music

wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział 2. Randka

Otworzyłam oczy. Leżałam na stole operacyjnym. Powiodłam wzrokiem po twarzach zebranych.
- Obudziła się- powiedział jeden z lekarzy
- To nic- podeszła moja mama z skalpelem w ręku- Nie wierć się kochanie. Może trochę zaboleć.- powiedziała przybliżając skalpel do mojego oka. Przez moment wystraszyłam się, że wsadzi mi go w oko. Przed oczami stanęła mi scena z piły. Zrobiło mi się gorąco. Wtedy mama szybko się wycofała i spojrzała na mnie zażenowana. W myślach obiecałam sobie, że już nigdy nie będę oglądać horrorów
. Mama znów schyliła się nade mną i zaczęła śmiać swoim psychicznym śmiechem.
- Ence pence zaraz dziurę ci wywiercę- jej śmiech zabrzmiał w całym pokoju, dołączył do niej śmiech personelu. Było strasznie duszno. Przymknęłam oczy. Wtedy poczułam jak coś wbija się w moją skórę. Zaczęłam krzyczeć. Nie mam pojęcia dlaczego spojrzałam na swoją rodzicielkę. Twarz miała całą we krwii. Spływała z niej. Jej śmiech doprowadzał mnie do szaleństwa. Spojrzałam no moje ręce. Były całe popękane. Znów zaczęłam krzyczeć. Znów wbiła mi się w skórę. Śmiała się. Podniosłam się nie przerwalnie kszycząć. Na szczęście byłam w swoim pokoju. Przejechałam opuszkami palców po policzku. Zapiekł mnie. Wystraszyłam się. Jeszcze przez moment szaleńczy śmiech rozbrzmiewał w mojej głowie. Podeszłam do lustra. To co tam zobaczyłam wystraszyło mnie. Przez moment zobaczyłam tam mamę. W tej wersji jakiej najbardziej nienawidziłam. Gnijąca z wypadającymi włosami i te jej oczy... Jakby ich tam wcale nie było. Zamrugałam gwałtownie kilka razy mając nadzieje, że to tylko wzrok płata mi figle. Tym razem w lustrze zobaczyłam to co powinnam zobaczyć na samym początku. Znów delikatnie przejechałam palcami po policzku. natrafiłam na małe nacięcia. To żart. Powiedzcie mi, że to głupi żart. Samotna łza spłynęła po moim policzku. Czy to wydarzyło się naprawdę? Niee... Tak nie może być! To nie prawda! Wzięłam głęboki wdech. Pomyślmy racjonalnie... W nocy musiałam się zadrapać. Rana była trochę za głęboka jak na zadrapanie. Pewnie wtedy gdy poczułam, że coś wbija mi się w twarz to były moje paznokcie. Rana jednak była zbyt cienka. Nie... Ja tego sobie nie zrobiłam. Zaczęłam szybciej oddychać. 10... 9... 8... 7... zaczęłam odliczać by uspokoić skołatane nerwy. Nie pomogło. Miałam dość siedzenia samej w pokoju. To był tyko sen. Zeszłam na dół do taty.
- Ty jeszcze w piżamie?
- A która godzina?- zdziwiłam się
- dziewiąta- zawsze o dziesiątej chodziliśmy razem to kościoła.
- Poczekaj! Daj mi chwile zaraz wrócę!- powiedziałam szybko wbiegając na schody. Z pokoju zabrałam jedną z moich niedzielnych sukienek. Poszłam do łazienki i w szybkim tempie zajęłam się porannymi czynnościami.
- Już jestem!- krzyknęłam sapiąc.
- No, no tylko piętnaście minut. To chyba twój nowy rekord!-  zaśmiał się dopijając kawę.

***
- Ten nowy ksiądz bardzo mi się podoba! Ma ciekawą postawę. Dobrze się go słucha podczas kazania.- przyznał tata. Ja sama się tylko uśmiechnęłam.
- Danielu!- zaczepił go starszy pan z przyjaznym uśmiechem.
- Witaj Stefanie. Jak się masz?
- Bardzo dobrze. Cudownie, że Cie widzę. Chciałbyś może obejrzeć dziś ze mną mecz?- tata spojrzał na mnie. Teraz będę mogła z czystym sumieniem wyjść z Jensenem.
- Jasne. Akurat myślałem czy Cie dziś nie odwiedzić!- uśmiechnął się przyjaźnie do panna Stefan, który mógłby być spokojnie jego ojcem.
- Amando, nie wiem czy znasz już może Stevena? Przyjechał do nas z zagranicy. Ma imię po mnie tylko takie zangielszczone.- uśmiechnęłam się przyjaźnie do chłopak stojącego krok za panem Stefanem.
- Cześć- rzuciłam lekko
- Hej- odpowiedział zmieszany
***

Będąc już w domu napisałam do Jensena.
Ja: Czy nasze spotkanie nadal jest aktualne?
Chwile potem odpisał do mnie.
Jensen: Jasne. Jeśli chcesz za dziesięć minut zajdę.
Ja: Okej. To czekam.
Jensen: Do zobaczenia.
Zdążyłam się tylko przebrać i już usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół, by nie dać tacie szansy otworzyć mojemu znajomemu. Zaczęłyby się pytania. W najlepszym wypadku potem do końca życia pytałby o niego w formie "a co słychać u twojego chłopaka?". Nie dziękuje.
- Cześć!- Powitałam go na progu.
- Hej- powiedział wyjmując bukiet kwiatów zza siebie
- Jensen! Nie musiałeś!
- Ale chciałem- powiedział to co każda kobieta chciałaby usłyszeć w takiej chwili. Bukiet różowych lil. Moich ulubiony kwiatów. Skąd on wiedział? Kochany!
- Będziemy tak stać tu w progu...?- jego głos przerwał moje rozmyślenia
- Niee.. Wejdź. Ja zaraz wrócę. Muszę tylko najpierw wsadzić kwiaty do wazonu.- ruszyłam w stronę kuchni. Wsadziłam kwiaty do wody i zaczęłam wracać do holu. Miejsca, w którym zostawiłam Jensena. Do moich uszu dobiegł przyciszony głos taty.
- Co ty tu robisz cholerny dupku? Zostaw moją córkę w spokoju! Nie mało już nam namieszałeś w życiu?
- Twoja córeczka nie ma nic do mnie. To nie moja wina, że ty masz jakieś chore wymysły na mój temat!- głos chłopaka z którym za chwile miałam się spotkać przepełniony był kpiną. Pomyślałam, że to najwyższa pora przyjść do nich.
- Tato ja już wychodzę!- krzyknęłam dając znak, że zaraz się tam pojawię.
- Dobrze córciu!
Chwile potem znalazłam się przy nich
- Tato to Jensen
- Daniel, miło mi.- wyciągnął rękę w stronę osoby, której nie darzył widocznie sympatią. Tylko dlaczego?
- Mi również miło- wymienili krótki uścisk dłoni.
- Ty już też wychodzisz?- zagadnęłam tatę.
- Taak- westchnął- nie będę siedział sam w domu.
- No dobrze- cmoknęłam go w policzek- do zobaczenia wieczorem!
- Wróć przed kolacją!- Powiedział mi na odchodne
***
Szliśmy jedną z moich ulubionych alejek.
- Gdzie mnie zabierasz?- zapytałam by przerwać ciszę.
- Postanowiłem, że na naszą pierwszą randkę zabiorę Cie do mojej ulubionej restauracji. Jest kawałek drogi stąd.- Raandka? T-to raandka? Myślałam bardziej, że to spotkanie, że... Sama nie wiem co myślałam! Moja pierwsza w życiu randka! Kilka minut później stanęliśmy przed drzwiami ekskluzywnej restauracji. Poczułam się zażenowana. Miałam na sobie dżinsy i najzwyczajniejszą w świecie czerwoną bluzkę, a on zabrał mnie do restauracji nawet nie uprzedzając, że to randka. Weszliśmy do środka i zajęliśmy swoje miejsce. Przez chwile wróciłam myślami do rozmowy Jensena z tatą. Jak dużo ciekawych rzeczy mnie ominęło? O co chodziło tacie?
- Coś podać?- kelnerka stała nad nami. Nawet ona była lepiej ubrana ode mnie. Nie zdążyłam jeszcze nawet wybrać dania z karty. Liczyłam, że Jensen już wybrał coś dla siebie. Spojrzałam na niego. Na pierwszy rzut oka wyglądał zachwycająco jak zawsze. Jednak coś mi nie pasowało.
- A ty co zamawiasz?- zapytał spojrzałam mu w oczy. Już wiedziałam co mi nie pasuje.
- To samo co ty.- miał inny kolor oczu niż gdy go poznałam, nie mam pojęcia jak mogłam nie zauważyć tak istotnego szczegółu. Teraz miał zielone oczy. Jak z brązowych można przejść w zielone?
- Proszę bardzo- kelnerka zdążyła już wrócić z naszym posiłkiem. Jensen zamówił jakąś rybę.
***
W sumie nie działo się nic nadzwyczajnego, albo nie działo by się gdybym nie podsłuchała ich rozmowy. Jensen zasiał we mnie ziarenko niepewności.
- Wróciłam!- krzyknęłam wchodząc do domu.- Tato?- nie usłyszałam odpowiedzi. Weszłam do salonu. Zapaliłam światło. Nikogo nie było. Przeszukałam cały dom. Bezskutecznie. Wróciłam do salonu. Na stole zauważyłam kartkę. Tata nie zostawiał kartek. Tata zawsze wracał przede mną do domu. Kochanie wrócę o dwudziestej. Jestem u Stefana. Postanowiłam poczekać. Włączyłam telewizje na jakimś kanale. W pewnym momencie oczy same mi się zamknęły. Obudziłam się o pare minut po północy.
- Taaatoo?- krzyknęłam. Po raz kolejny zostałam bez odpowiedzi. Poszłam do holu. założyłam buty i wzięłam bluzę. Czas odwiedzić sąsiadów.
Będąc już pod ich domem zastałam nie codzienny widok. Steven siedział na schodkach. Pił piwo i palił fajki.
- Hej- rzucił w moją stronę
- Cześć- odpowiedziałam.- Jest u was może mój tata?
- Daniel? Z tego co pamiętam wyszedł od nas o siedemnastej. Mówił, że jest jeszcze umówiony na jakieś spotkanie czy coś...?- wyciągnął paczkę papierosów w moją stronę- bucha?
- Nie palę.
- Piwa?- spróbował po raz drugi
- Nie piję. Nie mówił gdzie się?
- Nie chwalił się zbytnio. Czemu się tak przejmujesz? Nie ma jeszcze nawet pierwszej w nocy!
- Mój tata powinien być już dawno w domu.
- Twój tata nie jest chyba dzieckiem? Jest dorosły! Ma prawa wyjść raz na jakiś czas w domu.
- Zostawił mi kartkę, że wróci o dwudziestej. A ja nawet nie wiem czy on ma jakichś kolegów!
- Może ma jakąś koleżankę?- zasugerował
- Nie, on nie może... Niedawno umarła mama. On nadal to przeżywa. Na pewno nie ma jeszcze kobiety!
- To co sugerujesz, że go porwano? Teraz pewnie go torturują?
- Czy ja wiem?- zaczęłam wątpić w to co mówię
- Kiedy umarła twoja matka?
- Dwanaście lat temu.-  zrobił wielkie oczy, nie rozumiałam o co mu chodzi
- Nie sądzisz, że czas zacząć żyć od nowa?
- Nie wiem czy tata potrafiłby...
- Nie mówiłem o nim- przerwał mi.
***
Rozmawiałam z nim do drugiej nad ranem, kiedy to moje zmęczenie wzięło górę. Steven odprowadził mnie pod dom.
- Dziękuje- powiedziałam na odchodne
- Nie masz za co...- spojrzał na mnie wzrokiem, którego nie potrafiłam odgadnąć.



4 komentarze: