Rozdział dodałam szybciej niż planowałam, ale ostatnio mam czas i wenę. mam nadzieję, że historia Amandy, która ma przed wami jeszcze sporo tajemnic wciągnie was i będziecie chętniej komentować. Pomimo tego, że już w tym tygodniu zaczynam egzaminy próbne staram się jak najwięcej pisać posty i powtarzać przedmioty, z którymi mam największą trudność.
Rozdział 10, w którym już zacznie się coś dziać (w końcu to już Brussels City) postaram się dodać w następnym tygodniu.
Nigdy nie przypuszczałabym, że sprzątanie w domu jest takie wyczerpujące. Po raz kolejny śniłam. Po rozmowie z mamą odróżniałam prawdziwe sny od tych, które chciano mi wmówić. Z czyjegoś rozkazu sprzątałam cały dom. Wszędzie było brudno, gdy kończyłam czytać jeden pokój i zabierałam się za drugi poprzedni (ten czysty) z nieznanych mi powodów wracał do stanu bałaganu. Pot lał się ze mnie strumieniami. Byłam coraz brudniejsza, tak jak pokoje. Czułam, że mijał czas, który był bardzo cenny. Osoba, która zleciła mi sprzątanie lada moment mijała się stawić, usłyszałam ciężkie kroki, które echem rozchodziły się po całym domu. Poczułam jak ktoś dyszy mi na karku. Wstrzymałam oddech, a wtedy głos przemówił lodowaty tonem:
- Czemu ty nic nie robisz? Potrafisz cokolwiek zrobić poprawnie?- zakpił głos. Był tak zimny, że nie dowierzałam w to, że należy do mojej matki, ale to nie była ona. Nie mogłam dać się zwieść.- Nie posłuszne dziecko! Nie dobra dziewucho!- zaczęła krzyczeć- Powinnaś błagać Boga i mnie o wybaczenie. Jesteś udręką! W twoim przypadku samobójstwo nie byłoby grzechem, zrobiłabyś przysługę światu. Jesteś żałosna, urodziłaś się z przypadkiem, nigdy nie byłaś chcianym dzieckiem. Chodź za mną- rozkazała. Wbrew własnej woli posłusznie za nią poszłam. Mama ubrana była w Piękną suknię, wyglądała jak panna z dworu z osiemnastego wieku. Swoje blond włosy miała związane w ciasny kok. Im bliżej kuchni się znajdowałyśmy tym bardziej zaczęła machać ręką, w której po chwili zauważyłam coś na kształt batu z czymś ostrym na końcu. Machała nim tak, że obijała ścianę wydając z niej głuchy dźwięk. Lekko przekręciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się na pozór przyjaźnie. Potem walnęła po raz ostatni o ścianę, przy tym łupnięciu kawałek odleciał w moją stronę. Mama stała już przy blacie kuchennym. Wyglądała jakby szykowała się do gotowania. Swoim ciałem przysłoniła blat tak, że nic nie widziałam. Czekałam cierpliwie, nie długo zobaczyłam co moja rodzicielka robiła. Na blacie leżały noże różnej wielkości. Zmarszczyłam brwi, nie miałam pojęcia czego ode mnie oczekuje, a wtedy przemówiła:
- No kochanie. Niegrzeczne dzieci zasługują na karę, a to twoja.
- Nie rozumiem- wyznałam kręcąc lekko głową, po moim czole zleciała kropla potu. Miałam pewne domysły, ale na razie zostawiałam je dla siebie.
- Ach tak? No nie! Myślałam, że korzystasz trochę z mózgu. No nic, to ja ci powiem. Masz sobie poderżnąć gardło, ewentualnie odciąć nogę. Wybieraj- a po chwili dodała- Lepiej nie chyba jesteś zbyt głupia by pozostawić ci wybór. Odetnij sobie nogę, już dawno nie widziałam jak ktoś to robi.- Mówiła zdawkowym tonem jakbyśmy rozmawiały o pogodzie na najbliższy tydzień.- No już. Na co czekasz?- Przekrzywiła lekko głowę w geście uprzejmego zainteresowania. Drżącą ręką wyciągnęłam największy z noży, w tym czasie mama usiadła.
- Śmiało!- ponagliła mnie kładąc swoje zadbane dłonie na kolanach. Przyłożyłam nóż do nogi delikatnie ją dotykając, nadal patrzyła na mnie wyczekująco. Za drugim podejściem na materiale moich białych spodni pojawiły się czerwone kropki. Mama przekrzywiła głowę tym razem w prawo i zmarszczyła brwi
- Chyba potrzebujesz pomocy- stwierdziła i nie oczekując na moją odpowiedź siłą woli wbiła nóż moją ręką w nogę. Poczułam nie straszliwy ból. Krew płynęła stróżkami, płakałam i krzyczał. Bolała mnie nie tylko noga, każdy skrawek mojego ciała przenikał okropny ból. Upadłam na podłogę kurcząc się. Wokół mnie była kałuża krwi, a dwa zimne głosy śmiały się bez krzty wesołości i wykrzywiały usta w geście ironicznego uśmieszku. Do sceny dołączył Jensen, był inny niż zwykle. Wyjął nóż z mojej nogi i naciął moją szyję. Łzy płynęły mi gęstszymi strumieniami niż krew. Jensen przyłożył usta do mojej szyi, co jakiś czas ją nagryzał i ssał moją krew. Czułam się upokorzona jak nigdy. Spojrzałam na niego. Miał puste oczy i wyglądał na smutnego, pomimo ironicznego uśmieszku. Przez moment patrzył na mnie takim smutnym wzrokiem, jakby to i dla niego było nieprzyjemne doznanie. Przez moment było mi go żal. Potem zamknął moje powieki i powiedział, że mnie kocha.
Głowa bolała mnie nieznośnie kiedy wstałam. Przez moment poczułam gorycz i upokorzenie. Moja poduszka była mokra. Podwinęłam koc by sprawdzić czy moje nogi są całe. Na szczęście nogi były w porządku, jednak na łóżku była czerwona plama. Te... uroki bycia kobietą, westchnęłam.
Piętnaście minut przed ósmą, Jensen po mnie przyjechał. Przyjechał po raz pierwszy jako mój chłopak. Od teraz chodziliśmy razem za ręce i się przytulaliśmy. Nigdy przedtem nie czułam czegoś takiego. Byłam trzy metry nad ziemią, nie... byłam o wiele wyżej!
Przyjechał swoim czarnym samochodem. Usiadłam obok niego na przednim siedzeniu. Wyjęłam swój telefon i zrobiłam sobie z nim zdjęcie. Może to i głupie, ale uwielbiam fotografować ważne dla mnie momenty.
Pod szkołą pocałowałam go na pożegnanie.
- Dziś kończę o piętnastej, przyjedziesz?- spytałam niewinnie. Kiwnął nieznacznie głową i dodał:
- Po szkole idziesz ze mną na pizze!
- No dobrze- znów złączyliśmy usta, tym razem już na prawdziwe pożegnanie.
Do szkoły poszłam prze szczęśliwa, nic nie mogło mi zepsuć humoru i tak było. Znajomi nie przeszli obok tego nagłego objawu szczęścia obojętnie.
- Zakochałaś się?
- Na pewno się zakochała. Widzisz jej maślane oczy?
- Czy to twój chłopak zawozi cię samochodem?
- Może to jej ojciec kupił sobie nowy samochód, co?
- No nie wiem. A ja widziałam kierowce! Jest meeeega przystojny, to na pewno nie jej tata. Jest za młody. Wygląda może na jakieś 19, 20 lat.
- Ami musisz nam wszystko opowiedzieć!- rozmawiały ze mną koleżanki z klasy. Skromnie wyznałam, że od piątku pewien chłopak poprosił mnie o chodzenie. Dziewczyny gratulowały mi i życzyły szczęścia.
Pierwszymi osobami, które jednak dowiedziały się o mojej zmianie statusu były Milena i Nikola. Wiedziały wszystko ze szczegółami ( może oprócz mojej małej paranoi).
Po szkole Jensen zabrał mnie do najlepszej pizzerii w mieście. Głupio było mi, gdy płacił za mnie.
Wieczorem, gdy już pożegnałam się z moim chłopakiem (to brzmi lepiej niż myślałam) napisałam do Zosi: "Jensen poprosił mnie o chodzenie"
lada moment zaczęła mi spamować
OMG
ŻARTUJESZ?
NIE NO CUDOWNIE MALEŃKA SZYBKO ZGÓDŹ SIĘ!!!!!
Wiedziałam! Pasowaliście dla mnie do siebie od ZAWSZE
POWIEDZ ŻE SIĘ ZGODZIŁAŚ
Jeju maleńka pisz szybciej!
Zdążyłam do niej napisać krótkie tak kiedy zasypała mnie kolejnymi smsami:
SUPER
JEJU SZCZĘŚCIA MALEŃKA
No nie mogę cudownie!!!!!
Wiesz co? Poczekaj, daj mi 20 minut i już do ciebie jadę!
OPOWIESZ MI WSZYYYSTKO !!!!
Uśmiechnęłam się pod nosem.
To było typowe dla Zosi. Nie minęło pół godziny, a już ktoś pukał do drzwi. Co było godne podziwu dla niej. Zwykle jak pisała "będę za dwadzieścia minut" było równoznaczne z "za godzinę max dwie się zobaczymy". Opowiedziałam jej wszystko z najdrobniejszymi szczegółami, dodając swoje odczucia (i omijając małą paranoję). Potem musiałam znów wszystko powiedzieć co sądzę o Jensie. Rozmawiałyśmy o nim bardzo długo. Zosia dzieliła się swoimi odczuciami co do pierwszego chłopaka i Adama. Choć czułam się zakłopotana, potrzebna była mi taka rozmowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz