam dziesięć minut jazdy. Siedzieliśmy w ciszy, co chwilę spoglądając na siebie i posyłając nieśmiały uśmiech. Zanim wysiadłam z auta pocałowałam Jensena w policzek.
- Nadal jesteś mi winna pocałunek- mruknął niezadowolony.
- Przecież przed chwilą...- wskazał palcem swoje usta. Pod wpływem impulsu złapałam go za twarz i przyciągnęłam, złożyłam szybki pocałunek na jego wargach. Był tak zaskoczony, że nie zdążył zareagować, a ja już wychodziłam.
- Wiesz co, nie zmieniam zdania, nadal chcę mojego buziaka- uśmiechnął się łobuzersko, a ja pokręciłam głową.
- Cześć- przywitał mnie Aleks, który właśnie wysiadł ze swojego auta.
Również się przywitałam i podeszłam w stronę grupki dziewczyn z mojej klasy.
- Hejka!- przywitałyśmy się. Rozmawiałyśmy o wakacjach. Beata pojechała do Włoch, Kasia do Brukseli, Patrycja do swojego chłopaka w Krakowie, a Majka nad morze. Skromnie przyznałam, że całe wakacje przesiedziałam w domu.
Ami!- krzyknęła moja przyjaciółka Nikola- Jak minęły ci wakacje?- i odciągnęła mnie od koleżanek.
- W porządku- przyznałam, a po chwili dodałam szeptem-  Bartek cię odwiedził?
kiwnęła przygaszona głową.
- Nie wiem gdzie teraz jest. Chodź, idzie Milena. Podobno nareszcie jest z Adrianem!
- Cudownie!- ucieszyłam się. Podeszłyśmy do przyjaciółki. Opowiedziała nam swoją historię z Adrianem, Nikola podzieliła się obawami o Bartka, a ja powiedziałam im o Jensie.
- Masz chłopaka?- nie dowierzała Nikola.
- Ojej! To super Ami!- szepnęła Milena.
Podeszłyśmy do klasy, a lada moment rozpoczął się apel.
- I na koniec pragnę nadmienić, że uczniowie 2 i 3 liceum mają w tym roku wycieczkę do Brukseli.
Po sali rozeszły się podniecone pomruki. Pierwsze klasy miały trochę urażone miny.
- Już nie mogę się doczekać!- szepnęła Kamila.
Rozpoczęcie nie trwało długo. Potem całą klasą poszliśmy na mszę.
Ksiądz mówił jak ważna jest nauka. Nie wiedza pomaga w grzechu.
Dzień minął bardzo szybko. Ani się obejrzałam, a już był wieczór i szykowałam się do snu. Leżałam w łóżku, w moim bezpiecznym łóżku.
W głowie usłyszałam głos księdza "nie wiedza daje skłonności do grzechu". Jak dużo nie wiedziałam? Jak bardzo zgrzeszyłam? Nie miałam pojęcia skąd te myśli, pewnie byłam po prostu przemęczona.
- Jensen przestań! Proszę! To łaskocze!- śmiałam się. Jensen nie zwracał uwagi na moje prośby. Leżałam na jego łóżku i płakałam ze śmiechu.- Dosyć!- powiedziałam stanowczym tonem, odsunęłam jego ręce i wstałam. Spojrzałam w okno, stał tam Steven. Wstrzymałam oddech. Podeszłam do niego, położył rękę na szybie, zrobiłam podobnie.
- Uważaj na Jensa- zdawał się mówić i przy okazji nie poruszać wargami. Chwilę później poczułam ręce na tali. Odwróciłam lekko głowę. Stał tam Jensen. Gdy znów spojrzałam przez okno nie było tam Steva. Mrugnęłam, a scena się zmieniła. Siedziałam z mamą na łące. Zboża były wystarczająco wysokie, aby nas zasłonić.
- Amando, kochanie nie mamy dużo czasu. Wiesz co się dzieje. Za parę miesięcy cię dopadnie. Zemści się...- mówiła szeptem
- Mamo... Kto się zemści?
- Nie mogę powiedzieć w czyim imieniu śmierć chce się zemścić, nie teraz. Inaczej by nas znalazł. Słuchaj musisz jechać na tą wycieczkę.
- Skąd wiesz o wycieczce?- zapytałam podejrzliwie
- Kochanie, jeszcze się nie domyślasz? Jestem częścią ciebie. Jesteś moją krwią. Utknęłam między niebem, a ziemią. Cząstka mnie, jaka płynie w twojej krwi nadal żyje. Dopóki nie zabiją ostatniego mojego potomka ja zostanę tutaj.- poczułam się lepiej. Mama zawsze była przy mnie. Po chwili przeszedł mnie dreszcz niepokoju.
- Mamo? A te senne koszmary? Przez te wszystkie lata praktycznie przez każdą noc miałam straszne sny... z tobą w roli głównej.
- W siódme urodziny poprosiłaś żebym wróciła. Ktoś spełnił po części twoją prośbę. Dał ci szanse oglądać mnie w najgorszych postaciach, jakie sobie wyobrażał. Marzłam wtedy. Czułam twój ból. Byłam twoim bólem.
- O kim mówisz?
- o Lucyferze- wszystko zaczęło gnić, niebo spochmurniało, mama zaczęła popłakiwać. Poczułam strach. I nagle wszystko zaczęła pochłaniać czarna dziura
- Obudź się!- wrzasnęła moja mama- Obudź się! Bo to może być twój ostatni sen!
Zamknęłam oczy i miałam nadzieję, że to się skończy. Kiedy je otworzyłam nadal stałam w tym samym miejscu. Tym razem w moją stronę szło, a raczej płynęło czarne widmo. Znów je zamknęłam, tym razem rozpaczliwie, nie było szansy bym się nie obudziła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz